Rozdział 16

173 7 0
                                    

Raychel

Spokojnym krokiem ruszyłam do salonu. Miałam niebywałą okazję, żeby zacząć szukać Renne na własną rękę. Bałam się o nią, a nie dawała żadbego zznaku życia. Zero odzewu.

Weszłam do salonyu, w którym nikogo nie było. Podeszłam do windy i wcisnęłam przycisk zjazdu na dół, kiedy usłuszałam za sobą głos.

-A ty gdzie sie wybierasz? - powiedział Tony, a ja się odwróciłam i zszokowana na niego spojrzałam. Miał ręce skrzyżowane na piersi i chyba nie był zafowolony z tego, że wychodzę.

-Idę... pobiegać- odezwałam się.

-Nigdzie nie idziesz.

-a to niby dlaczego? Chyba mam prawo wychodzić- powiedziałam wkurzona.

-Spokojnie. Nie denerwój się. Poprostu... martwię się o ciebie.- powiedział niechcętnie.

Spokojnie podeszłam do niego. Stark spóścił ręce i zrobił zmartwioną minę. Objęłam go, a on odwzajemił gest i oparł brodę o czubek mojej głowy. Do moich oczu momentalie napłyneły łzy. Znowu poczółam tą bliskość.
Teraz był dla mnie jak ojciecm

-Tęsknię za nią- wydałam z siebie szloch.-Tak bardzo mi jej brakuje.

-Wiem. Mi też jej brakuje. Jest przecież moją bratanicą. Tak samo jak ty.- odparł czule. - Zobaczysz. Wszystko się jakoś ułoży. 

Renne

Z moich ust wydobywała się para. Przedzierałam się przez zaspy od jakiejś godziny, w oddali słysząc strzały i wybuchy, kiedy zapanowała chwila ciszy. Wokół panowała tylko głucha cisza. Zwoliłam i zaczęłam wchodzić pod górę.

W pewnym momencie doszłam do wielkiej skarpy, zkąd mogłam zobaczyć całą kotlinę. Powoli podeszłam do urwiska, ale na tyle daleko od krawędzi, żeby nie spaść. Na dole widzałam płonące Hangary i  odlatujące ostatnie samoloty. I pomyśleć, że z tamtąd uciekłam.

Dalej za bazą Hydry stojącą w płomieniach ujrzałam wielki most kolejowy, przez niego jadący pociąg. To było niedaleko mnie, wieęc miałam szanse z tąd uciec, niezależnie gdzie byłam.

Przy urwisku była jedna droga prowadząca do doliny. Ostrożnie słaniając się od drzewa do drzewa poszłam nią na sam dół.

Po około godzinie wędrówki doszłam do jakiejś wioski, gdzie był dworzec kolejowy. Po napisach mogłam stwierdzić, że to Rosja. Szłam przez wioskę w stronę dworca, czując na sobie spojrzenia pieszych. Wszyscy byli ubrani w grube korzuchy, czapy oraz zimowe buty. Ja natomiast byłam ubrana w czarny kombinezon bojowy z kródkim ręawem, ale nie odczuwałam zimna.

Doszłam na peron, kiedy najechał pociąg. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że na końcu pociągu jest wagom bagarzowy. Zaczęłam iść w jego stronę.

Podeszłam do niego i rozwaliłam zamek i weszłam do środka. W środku było pełno bagarzy. W rogu wagonu dojrzałam dwa kufry. Otworzyłam jeden i wyciągnęłam z niego szary płaszcz, kozaki do kolana i jedną parę rękawiczek. Zanim otworzyłam drugi kufer ubrałam swoje znalezisko na siebie. W dugim kufrze nie było nic.

Zjechałam po ścianie na podłogę. Podkuliłam nogi i podciągnęłam je pod brodę i po chwili usnęłam.

______________________________________________________________________________

Tu macie kródki rozdzialik, ponieważ ostatnio miałam mało czasu, żeby go napisać. Następny rozdział będzie długi i o wiele ciekawszy.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz