🌸 Rozdział XII 🌸

494 47 18
                                    

— Nie... Nie mogę w to uwierzyć. Jak mogłeś, Hector?

— Felix, zrozum, to nic...

— Nic? Naprawdę, nic?

— Felek, nie patrz tak na mnie, wiesz chyba że nie mam za dużego wyboru w tej sytuacji...

— Nie myślałem że kiedyś mnie tak zranisz, Berlioz. To okrutne. Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanie boleć...

— Wybacz, ale muszę — odłożył kartę na stół. — Uno.

Mendellsohn prychnął demonstracyjnie, upuszczając dramatycznie swoje karty. Był prawie pewien tego, że już nie da się namówić na żadną grę z udziałem jego i jego chłopaka. Nigdy, przenigdy, w życiu.

— To podłe.

— No weź, to tylko gra!

— Podłe.

— Zawsze możemy zagrać w monopoly na rozluźnienie...

— Żebyś znowu podpieprzył mi najlepsze pola? Nie.

Rudowłosy westchnął z pewną rezygnacją i podparł brodę na dłoni.

— To co chcesz porobić? Pozwolę Ci nawet wybrać film!

Kiedy zauważył chytry uśmiech swojego wybranka, wiedział że wygrywa tą rundę, i to nie tylko przez Uno. Fakt, będzie musiał się przemęczyć z filmową biografią jakiegoś malarza, do której obejrzenia Niemiec namawiał go już jakiś czas, ale czego się nie robi dla miłości?

Kilkanaście minut później doszedł do wniosku, że może wcale nie był to taki zły pomysł. W mieszkaniu nie było nikogo poza nimi, przygaszone światła nadawały seansowi klimatu, a film był utrzymany w stonowanych, ciepłych barwach. Sam Hector ułożony był wygodnie w pozycji półleżącej, z tyłem głowy opartym o tors swojego towarzysza. Najwyżej sterczące miedziane kędziory prawie dotykały podbródka bruneta, łaskocząc go w szyję kiedy drugi kompozytor chociaż nieco się poruszył.

Sięgnął po kilka ziarenek popcornu z miski leżącej obok nich, czym wywołał niezadowolone fuknięcie swojego chłopaka. Uśmiechnął się tylko i zabrał się za jedzenie kukurydzy, specjalnie poruszając głową co jakiś czas.

— Co jest, Felek?

— Wiesz przecież co, wredoto. Łaskoczesz w szyję.

— Ale ja nic nie robię!

— Robisz.

— No dobra, robię, ale ty nic z tym nie zrobisz!

— Nie doceniasz chyba mnie i mojej chęci na spokojne obejrzenie filmu.

— Ach tak?

Zanim zdążył wymyślić odpowiednią odpowiedź (bawił się fenomenalnie, to trzeba mu przyznać), urwał w pół słowa. Poczuł bowiem lekką, delikatną rękę ciemnowłosego przeczesującą kolejne kosmyki po to, widocznie, żeby go rozkojarzyć i nakłonić do pozostania w bezruchu. I, szlag, udało mu się. Ale czy Berlioz narzekał? Nie. Wręcz przeciwnie, był zadowolony z efektu swoich sprytnych działań. Nudna biografia przestawała być taka nużąca.

— Mogłem się zacząć miotać wcześniej, huh.

— Czyli że rozkojarzałeś mnie tak tylko po to, żeby dostać trochę uwagi? Jesteś niemożliwy.

— Dziękuję? Staram się.

Usłyszał pełne dezaprobaty westchnienie, więc przekręcił lekko głowę, żeby kątem oka patrzeć na Felixa. Tamten na chwilę przeniósł wzrok z ekranu na Berlioza, co tamten uznał za kolejne swoje małe zwycięstwo.

Kurtosze i rapsodie || Lisztin Modern! AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz