🌸 Rozdział II 🌸

884 85 36
                                    

Monotonny sygnał połączenia odbijał mu się wręcz echem w pięknej głowie. Lista przekleństw, jakie przychodziły mu na myśl kiedy ktoś nie odbierał (wściekał się wtedy okropnie, bo nie był pewny, czy z daną osobą wszystko dobrze) powiększyła się o kilka nowych wyrazów.

Wreszcie usłyszał po drugiej stronie telefonu melodyjne "halo?" Fryderyka i od razu mu ulżyło. Jego przyjacielowi nic nie było.

- Frycek, jak dobrze cię słyszeć! Co u ciebie, mordo?

- Prosiłem cię, Ferenc, żebyś tak do mnie nie mówił, denerwuje mnie to! - ale rękę dałby sobie odciąć, że Chopin uśmiechnął się na jego powitanie. - Ale nieważne, dlaczego dzwonisz?

- Ale czemu mam tak nie mówić, Frycek? - blondyn zignorował drugie pytanie.

- Brzmisz wtedy jak jakiś dresiarz. To do ciebie nie pasuje, naprawdę! O wiele bardziej mi się podoba, gdy wyrażasz się w bardziej… Bardziej, hm, wyszukany sposób.

- Podoba Ci się? Dwuznacznie to brzmi, hehe - Węgier uwielbiał się z nim droczyć.

- Przestań, Liszt. Powiedz w końcu, czemu dzwonisz?

Czy mu się zdawało, czy Polak właśnie się zmieszał? I zapewne się zarumienił, zawsze się rumieni w takich sytuacjach… To było w sumie urocze, myślał czasami chłopak.

- Pamiętasz jak Ci mówiłem, że Hector jest teraz z Felixem? No a Robert z Klarą, to zapewne wiesz… Więc ubzdurali sobie, że muszą mi kogoś znaleźć. Pewnie właśnie zakładają moje fejkkonto na Tinderze. Idiotyzm, nie?

- Trochę tak, rzeczywiście. Ale nie rozumiem, czemu mi to mówisz? Chyba nie chcą cię zeswatać ze mną, co? - zaśmiał się dźwięcznie.

- Ty idź na wróżbitę najlepiej, Chopin. Dokładnie tak.

Gdyby Fryderyk coś teraz pił, najpewniej oplułby tym fotel stojący naprzeciwko niego.

- JAK TO ZE MNĄ?

- Normalnie, uznali tak po tym jak wspomniałam że ty też jesteś singlem. Chyba że ty i George, no wiesz, ten tego… - zahaczył o interesujący go aktualnie temat.

- George Sand? Wasza pani manager? Co ty, przyjaźnimy się tylko bo mamy paru wspólnych znajomych i mieszkaliśmy jakiś czas obok siebie!

Z gardła młodszego wydobyło się westchnienie, a on sam poczuł dziwną ulgę. A może Robert i chłopaki mieli rację?, pomyślał. Nie, to przez to że znasz George i jej styl bycia i martwiłeś się o przyjaciela. Przyjął więc taką wersję.

- Ferenc? Czemu tak wzdychasz? - przez chwilę zapomniał, że drugi pianista wszystko słyszy.

- Dlatego że znam George. To cudowna przyjaciółka, ale w związku… Hm, współczułbym temu, komu trafiłaby się nasza kochana Sand. Przecież wiesz, że jej sposób bycia jest, no, specyficzny…

Pod tym stwierdzeniem oboje mogliby się podpisać dwoma rękami. Spod pióra tekściarza Came From Vienna, jakim była Francuzka, wychodziły same piosenki o, cóż, dosyć oryginalnej tematyce. Sama Sand ubierała się po "męsku" i tak też ścinała włosy. Nie stroniła też od cygar i drogich alkoholi, a jej cięty język oraz głęboki (jak na kobietę) głos odstraszył już niejednego adoratora.

- Wiem, spokojnie, nie martw się - po raz kolejny Chopin roześmiał się uroczo. - Dobra, Zygmunt chyba mnie woła, muszę coś tam obgadać z panem Fredro. Do zobaczenia, piękny kawalerze!

- Tak, do zobaczenia... Piękny kawalerze! - i rozłączył się ze śmiechem.

- Piękny kawalerze, powiadasz? - wyglądało na to, że Schumann słyszał większą część rozmowy, a pianista miał przekichane. - A mówiłeś, że to nic takiego. No, nieźle! Klara, mówiłam Ci że tak to z nim jest!

Zza jego pleców wyłoniła się niska brunetka o radosnych brązowych oczach. Spojrzała na Węgra z sympatią (ona po prostu każdego lubiła, Robert mawiał że jest za dobra na ten świat).

- Nie przejmuj się Robertem, Ferenc. On już tak ma, wszystkich by najchętniej ze sobą poswatał… -​ spojrzała na swojego chłopaka, jak rozczarowana matka.

