ROZDZIAŁ 10

278 18 0
                                    

Raychel

Szłam ciemnym korytarzem. Byłam ubrana cała na czarno, w strój bojowy. Chciałam się zatrzymać, ale nie mogłam. Coś ciążyło mi na plecach. Coś długiego i ciężkiego. Z ogromnych halowych drzwi, które były naprzeciw mnie wygobył się pisk. Weszłam w boczny koryrarz, gdzie znajdowało się dóżo drzwi. Zza drzwi dało się usłuszeć tylko szloch.

Stanęłam przed metalowymi drzwimi. Wdrzwiach zaczęły przekręcać się zamki, a po chwili drzw się otworzyły. W środku ogromnego powieszczenia stało trzech mężczyzn. Dwóch z nich miało maski więc nie widziałam ich twarzy, trzeci natomiast miał odkrytą twarz, natomias nikogo mi nie przypominał. Miał czarne włosy i kilkudniowy zarost. Miał nienawiść w oczach. Ten widok mnie przeraził.

Stanęłam na baczność bokiem do męższczyzn

- Jestem gotowa na rozkaz- nie chciałam tego powiedzieć.

- Zabij- odezwał się brunet i wskazał przedemnie. Wyciągnęłam zza pleców krabin kałasznikowa, przyłożyłam do barku i strzeliłam. W jednej chwili koło moich nóg pojawiła się plama krwi, a ja dojrzałam leżącą przy ścianie kobietę z dziurą w głowie. Przeraziłam się. Chciałam się cofnąć, wykonać jaki kolwiek ruch, ale coś mnie zmuszało, żebym stała w bezruchu. Na barku oparłam broń. Zamknęłam oczy, żeby na to nie patrzeć, kiedy...usłyszałam krzyk Renne.

Renne

-RAYCHEL OBUDŹ SIĘ!- krzyczałam do mojej wciąż śpiącej siostry. Była cała spocona, i wymawiała słowa " nie... Nie mogłam tego zrobić". Bałam się o nią.

-Jarvis. Zadzwoń do Tony'ego. Szybko- sztuczna inteligencja szybko zareagowała, baz zbędnych pytań.

-Tony pomóż mi. Nie mogę obudzić Raychel.- powiedziałam zrospaczonym głosem

- Poczekaj do rana, jest środek nocy. Nic dziwnego, że niechce sie obudzić. - powiedział zaspanym głosem Tony.

-Ale ona jest cała spocona i wcią coś mówi. Ma koszmar- odezwałam się już prawie płacząc. Czułam jak łzy napływają mi do oczu

- Dobra już ide do was - powiedział zrezygnowany Stark - Ale jak to jest kawał to nie ręczę za siebie. Rozłączył się.

Raychel

Od paru minut siedziałam na łóżku. Obok mnie siedziała zmartwiona Renne i Stark. Byłam cała spocona, a przed oczami dalej miałam obraz zastrzelonej przezemnie kobiety. Ciężko oddychałam, a po moim policzku spłynęła łaza. Bystre oko Tony'ego odrazu to zauwarzyło, bo uniusł rękę do mojego policka i kciukiem wytarł mi łzę.

- Zabiłam ją... - powiedziałam łamiącym się głosem.

- Kogo?- zapytał zdumiony Stark

- Tę kobietę. Ten brunet mi kazał... A ja go posłuchałam...Niecgciałam tego zrobić... Ale coś...mnie zmusiło... - powiedziałam i się rozpałkałam.

Renne się nieodzywała, a Tony przyciągnął mnie do siebie i czule przytulił. Czułam jego blikość, co pozwoliło mi się uspokoić.

_______________________________________

Minęła już godzina odkąd się obudziłam. Tony i Renne poszli już spać, a ja leżałam na boku i mie mogłam zasnąć... Bałam się... Bałam się, że ten koszmar wróci.

Wstałam i rószyłam do kuchni, żeby się napić wody. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam zchłodzoną wodę. Oparłam się o blat i spojrzałam na widok za oknem. Powolnym krokiem ruszyłam do drzwi balkonowych i wyszłam na taras. Wiatr rozwiał moje czarne włosy. Podeszłam do barierki i oparłam się o nią. Kochała Nowy York nacą. Te światła, budynki. To wszystko było takie znajome.

Wpatrywałam się w dal, kiedy ujrzałam ogień nad szczytami wierzowców. Wbiegłam do środka i popędziłam do swojego pokoju i ubrałam strój, który miałam na sobie w momęcie, kiedy się dowiedziałam, że stark jest moją rodziną. Bez wachani chwyciłam za pistolet i przyczepiłam go do paska, nałożyłam maskę, ale nie naciągnęłam jej na nos oraz założyłam kaptur na głowę.

Szybkim krokiem ruszyłam do pokoju Stevea. Podeszłam do jego łóżka i szturchnęłam jego ramię. Szybo zerwał się na równe nogi, po tym co mu powiedziałam. Po chwili był gotowy do działania.

- Przytul się do mnie.- powiedziałam, a blondyn bez wachania wykonał polecenie. Po chwili znaleźliśmy się pod ogromną wojskową fabryką, która stała w płomieniach. Byłam w szoku. Jak to się mogło stać? Rószyłam w stronę ogromnych drzwi, ale Stve złapał mnie za ramię. Pochwili jednak je puścił bez słowa. W śroku dało się słysześ strzały, wybuchy oraz huk spadających materiałów budowlanych. Nagle ujrzałam, że ze środka ktoś wybiega. Steve szybkim ruchem chwycił za jego ramię. Mężczyzna chciał się wyrwać, uderzając Steve, ale on nie dawał za wygraną i po obezwładnił. Podeszłam do nie przytomnego męższczyzny ze złym przeczucie. Odsłoniłam jego kark i ujrzałam...piętno hydry. Obejrzałam się zaniepokojona na płonącą fabrykę. W oknach skali ludzie z bronią wycelowaną w nas.

Kilka pocisków wyleciałiało z karabinów, ale kapitan nas zasłonił tarczą. Szybkim ruchem wyciągnęłam pistolet z kabury i zaczęłam strzelać do ludzi w oknach. Usłuszałam jeden krzyk, drugi. Jeszcze stojący agenci hydry cały czas do nas strzeli. Kapitan zajął się osłanianiem mnie od obecnych na dole agentów, z którymi się zmagał.

Nagle dojrzałam, że ostatni z agentównie celuje we mnie tylko to Stevea. Rogers załatwił wszystkich swoich przeciwników, a tego się nie spodziewł. Podbiegłam do Kapitana i stanęłam tyłem do celującego. Nagle poczułam okropny bół. Upadłam na kolana. Steve coś krzyknął i wyrwał mi pistolet z ręki i wycełował prawdopodobnie do napastnika.

- Zabieram nas ztąd- powiedziałam ciężko oddychając- przytul się.

Po chwili znaleźniśmy się w salonie Avengers Tower. Z klęczącej pozycji upadłam na bok, co wywołało okropny ból. Steve wziął mnie na ręce i począł nieść do labolatorium Bannera. Z pokoi wyszli Nat, Bucky i Peper obudzeni moim jękiem. Uwarznie przyglądając się całej sytuacji szybko ruszyli za nami z wyjądkiem Peper, która wróciła do pokoju i obudziła Tony'ego.

Bruce ostrorznie wyjął cztery kule z moich pleców i je opatrzył. Steve wytłumaczył co zaszło. Przysłuchiwałam się dokładnie temu co mówi, aż poczułam ukłivie w rękę. Banne podał leki przeciwbólowe. Powoli zaczynałam robić się senna, aż sanełam.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz