🌸 Rozdział X 🌸

868 79 45
                                    

Wszyscy, którzy znali choć trochę Marie D'Agoult, wiedzieli że jest ona zdolna zrobić naprawdę wiele  w kwestiach sercowych. Nie kończyło się to jednak, na szczęście albo nieszczęście, na jej własnym życiu uczuciowym. Przeciwnie, z pasją i powołaniem pomagała w rozmaitych rozterkach miłosnych swoim przyjaciołom, znajomym czy przypadkowym ludziom w internecie.

Niech więc nikogo nie zdziwi fakt, że gdy tylko usłyszała o kłopotach Ferenca, od razu postanowiła mu pomóc. I tak też zrobiła.

- No dobra, Liszt. Zacznijmy może od początku — kogo tym razem masz na oku? - zmarszczyła cienkie brwi i popatrzyła na Węgra uważnie.

- Ale nikomu nie wygadasz, co, Mar? Prawda?

Zaśmiała się cicho i położyła szczupłą dłoń na dobrze zbudowanym ramieniu pianisty. Francuzka po prostu taka była — uwielbiała forsować kontakt fizyczny.

- Pewnie że nie, piękny cepie! A teraz mów jak na spowiedzi, w kim się zakochał nasz casanova?

- Frrrdryk Szoppn… - mruknął bardzo cicho, a dziewczyna poprosiła o głośniejsze powtórzenie personaliów tej osoby. - Ugh, Fryderyk Chopin… - zarumienił się po koniuszki uszu.

- I czemu się tak rumienisz? To normalne, sam mówiłeś mi kiedyś że lubisz ludzi! - machnęła ręką i postanowiła kontynuować wywiad. - Ale powiedz mi, kiedy ogarnąłeś że coś do niego czujesz?

Tu sam interesant musiał się zastanowić. Prawdę mówiąc, sam dokładnie nie wiedział. Teraz tylko stał się tego świadomy, równie dobrze mogło się to zacząć z chwilą, w której nazwał go pięknym kawalerem, kiedy odgarnął jego blond kosmyki za ucho i zaszczycił jego policzek jakże przyjemnym dotykiem, albo też kiedy był zewsząd otoczony informacjami o ich rzekomym związku…

- Ja nie wiem, Mar. Sam nie wiem.

- Widać, że twoja jedyna komórka mózgowa przebywa teraz na urlopie - D'Agoult uderzyła się dłonią w czoło. - Dobra, inaczej. Dlaczego akurat Chopin? Czemu nie, hmm, na przykład George albo ktoś?

- To chodzi chyba o sam styl bycia Fryca. On po prostu zaczarował mnie swoim wdziękiem, podoba mi się nie tylko z wyglądu, no i urzeka mnie jego głos i wogle… - zaczął się plątać. - Szlag, nie jestem poetą, ja nie potrafię tak opisać moich uczuć! Ale po prostu czuję… Że go kocham, Marie.

Brunetka przygryzła dolną wargę. Serce lekko ją zabolało, przecież nie do końca "wyleczyła się" z tego zauroczenia blondynem. Szybko jednak odgoniła od siebie te myśli i wróciła do rzeczywistości.

- Okej. Rozumiem. A czy dałeś mu jakieś sygnały, nie wiem, że on ci się podoba? - zgarnęła niesforny kosmyk czarnych włosów za ucho.

- Ale jak to? - Liszt spojrzał na przyjaciółkę tak, jakby zasugerowała że Mickiewicz i Słowacki się pogodzą. - Jakie sygnały?

- Kodem Morse'a, wiesz? - po raz kolejny uderzyła się dłonią w czoło. - Dałeś mu do zrozumienia, że naprawdę znaczy dla ciebie więcej niż, na przykład, taki Hector? Czy utwierdzasz go w przekonaniu że jesteście przyjaciółmi po grób?

- Chyba to drugie - przyznał zawstydzony pianista po dłuższej chwili.

Kobieta klasnęła w dłonie uradowana. Teraz miała już punkt zaczepienia i mogła spokojnie pomóc chłopakowi w kwestii jego relacji z Polakiem.

- To chyba czas to zmienić, Feri.

- Ale jak to? - Węgier znowu nic nie rozumiał.

- Siadaj i notuj, casanovo. Siadaj i notuj.

Kurtosze i rapsodie || Lisztin Modern! AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz