Pov Rose
Było już popołudnie. Siedzę na głowie Tony'emu od wczoraj ale chyba mu to nie przeszkadza. Prawdę mówiąc dopiero co zwlekliśmy się z łóżka. Ubrałam się w to samo co miałam na sobie wczoraj czyli czarną spraną bluzę i legginsy a włosy związałam w niechlujną kitkę. Nie przygotowałam się na nocowanie u... No właśnie kogo? Kim my właściwie jesteśmy. Nie mogę nazwać się jego dziewczyną więc kim? Utrzymanką? Może on chce coś w zamian za swoją pomoc. Rozmyślałam tak obserwując z kanapy jak Tony krząta się po domu szukając jakichś rzeczy. Nie wiem jak on się odnajduje sam w tak wielkim domu.
Zmartwił mnie jednak fakt, że Tony w przeciągu tej godziny zdążył połknąć kilka tabletek. Połykał je jak cukierki. Chciałam zapytać o nie ale coś mnie powstrzymało.
- O czym tak myślisz? - zapytał wychodząc z jednego z pokoi zakładając przy tym bluzkę. Zabrakło mi słów kiedy spojrzałam na jego umięśniony tors i ramiona. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. - Co? - zaśmiał się wyrywając mnie z zamyślenia a ja miałam ochotę spalić się ze wstydu. - Jeśli twoja reakcja będzie taka sama za każdym razem kiedy będziesz widziała mnie bez koszulki to niedługo mi tu padniesz. - parsknął śmiechem - Chociaż mi to pasuję. - dodał.
- Ale śmieszne - burknęłam mając ochotę zapaść się pod ziemię. Opadłam bezwładnie na plecy, wtulając się w miękką skórzaną kanapę.
- Coś nie tak? - zapytał Tony automatycznie znajdując się nad moją twarzą. Przeanalizowałam każdy skrawek jego twarzy. Miał niewielkie wory pod oczami a jego włosy całkiem rozczochrane sprawiały, że wyglądał cholernie seksownie. Chciałam już przygryźć wargę lub rzucić się na niego ale to i tak zapewne doprowadziłoby do jednego.
- Mam pytanie - przełknęłam ślinę, a Tony wykrzywił twarz gotowy do wysłuchania mnie - Czy ty oczekujesz czegoś w zamian za twoją pomoc? - boże jak to musiało okropnie zabrzmieć. Zamknęłam oczy bojąc się odpowiedzi.
- Przecież już ci mówiłem, że nie chcę od ciebie żadnych zwrotów...
- Nie chodzi mi o oddanie pieniędzy. - zaczęłam mówić - Chodzi o coś zupełnie innego.
- Ty chyba nie myślisz, że ja chcę cię wykorzystać? - spojrzał na mnie zaintrygowany a ja spuściłam wzrok. - Cholera ty naprawdę tak myślałaś! Nigdy bym cię tak nie potraktował.
- Właściwie dlaczego? Dlaczego się mną interesujesz? Pomagasz bezinteresownie a tak naprawdę nawet nie wiem kim dla ciebie jestem. - ostatnie zdanie powiedziałam z wyrzutem chociaż nie chciałam. Nie mogłam wypominać mu takich rzeczy. On jest bohaterem, kimś ważnym...
- Już wiem do czego dążysz - Tony spoważniał, a ja spojrzałam prosto w jego szmaragdowe oczy - To co jest pomiędzy nami...To jest... - zmieszał się i zamyślił po czym dodał: - Jesteś ode mnie dużo młodsza, ja nie powinienem...
- Mieszać się w relację z takim dzieckiem? To miałeś na myśli? - wtrąciłam mu się w zdanie.
- Tak - przyznał co lekko mnie zabolało - Ale nie żałuję. Stałaś się dla mnie kimś ważnym i nie chcę cię stracić ale nie możemy też pozwolić żeby ktoś nakrył nas razem - świetnie czyli pomyślał sobie, że zależy mi tylko na tym żeby być rozpoznawalna - Nie chcę żeby media oszalały opisując bzdury na nasz temat, straciłabyś zupełnie życie prywatne, a uwierz nie chcesz tego - pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Ty już się do tego przyzwyczaiłeś prawda?
- Do braku prywatności? - zapytał unosząc brew - Tak, ale przy tobie wcale tego nie czuję. Ciągle ściągasz ze mnie coś nowego. - uśmiechnął się łobuzersko nachylając się i wpijając w moje usta. Leżeliśmy tak na kanapie nie przerywając pocałunków. Robiło mi się gorąco ale Tony bacznie pilnował żeby nie doszło między nami do czegoś więcej. Z jednej strony to rozumiałam ale nie miałabym nic przeciwko. Nie powiedziałam mu jednak tego. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Tony głęboko westchnął i podniósł lekko głowę nade mnie.
CZYTASZ
Jesteś jeszcze za mała / Tony Stark
RomanceZakończone Geniusz, playboy i filantrop czyli dobrze wszystkim znany Tony Stark. Jego życie nigdy nie zmieniło tempa. Imprezy, dziewczyny alkohol... Właśnie, dziewczyny. Co jeśli straci się resztki moralności bo czyiś uśmiech nagle stanie się słońce...