ROZDZIAŁ 5

455 15 0
                                    

Raychel

Minęły już dwa tygodnie od kąd zamieszkałyśmy w Avengers Tower. Renne badzo zakumplowała się z Bartonem i Bucky'm. Ja natomiast wolę trzymać sztamę z Samem i Stevem, o ile wychodzę z pokoju. Stark załatwił mi trochę sprzętu, żsbym się nie nudziła. Najwyraźniej zauwarzył, że nie kręci mnie oglądanie filmów czy wspólne spędzanie casu z resztą.
Siedziałam właśnie przy biórku, kiedy do pokoju wpadł Steve.
-Rey, trening zaczął się pół godziny temu. - powiedział.
-Yhm-mrknęłam niezwaracją ca niego uwagi. Lutowałam coś do płytki i potrzebowałam, żeby nikt mi nie przeszkadzał.
-W szyscy na ciebie czekamy.- oznajmił, po czym podszedł do mojego krzesła i je obócił w swoją stronę.
Nagle poczułam okropny ból na lewej dłoni.
-Kur*a! - wrzasnęłam- Przyjarałam sobię skórę.
-Sławnictwo Raychel.
-Jest Bruce? - zapytałam trochę speszona wólgaryzmem jakiego urzyłam.
-Jest razem ze Starkiem i Nat na Halikalierze. Bardzo cię boli? Mogę po niego zadzwonić. - oznajmił mi
- No boli jak diabli, ale przerzyje.-mruknęłam niezadowolona nieobecnością Bannera. Wstałam i podeszłam do metalowej skrzynki, która leżała na półce nad drzwiami. Steve bacznie mnie obserwował. Wyjełam ze skrzynki bandarz elastyczny i obwiązałam nim sobie dłoń. Sprawdziłam czy mogę zacisnąć ją w pięść.
-Dobra. Wyłaź bo muszę się przebrać- oznajmiłam podchodząc do szafy i wyciągając szare i luźne spodeki i czarną podkoszulkę na ramiączkach.
-Ze spaloną dłonią będziesz ćwiczyć. Nie ma mowy.
-Jest mowa. Dam radę. Jestem bardziej wytrzymała niż sądzisz.
Steve bez słowa wyszedł. Chyba już się nauczył, że kłutnie ze mną nie mają najmniejszego sensu. Szybko ubrałam się i w ostatniej chwilinkiedy miałam wychodzić chwyciłam moją ulubioną bluzę. Idąc ze Stevem do windy nażuciałam na siebie bluzę.

_________ w tym samym czasie ________

PETER

Dwie minuty temu Steve wybiegł z sali, żeby pójść po Raychel, która, że dam sobie palec odciąć znowu coś majstrowała u siebie w pokoju.
Na sali zostaliśmy tylko ja, Renne i Jack.
- Póki mam czas pójdę po wodę- oznajmił Jack.
-Ok- powiedziała oschle Renne, która już prawie od 30 minut nawalała w worek terningowy. Usiadłem po turecku gdzieś 3 metry od jej boku. Uwarznie jej się przyglądałem. Wyglądała na zdenerwowaną. Z jej czoła spływały krople potu. Chyba się zmęczyła, ale nie przestawała. Momentami jej nie rozumiałem przez co wydawała się jeszcze bardziej tajemnicza i niezwykła. Była zabawna, urocza. Nie mogłem od niej oderwać oczu. Nagle przestała uderzać. Stała w pozycji gotowej do ataku, ale nie uderzała. Opuśliła luźno ręce. Zaczęła ciężko oddychać. Zerwałem się na równe nogi.
-Wszystko wporządku?- zapytałem zmartwiony. Dziewczyna wyciąglęła rękę w bok. W jej ręce pojawiła się woda. Wzięła łyka.
-Teraz tak- odparła zakręcając butelkę.
-Używaj mniej siły- zagadnąłem- Mniej siły, szybsze ruchy.
-Ok. Nigdy wcześniej nie miałam ani boxu, ani sparingu. Nie jestem do końca pewna czy dobrze to robię.
-Jak chesz mogę cię czegoś nauczyć.
-Naprawdę? - zapytała z entuzjazmem
-Jasne. Wolisz sparing czy box?
-sparing- oznajmiła podchodząc do mnie.
- Najpierw spróbujmy nauczyć cię kilku ruchów. Stań w pozycji startowej. O tak jak ja- powiedziałem pokazując jej pozycję. - dobra teraz wyżuć jedną rękę, tak jakbyś chciała komuś przywalić- Wykonała ćwiczenie.- Nawet nieźle. Tylko... - chwilę się zawachałem. - mniej siły. Wykonuj szybsze ruchy.
-Ok- odparła stając w normalnej pozycji. Wykonywała moje ćwiczenia coraz lepiej.
-Nieźle ci idzie. Teraz sprubój na mnie. - oznajmiłem i przyjołem pozycję startową. Zaczęła się walka. Nie wiem jak to się stało, ale wylądowałem na suficie. Dziewczyna opuściła ręce. Chyba miała dosyć sparingu.
-Chodź tu pajączku. - odezwała się. Podszedłem do niej. W tle zaczął lecieć refrem piosenki Chasing Pavments. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Lekko przyłożyłem dłonie na jej twarzy.
Czułem jak drży. Powoli zbliżyłem swoje usta do jej warg. Były takie ciepłe i słodkie. Przymknąłem oczy. Dziewczyna również. Po chwili Renne się odsunęł ode mnie, odwróciła i wybiegła z sali. Za drzwiami stali Steve, Raychel i Jack nierozumiejący zachowania Renne i Bucky bardzo z siebie zadowolony. Raychel pobiegła za Renne.
-Co się stało? - Zapytał Steve.
- Nic takiego- oznajmiłem. Jednak Steve dalej marszczył brwi, jakby mi nie wierzył. Stanąłem Pomiędzy Buckym i Stevem. Wyciągnołem zaciśniętą pięść w stronę Bucky'ego. Przybił mi żówika po czym odszedł.
-No to chyba nici z naszego treningu - odezwał sie wreście Jack- Będę u siebie jakby ktoś mnie potrzebował.
-Ok stary do zobaczenia- powiedziałem kładąc rękę na jego ramieniu. Po chwili odszedł, a ja zostałem sam z Rogersem, jednak nie zadawał rzadnych pytań. W ciszy odeszliśmy do swoich pokoi.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz