(☆)

1.8K 117 13
                                    

☆

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

—  Wszystko w porządku?  —  zapytał Taehyung.

Jego głos  —  ostrożny, a zarazem troskliwy  —  przukuł uwagę Jungkooka. Jeon spojrzał na Kima znad stosu książek, a Tae odwrócił wzrok, nie mogąc patrzeć w zmęczoną twarz chłopaka. Cienie pod oczami; znużone, często nieobecne spojrzenie; senność, brak energii  —  wczorajszy melanż odcisnął swoje piętno na biednym siedemnastolatku, który spóźnił się na lekcje, a pozostałe prawie w całości przespał.

—  Tak...  —  mruknął.  —  Myślisz, że Wiedźma rzuci na mnie jakąś klątwę, jeśli zejdę na dół do automatu po mineralną?

—  Ja mam wodę. Chcesz?  —  Tae wyciągnął z plecaka butelkę. Widząc niepewny wzrok Jeona, dodał:  —  Nie martw się, nie piłem. Jeszcze nie otwarta.

—  Dla mnie bez różnicy. Daj  —  wychrypiał i machnął dłonią w kierunku starszego. Tae poturlał butelkę w kierunku Jungkooka. Ten otworzył ją powoli, po czym przyssał się i naraz opróżnił prawie połowę jej zawartości.

—  Dzięki  —  odetchnął. Otarł usta wierzchem dłoni, odstawił butelkę na stolik, po czym oparł czoło o chłodny blat.

Tae nadal siedział nieruchomo, przypatrując się czarnowłosemu. Znajdował się naprzeciw Jeona, dlatego widział tylko jego lśniące włosy, teraz mocno zmierzwione od bezustannego przeczesywania palcami. Sam miał ochotę ich dotknąć, zanurzyć dłoń w ciemnych kosmykach... Zupełnie bezmyślnie i pod wpływem chwili wyciągnął rękę ponad blatem w kierunku głowy Jungkooka.

Niestety, a może i stety, palce Kima nie sięgły celu, ponieważ Jeon powoli podniósł głowę. Tae natomiast cofnął rękę i schował ją razem z drugą pod blat stolika.

—  Przypomniałem sobie...  —  zagadnął Kook.  —  Zdaje się, że ty wczoraj chciałeś... ze mną porozmawiać?

—  J-ja?  —  wyjąkał Taehyung, zastanawiając się jednocześnie jak sprawnie uciąć ten niewygodny temat.

—  Tak, ty. Przyszedłeś do klubu... Swoją drogą, skąd wiedziałeś?

Odwrócił wzrok, mocno zakłopotany. Jego serce biło dwa, jeśli nie trzy razy szybciej, lodowate dłonie zaczęły drżeć, dlatego splótł je, nic nie mówiąc.

—  Śledziłeś mnie?  —  padło kolejne pytanie.

Nie chciał jeszcze bardziej zrazić do siebie Jeona, chłopaka, którego kochał i do serca którego zapewne nigdy nie będzie miał wstępu, jednak kiwnął głową, nie widząc innego wyjścia, jak przyznać się mu do wszystkiego. Wczoraj miałeś taki zamiar, dlaczego dzisiaj miałoby być
inaczej?  —  zapytał sam siebie.
Bo Jungkook jest na kacu  —  odpowiedział natychmiast. Bo jesteśmy sam na sam w bibliotece, a nie w klubie pełnym ludzi. Bo nie chcę, by Jungkookie znienawidził mnie doszczętnie...

—  O czym chciałeś pogadać?

—  O niczym ważnym, naprawdę.

Kim Taehyung, ale z ciebie tchórz.

—  Nie wydaje mi się, skoro lazłeś za mną przez niemal pół miasta.

Trafna uwaga  —  przeszło mu przez myśl. Wziął głęboki oddech. Chyba zaraz zniszczę tą w miarę dobrą relację, która zdążyła wytworzyć się między nami...

—  Kocham cię, a to, że zachowywałem się jak homofob, to była tylko gra na użytek mojego brata i ojca.

Jungkook wytrzeszcza oczy; Jungkook śmieje się, myśląc, że żartuję; Jungkook ucieka; Jungkook daje mi w twarz... i dopiero odchodzi. Właśnie w taki sposób mógłby zareagować, gdybym wyznał mu prawdę.

—  Tae, żyj!  —  Kook szturchnął go w ramię.

Ocknął się z zamyślenia. Spojrzał w zmrużone oczy Jeona, zdając sobie sprawę, że wpadł w pułapkę. Muszę powiedzieć p r a w d ę.

—  Jungkook, bo ja...  —  zaczął, lecz nie dane było mu dokończyć. Wybawienie, w postaci Wiedźmy, nadeszło w odpowiednim momencie.

—  Myślicie, że jestem głucha? Doskonale słyszę wasze rozmowy!  —  Pani Chae rzuciła na stolik grube tomiszcza, dokładając im ogrom dodatkowej pracy.  —  Tak sobie beztrosko siedzicie, to może przynieść wam coś do picia?  —  rzuciła sarkastycznie, mierząc ich obu nieprzyjemnym spojrzeniem prawdziwej zołzy.

Jungkook mruknął coś, zamiast odpyskować, jak to miał w zwyczaju. Ból zaczął drążyć w jego głowie zawiłe korytarze, a piskliwy głos pani Chae potęgował go jeszcze bardziej.

—  Przepraszamy, my... my już bierzemy się do pracy  —  powiedział Taehyung. Wstał i sięgnął do pierwszego z brzegu tomu encyklopedii, które przyniosła ze sobą nauczycielka.

—  Pan Jeon się tym zajmie  —  poinformowała pani Chae.  —  A ty zdejmiesz po kolei wszystkie książki, bardzo ostrożnie zetrzesz kurz z półek, po czym ułożysz z powrotem książki, w porządku
a l f a b e t y c z n y m. Rozumiemy się?

Pieć minut później w kompletnym odrętwieniu i zamyśleniu zdejmował książki z kolejnej półki. Pracował w sąsiedniej alejce, do której został odesłany, dlatego mógł odetchnąć od natrętnych pytań Jungkooka. Nie na długo...

Zamarł, gdy usłyszał ciche pukanie w solidny, drewniany regał. Sąsiedni. Zdjął z półki następne książki, by móc spojrzeć w ciemne oczy Jeona, który stał po drugiej stronie.

—  Co ty robisz?  —  wyszeptał Tae.  —  Już i tak mamy wystarczająco przerąbane.

—  Masz.  —  Podał mu coś, co okazało się być niewielkim zwitkiem papieru. Jungkook zniknął, a Tae rozwinął liścik i przeczytał jego treść.

"Powiedz mi.
Nie odpuszczę."

Tae westchnął. A czego ja się spodziewałem? Zastanawiał się przez jedną krótką chwilę, co zrobić. Zignorować? Skłamać?
Lepiej nie... Kłamsta zawsze prędzej czy później wychodzą na jaw. Zresztą nie chciał okłamywać osoby, w której... był zakochany.

—  Nie mam długopisu  —  rzucił półgłosem w kierunku wolnej przestrzeni między książkami. Sekundę później Kook podał mu wspomnianą rzecz, a Kim Taehyung napisał odpowiedź.

( a/n: inny pomysł przeistoczył się w taką oto wersję ^^
Co napisze Tae i jak zareaguje JK? )

ꜰʀᴏᴍ ᴢᴇʀᴏ [🐰 ᴛᴀᴇᴋᴏᴏᴋ; ᴄʜᴀᴛ 🐯]  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz