- Jak się czujesz? - zapytał mnie Tony kiedy weszłam do kuchni siadając przy wyspie. Musiałam wyglądać okropnie, przez pół nocy nie spałam bo moja głowa była jak bomba.
- Gdzie są te leki od... - zastanowiłam się nad imieniem wczorajszego lekarza.
- Bruce'a? Wiesz, że to jest ten zielony? - wyminął moje pytanie rozkręcając jakieś ustrojstwo naprzeciw mnie. Wyglądał niezwykle rześko. Miał na sobie biały t-shirt, a jego ciemne włosy układały się niesfornie we wszystkie strony.
- Hulk? Nie powiedziałabym, że jest taki przystojny. - stwierdziłam z zadziornym uśmiechem, a wzrok mężczyzny skupil się na mnie.
- Co?
- Spokojnie, żartowałam... - dodałam powstrzymując śmiech kiedy zobaczyłam w jego oczach złość.
- Leki możesz wziąć dopiero za dwie godziny. - rzucił wracając do rozbierania dziwnego urządzenia.
- Nie wytrzymam. - warknęłam.
- Dasz radę. - spojrzał mi w oczy i potarł moją dłoń. Jego spojrzenie zaparło mi dech w piersiach. On był taki idealny. Nie pasował w ogóle do tego co o nim mówią inni. Nie jest wcale taki okropny mimo, że obrzydliwie bogaty. Nawet Steve, który mówi o Tonym jak o jakimś zagubionym w świecie chłopcu chociaż się przyjaźnią. Ja mam w tym chłopcu jedyne oparcie. Nigdy nie pomyślałabym, że ktoś taki jak ja może siedzieć teraz w domu miliardera, który nazywa mnie swoim skarbem...
- O czym tak myślisz? - zerknął na mnie Tony z uśmiechem. Jego głos wyrwał mnie z zamyśleń i zorientowałam się, że przygryzałam wargę więc pewnie dlatego przerwał mi chwilę melancholii.
- To wszystko jest pokręcone.
- Co takiego?
- Chociażby to, że jeszcze niedawno mieszkałam w tej obskurnej dzielnicy, a dzisiaj siedzę w willi jednego z najbogatszych ludzi w Nowym Yorku, który na dodatek się o mnie troszczy... - zaczęłam gadać ale zrozumiałam, że to nie ma dla Starka żadnego sensu kiedy przypatrywał mi się ze zdezorientowaną miną.
- Jesteś świrnięta wiesz? - zaczął się śmiać. - Widocznie ktoś kto rządzi tym niezwykle źle urządzonym światem chce dla ciebie jak najlepiej.
- Dlaczego wczoraj w ogóle byliśmy w siedzibie? Mogłeś zawieźć mnie po prostu do szpitala. - zapytałam po chwili.
- Jasne jeszcze tego brakowało żeby jacyś beznadziejni lekarze cię badali. - parsknął.
- To mogło wyglądać zbyt podejrzanie. Nie powinniśmy pokazywać się tak często razem wśród tylu ludzi...
- Spokojnie mała. - pokęcił głową z uśmieszkiem. - Nie rozmyślaj za dużo. - zadziwił mnie jego spokój.
- Tony... Słyszałam wczoraj trochę twojej rozmowy z wujem...
- Nie rozmawiajmy o tym proszę. Mam go serdecznie dość. - westchnął zażenowany.
Bałam się cokolwiek odpowiedzieć więc zamilkłam. Wstałam po chwili udając się do łazienki. Oglądając swoje odbicie w tym ogromnym lustrze sama się przeraziłam. Moja twarz oprócz zszytej rany, która jednak nie okazała się tak duża jak myślałam, była cała podrapana, a sine usta nie dodawały jej uroku. Cała byłam obolała i z trudem rozczesałam włosy. Nie chciałam jednak robić z siebie ofermy więc postanowiłam utrzymywać przy Tonym, że wszystko jest w porządku.
Doprowadziłam się do porządku i nawet lekko pomalowałam żeby nie wyglądać tak tragicznie. Ubrałam na siebie pierwsze lepsze legginsy i rozciągniętą bluzkę na ramiączkach którą miałam chyba od zawsze. Wróciłam z powrotem do Tony'ego który uparcie grzebał coś przy tym urządzeniu, które było rozebrane w coraz mniejsze części. Kiedy mnie zobaczył wziął głęboki wdech na co lekko się wzdrygnęłam i po chwili patrzenia na mnie wypuścił powietrze.
CZYTASZ
Jesteś jeszcze za mała / Tony Stark
RomanceZakończone Geniusz, playboy i filantrop czyli dobrze wszystkim znany Tony Stark. Jego życie nigdy nie zmieniło tempa. Imprezy, dziewczyny alkohol... Właśnie, dziewczyny. Co jeśli straci się resztki moralności bo czyiś uśmiech nagle stanie się słońce...