- Aleś ty niemiła, ranisz me serce… -​ Niemiec teatralnie złapał się za klatkę piersiową. - Każdego lubisz, a ja to co? Sąsiad?

Wieck zachichotała cicho i dźgnęła go lekko w żebra.

- Powiedziałabym ci, że cię kocham, ale wolę tak nie słodzić, nie jestem w tym dobra. Nieważne, spóźnimy się zaraz! Cześć, Ferenc!

I wyszli z pomieszczenia. A Liszt miał ochotę zabarykadować się w pokoju i nie wychodzić; był pewien że gdy ci dwoje wrócą z randki, Hector i Felix będą wiedzieć o tej rozmowie ze szczegółami. I z pewnością go nie oszczędzą…

🌸

- Juliusz, czemu chciałeś się spotkać tak późno?

Ludwik bujał się lekko na huśtawce przed blokiem, w którym mieszkał. Jego przyjaciel siedział obok, na małej karuzeli która skrzypiała, kiedy za szybko się nią kręciło. Blada skóra tekściarza była skąpana w półmroku.

- Chciałem cię o coś zapytać. To jest… To jest dosyć niezręczna sytuacja, Ludwiku.

Spitznagel przestał się huśtać i spojrzał na bruneta z pewnym niepokojem. Zwyczajnie obawiał się o Słowackiego.

- O co, Julek? Możesz mi powiedzieć, spokojnie.

- Pamiętasz jak mówiłeś mi że… Że, ten no,​ że jesteś… Gejem? - zapytał cichutko, a blondyn pokiwał głową twierdząco. - I p-powiedziałeś, że jesteś we mnie… zakochany? A ja ci powiedziałem, że n-nie jestem homo?

Serce Ludwika przyspieszyło swój rytm, a on sam zaniemówił. Co Juliusz chciał mu wyznać? Wpatrywał się w wąsatego młodzieńca z nabożnym niemal podziwem, jak zwykle zresztą. Uporczywie tasakował go wejrzeniem swoich zielonych oczu i cierpliwie czekał, aż Słowacki zbierze się w sobie i będzie kontynuował.

- To, t-ten no… -​ jąkał się, ale mówił jakoś śmielej. - Kłamałem, Ludwiku. I n-naprawdę chciałbym odwzajemnić to c-co czujesz, ale… Chyba n-nie jestem gotowy... -​ łza ściekła mu po porcelanowej niemal twarzy. - Nigdy nie byłem za-zakochany. Raz t-tylko wydawało mi się, że kogoś kocham. Pamiętasz Ludwikę Śniadecką? Myślałem, że w tym wieku po p-prostu muszę się zakochać, to było jak jakiś o-obowiązek…  Ale nie mogłem szczerze jej pokochać, b-bo… Już wiesz… -​ spuścił głowę, jak dziecko czekające na reprymendę od surowej matki i rozszlochał się na dobre.

Spitznagel wolnym ruchem złapał za policzek niższego chłopaka. Tylko w snach marzył o takiej chwili, na jawie nie śmiał nawet myśleć o tym, że coś takiego mogłoby mieć miejsce. A jednak…

- Julku… -​ zaczął łagodnie, aby uspokoić bruneta. - Wiem że to może być trudne. Pamiętam dobrze, jak ja się stresowałem, gdy miałem Ci wyjawić, że coś do ciebie czuję. Nie bój się, proszę. To nic złego, każdy musi przeżyć swoje pierwsze zakochanie lub zauroczenie. Może to być nieporadne, smutne albo nieśmiało żałosne, ale zawsze będzie wyjątkowe. Jeżeli nie jesteś gotowy, nie szkodzi. Poczekam na ciebie, choćby do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nie płacz, Juliuszu. To ty musisz poczuć, że dasz radę.

A Słowacki, zaskoczony mocą słów przyjaciela, istotnie przestał ronić łzy i spojrzał na niego, wzruszony dogłębnie. Bez słowa wtulił się w młodzieńca, a tamten, przejęty nastrojem chwili odwzajemnił uścisk i pod wpływem emocji musnął wargami czoło bruneta skryte za gęstymi lokami.

Na ten gest zrobiło mu się przykro, że wszystko to mówił Spitznagelowi, aby podbudować swoje zepsute morale. Nie wiedział wtedy jeszcze, jak bardzo skomplikował sytuację...

[A/N] Nigdy nie umiałam pisać romansów, ale ten wyszedł chyba całkiem, całkiem. Macie może jakieś pytania, opinie, skargi, zażalenia, coś? Chętnie wysłucham, tzn. poczytam

Mam nadzieję, że było dobrze, do zobaczenia! ❤️

Kurtosze i rapsodie || Lisztin Modern! AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz