☆
— Jimin — syknął Kook. — Mam dość biegania po szkole w kompletnych ciemnościach. To idiotyczne.
— A według mnie to świetna zabawa. Poza tym mamy latarkę. — Pstryknął włącznikiem. Światło zamrugało, kryjąc w mroku, a następnie wydobywając z ciemności fragment korytarza. — Chodź, musimy kogoś przestraszyć, zanim ktoś przestraszy nas.
— Daj mi spokój — burknął Jeon, zajmując miejsce na pobliskim parapecie. — Kombinujesz coś. Mój śpiwór sam nie przewędrował spod okna, by dziwnym trafem ułożyć się akurat obok śpiworu Tae. Przeniosłeś go, gdy wyszedłem do toalety, a potem udawałeś, że nic się nie zmieniło.
— Po prostu denerwują mnie te wasze głupie sprzeczki!
— A mnie denerwują twoje marne próby pogodzenia nas ze sobą.
— Wiesz co, masz rację, to bez sensu. Nigdy nie zobaczysz, że się zmienił, bo jesteś uparty jak osioł! I nie potrafisz wyzbyć się uprzedzeń względem Tae, bo... — Wzruszył ramionami. — Nie wiem. Myślałem, że cię znam, w końcu przyjaźnimy się od przedszkola. Ale nagle po tylu latach okazuje się, że jednak nie, nie ogarniam swojego najlepszego przyjaciela!
Zapadła cisza. Jungkook zwiesił głowę, zaciskając palce na krawędzi parapetu. Ma rację — pomyślał. Tae jest w porządku. Kiedyś był wredny, ale przystojny. Teraz jest i przystojny, i miły. Ale długo upierałem się przy swoim — non stop mówiłem, że gardzę Kimem — nie potrafię nagle przyznać, że zmieniłem zdanie. Zdecydowanie jestem zbyt dumny...
— Dobra, nieważne — rzucił Jimin, gdy cisza zaczęła się przeciągać. — Nie było tematu. — Odwrócił się i ruszył korytarzem. Jungkook został sam.
Wkrótce kroki ucichły, korytarz pogrążył się w ciszy. Jungkook usiadł wygodniej, mając zamiar spędzić noc, oparty o chłodną szybę. Nie wróci do sali, nie położy się obok Taehyunga, nawet jeśli miałby ignorować i jego, i Jimina.
Wkrótce usłyszał, a może bardziej wyczuł, że ktoś skrada się korytarzem. Ostrożnie zszedł z parapetu, po czym niespodziewanie dopadł intruza. Przyszpilił go do ściany, czując satusfakcję, że udało mu się kogoś przestraszyć, co początkowo uznał za beznadziejną zabawę dzieciaków z podstawówki.
— Nie ładnie tak spracerować po szkole bez latarki — zakpił wprost w twarz chłopaka. Był pewien, że to chłopak, ściskał raczej męskie, a nie damskie ramiona.
Wspomniana latarka wypadła z dłoni Taehyunga. Uderzyła o podlogę. Znów zapadła cisza. Ręce Kima objęły Jungkooka. Chłopak zamarł. To jakiś żart — pomyślał, zanim czyjeś usta dotknęły jego własnych warg.
Tae uznał, że to doskonały moment, by zrobić coś, o czym od dawna marzył. Kiedy zorientował się, że ma przed sobą Jungkooka, nie wahał się ani minuty. Pozwolił latarce upaść na podłogę, a swoim dłoniom spocząć na plecach Jeona. Chłopak nie zaprotestował. Spiął się jedynie, co Tae od razu wyczuł, jednak pragnienie pocałunku było silniejsze.
Zrobił to.
Złączył usta z ustami Jungkooka.
Zdziwił się, gdy Jeon odwzajemnił pocałunek. Młodszy nie wiedział z kim ma do czynienia, ale pocałunek odebrał mu zdolność racjonalnego myślenia. Uniósł dłonie, przenosząc je z ramion na kark Taehyunga. Rozchylił usta, niemo prosząc o więcej. A jednak ktoś ze szkoły na mnie leci — pomyślał. Na pewno zidentyfikował mnie na podstawie głosu, był świadomy kogo zamierza pocałować...
Ich języki splotły się, oddechy zmieszały.
Cichy jęk opuścił usta Jungkooka...Nagle...
głośne kroki i śmiechy wpełniły korytarz. Światło latarek zaczęło skakać od ściany do ściany. Jungkook oderwał się od chłopaka, którego tożsamości wciąż nie znał. Bez słowa uciekł w drugą stronę, jak najdalej od hałaśliwej grupy, która jakiś czas później zbudziła śpiących nauczycieli.
☆
CZYTASZ
ꜰʀᴏᴍ ᴢᴇʀᴏ [🐰 ᴛᴀᴇᴋᴏᴏᴋ; ᴄʜᴀᴛ 🐯]
Fanfiction{ 𝚍𝚛𝚞𝚐𝚊 𝚌𝚣ęść 𝚔𝚜𝚒ąż𝚔𝚒 "𝚆𝚒𝚗𝚍𝚘𝚠" } » ριѕzєму ησωą нιѕтσяιę σ∂ zєяα « ✩ 𝘨𝘥𝘻𝘪𝘦 𝘛𝘢𝘦𝘩𝘺𝘶𝘯𝘨, 𝘤𝘩𝘤ą𝘤 𝘰𝘥𝘻𝘺𝘴𝘬𝘢ć 𝘱𝘳𝘻𝘺𝘫𝘢𝘤𝘪𝘦𝘭𝘢, 𝘻𝘢𝘤𝘻𝘺𝘯𝘢 𝘻𝘢𝘶𝘸𝘢ż𝘢ć 𝘑𝘶𝘯𝘨𝘬𝘰𝘰𝘬𝘢 ✩ ꜱʜɪᴘʏ: • ɢŁÓᴡɴʏ: ᴛᴀᴇᴋᴏᴏᴋ { ᴛᴏᴘ...