ROZDZIAŁ 12

230 14 2
                                    

Raychel

Po kilki dnicha nic nie robienia i spędzania czasu w swoim pokoju i wychodząc tylko na posiłki, stałam na sali treningowej. Bruce powiedział, że mogę już ćwiczyć, a nawet, że mi to wyjdzie na dobre.

Na sali byłam sama z Jackiem. Steve stwierdził, że ostatnio zeniedbuje Backa i gdzieś wyszli, a natomiast Renne poszła pobiegać z Perkerem. Chyba coś między nimi zaczyna iskrzyć.

Stałam na przeciwko, Jacka i odpierałam jego ataki. Po kilku zadanych przez niego ciosach, które skutecznie odparłam, psześlizgnęłam się międzi jego nogami, szybko wstałam, a zamin brunet się czeho kolwiek spodziewał uderzyłam go łokniem w twarz i wylądował na podłodze.

- Nieźle. Kto cię tego nauczył? - zapytał podnasząc się z ziemi.

-Trochę Nat, trochę Steve.- powiedziałam podchodząc do butelki z wodą, która stała na drógim końcu sali.

- A ty znowu trenujesz? - usłuszałam męski głos przy drzwiach-Nie sposób cię odgonić.

- No jasne Rogers- powiedziałam podchodząc do niego i dając mu kuksańca w ramię. - Może zechcesz się przyłączyć i popatrzeć na swoją porażkę? - zapytałam wiedząc, że nie odmówi.

- Najpierw wy dokończcie walkę, a potem rozwarzę czy przyjmę tę jakże kuszącą propozycję.

- Jasne. - oparłam przewracając oczami, odwróciłam się i podeszłam do Jacka.

Stanęłam w pozycji gotowaj na atak, ale Jack nie atakował tylko zza swoich pięści mnie bacznie obserwował. Rogers wyszedł z sali i zostawił nas samych. Zaczęła się walka. Jack w końcu zaatakował. Miałam wrażenie, że urzywał mniejszej siły niż na samym począdku naszej znajomości. Nie powiem polibiłam tego gościa, ale dalej byłam wściekła za to co wydarzyło się naszego pierwszego dnia w Avengers Tower.

Już miałam sprzedać mu prawy sierpowy, kiedy on złapał mój nadgarstek i wygiął moją rękę do tyłu. Popchnął mnie, a ja zamknęłam oczy przygotowując się na kontakt moich jeszcze gojących się pleców z podłogą, kiedy poczółam umięśnioą rękę trzymającą mnie w tali. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Jacka, bardzo blisko mojej twarzy. Do jego czoła przykleiły się kosmyki włosów, a po skroniach sływały ktopelki potu. Jego oczy, były cziemno- brązowe. Jego usta z poważnej miny, przerodziły się w uśmiech. Zamarłam, nie wiedząc co on chce zrobić.

- Na dzisiaj koniec- powiedział szeptem i podciągnął mnie do góry.

Odwrócił się i wyszedł z sali. Stałam na środku zszokowana sytuacją jakieś dobre dwie minuty, kiedy podjęłam decyzję, że wyjde z sali. Wyszłam na korytarz i napotkałam Stevea

- Steve może kiedy indziej- powiedziałam niepewnym tonem, zmierzając do windy.

Steve się nie odezwał, a ja pobiegłam do windy. Weszłam do środka i zaczęłam jechać do góry.
Weszłam do salonu i odrazu zobaczyłam Renne rozmawiającą z Parkerem. Trzymali się za ręce, a po chwili się przytulili. Na ten widok zrobiło mi się ciepło w środku. To było takie urocze. Przeteleportowałam sie do pokoju Clknta. W śroku Clint czyścił swój łuk, będąc w bardzo dobrym humorze.

- Clint odstaw na chwilę ten łuk i chodź ze mną- powiedziałam z entuzjazmem, ciesząc się jak nigdy.

- Po co? Coś się pali? - zapytał i podszedł do mnie z wymalowanym na twarzy zaskoczzeniem

- Musisz to zobaczyć, bo jakbyś tego nei zobaczył to byś nigdy tego sobie nie wybaczył-powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.

Poszedł za mną. Stał się również podestytowany. Doszliśmy do korytarza wejściowego do salonu. Stanęliśmy przy ścianie, przy której był widok na cały salon. Wychyliliśmy się i zobaczyliśmy ten sam uroczy obrazek. Peter czule przytulał Renne.

- RETER pływa- powiedział uradowany Clint, po czym mnie przytulił i zaczęliśmy skakać ze szczęścia.

AVENGERS - BLIŹNIACZA WIĘŹOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz