ROZDZIAŁ 3

621 28 19
                                    

Raychel

Stałam w salonie Avengers Tower. Był naprawdę ogromny. Przyglądałam sie uwarznie każdej rzeczy, jaka się tam znajdowała. Przedmną stali Avengers.

-To jest Thor, Clint, Tony, Sam, Bucky, Natasha, Bruice, Pietro i Peter- zaczął blondyn wskaując pokolei na każdego. - A ja jestem Steve.

-Miło mi - odezwała się Renne.

- Są jeszcze Vision i Wanda, ale oni są na wyjeździe. - Dołożył Pietro.

Tyle nowych osób na raz. Będę musiała się do tego przyzwyczaić. Fury powiedział, że to będzie nasz nowy dom.

Spojrzałam na Starka opierającego się o ścianę. Po jego minie widać, że nie jest zadowolony z naszj obecności.

-Hejka co tam?- odezwał się głos z windy. - Wow, Wow, wow kto to jest? - wskazał na mnie i na Renne palcem

- Nowe dzieci na pokładzie- odezwał się naburmuszony Stark.

Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy chłopca mniej więcej szesnastoletniego w granatowym kombinezonie. Jego czarne oczy ukazywały zdziwienie. Nie wiem dlaczego przypominał mi Parkera tylko z nico ciemniejszą skórą i innym kolorem włosów. Nie było u niego też tej ciekawości. Wszyscy momenralnie od nas odstąpili.

Obszedł nas do okoła z poważną miną. Wszscy mu się przpatrywali. Nawet Tony okazał trochę entuzjazmu z powodu zjawienia się tego gościa. Podszedł bliżej. Wziął zamach i próbował mnie uderzyć w twarz. Ja szybko przeteleportowałam się na koniec salonu. Serce mi biło jak szalone. Czemu chciał mnie uderzyć? Nierozumiem tego. Przecież nic mu nie zrobiłam. Renne stała osłupiała. Nie miałam z nią kontaktu.

-Ok... Czyli teleportacja... Coś jeszcze- zwrócił się do Stevea.

- Jeszcze nic nie wiemy poza tym co przedchwilą sprawdziłeś.

-Spokojnie Raychel chodź tu. Jack tylko wygląda groźnie- odezwał się Parker rozbawiony moją miną.

Niepewnym krokiem zbliżyłam się do Szatyna o długich włosach. Lekko wystraszona całą sytuacją i niepewna zamarów Jacka, złapałam za jego metalowe ramię. Popatrzył zdziwiony na mnie i się uśmiechnął.

-Dobra a ona co potrafi? - rzucił oschle chłopak, po czym wziął zamach i żucił w Renne wazonem, który akurat miał pod ręką. Ranne odrazu w powietrzu złapała flakon i odrzuciłam z jeszcze większą siłą w jego stronę, przezco chłopak wylądował na ziemi.

-Ale czad- odezwał się Parker.

-No czyli mój... Znaczy Nick miał racje. Musice je przebadać też pod kątem innych preferencji- odezwał się brunet obolałym głosem, podnosząc się z ziemi.

-Kim ty właściwie jesteś!? - krzyknęłam na niego- Za kogo ty się uwarzasz?!Nie pozwolę, żeby ktoś skrzywdził moją siostre! - zaczęłam iść w stronę Jacka bardzo zdenerwowana tym co zaszło.

-Spokojnie Raychel- odezwała się Natasha i złapała mnie za ramię- On nie miał złych zamiarów.

-No i co z tego?! Chciał uderzyć mnie, a potem rzucił wazonem moją młodszą siostre!

-Ej! Jestem młodsza od ciebie tylko dziesięć minut.-Westchnęłam.

- A gdzie moje maniery? Nie ptzedstawiłem się. Nazywam się...

- Jack Fury. - odparłam wkurzona.

- Z kąd o tym wiesz? Powiedzieliście im?

-Nie stary-odezwał się Peter kładąc rękę na jego ramieniu - raczej uwarzaj na swoje myśli.

-Telepatia? O tym Nick mi nie wspominał.

-Bo nie wiedział - odparła oschle Renne, najwyraźniej również wkurzona całą sytuacją.

- Ej dzieci może troche zluzujcie- odezwał się Clint rozbawiony tym co zaszło

-Dobra wszyscy sie znają, to teraz idziemy do swoich zajęć. - zagadnął z entuzjazmem Tony.

-Dobra ja je oprowadze, a wy róbcie co tam chcecie - oznajmiła Natasha- Chodźcie. Zwiedzajnie zaczniemy od odłu.

Ruszyłyśmy do windy. Przechodząc obok Jacka rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Jak weszłyśmy do windy Renne przyłożyła dwa palne do oczu i zrobiła gest z serii" mam cię na oku" wymieżając dwa plce w bruneta.
_______________________________________

Po jakiś dziesięciu minutach oprowadzania nas po wierzy Natasha zaprowadziła nas do naszych pokoi. Miałyśmy pokoje naprzeciwko siebie. Obok mnie w swoich pokojach siedzieli, po prawej Steve, a po lewej Sam. Natomias w orzypadku Renne po prawej Bucky, po lewej Natasha.

Weszłam do swojego pokoju. Przez ogromne okno do środka wpadało dużo światła. Śnciany były beżowe, a meble czarne. Zajrzałam do szafy i ujrzałam ogrom ciuchów, od sukienek aż po dressy. Zamkęłam szafę i podeszłam do biórka. Na blacie panował nieład. Jakieś kartki leżące na blacie go powodowały.i Chwyciałam w rękę karty i zauwarzyłam, że to moje akta. Usiadłam po turecku na miękkim i milisim jak owieczka dywanie i zcacęłam je przeglądać. Wow jest tu nawet dokładnke poisane jak złamałam sobie nogę osiem lat temu. Tarcza ma niezłych agentów, skoro takke rzeczy o mnie wiedzą.

Wstałam i odłożyłam kartki na biórowy kosz na pliki. Teraz wygląda to owiele lepiej.

Podchodziłam kolejno do innych mebli. Kiedy już skończyłam wszystko oglądać weszłam do łazięki. Ciepła kąpiel dobrze mi zrobi. Rozebrałam się i zanurzyłam się w gorącej wodzie. To kest takie przyjemne. Przymnkęłam oczy.
______________________________________

-Raychel!- usłuszałam głos Jacka dochodzący z mojego pokoju. - Raychel!

- Czego chesz?! - wrzasnęłam

- wszyscy cie szukamy od dwóch godzin. Misimy iść na badania.

Wyskoczyłam jak poparzona z wody. Co ten kretyn opowiada? Przecież dopiero weszłam do tej wanny.

Ubrałam się pospiesznie, a kiedy weszłam do pokoju ujrzałamna moim łóżku czarne ciuchy., a na nich karteczkę " ubierz to i przyjdź do labolatorium Bruicea. Jack"

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz