22. Anioł Stróż

4.9K 205 76
                                    

- Jak się czujesz? - zapytał mnie Tony kiedy weszłam do kuchni siadając przy wyspie. Musiałam wyglądać okropnie, przez pół nocy nie spałam bo moja głowa była jak bomba.

- Gdzie są te leki od... - zastanowiłam się nad imieniem wczorajszego lekarza.

- Bruce'a? Wiesz, że to jest ten zielony? - wyminął moje pytanie rozkręcając jakieś ustrojstwo naprzeciw mnie. Wyglądał niezwykle rześko. Miał na sobie biały t-shirt, a jego ciemne włosy układały się niesfornie we wszystkie strony.

- Hulk? Nie powiedziałabym, że jest taki przystojny. - stwierdziłam z zadziornym uśmiechem, a wzrok mężczyzny skupil się na mnie.

- Co?

- Spokojnie, żartowałam... - dodałam powstrzymując śmiech kiedy zobaczyłam w jego oczach złość.

- Leki możesz wziąć dopiero za dwie godziny. - rzucił wracając do rozbierania dziwnego urządzenia.

- Nie wytrzymam. - warknęłam.

- Dasz radę. - spojrzał mi w oczy i potarł moją dłoń. Jego spojrzenie zaparło mi dech w piersiach. On był taki idealny. Nie pasował w ogóle do tego co o nim mówią inni. Nie jest wcale taki okropny mimo, że obrzydliwie bogaty. Nawet Steve, który mówi o Tonym jak o jakimś zagubionym w świecie chłopcu chociaż się przyjaźnią. Ja mam w tym chłopcu jedyne oparcie. Nigdy nie pomyślałabym, że ktoś taki jak ja może siedzieć teraz w domu miliardera, który nazywa mnie swoim skarbem...

- O czym tak myślisz? - zerknął na mnie Tony z uśmiechem. Jego głos wyrwał mnie z zamyśleń i zorientowałam się, że przygryzałam wargę więc pewnie dlatego przerwał mi chwilę melancholii.

- To wszystko jest pokręcone.

- Co takiego?

- Chociażby to, że jeszcze niedawno mieszkałam w tej obskurnej dzielnicy, a dzisiaj siedzę w willi jednego z najbogatszych ludzi w Nowym Yorku, który na dodatek się o mnie troszczy... - zaczęłam gadać ale zrozumiałam, że to nie ma dla Starka żadnego sensu kiedy przypatrywał mi się ze zdezorientowaną miną.

- Jesteś świrnięta wiesz? - zaczął się śmiać. - Widocznie ktoś kto rządzi tym niezwykle źle urządzonym światem chce dla ciebie jak najlepiej.

- Dlaczego wczoraj w ogóle byliśmy w siedzibie? Mogłeś zawieźć mnie po prostu do szpitala. - zapytałam po chwili.

- Jasne jeszcze tego brakowało żeby jacyś beznadziejni lekarze cię badali. - parsknął.

- To mogło wyglądać zbyt podejrzanie. Nie powinniśmy pokazywać się tak często razem wśród tylu ludzi...

- Spokojnie mała. - pokęcił głową z uśmieszkiem. - Nie rozmyślaj za dużo. - zadziwił mnie jego spokój.

- Tony... Słyszałam wczoraj trochę twojej rozmowy z wujem...

- Nie rozmawiajmy o tym proszę. Mam go serdecznie dość. - westchnął zażenowany.

  Bałam się cokolwiek odpowiedzieć więc zamilkłam. Wstałam po chwili udając się do łazienki. Oglądając swoje odbicie w tym ogromnym lustrze sama się przeraziłam. Moja twarz oprócz zszytej rany, która jednak nie okazała się tak duża jak myślałam, była cała podrapana, a sine usta nie dodawały jej uroku. Cała byłam obolała i z trudem rozczesałam włosy. Nie chciałam jednak robić z siebie ofermy więc postanowiłam utrzymywać przy Tonym, że wszystko jest w porządku.

  Doprowadziłam się do porządku i nawet lekko pomalowałam żeby nie wyglądać tak tragicznie. Ubrałam na siebie pierwsze lepsze legginsy i rozciągniętą bluzkę na ramiączkach którą miałam chyba od zawsze. Wróciłam z powrotem do Tony'ego który uparcie grzebał coś przy tym urządzeniu, które było rozebrane w coraz mniejsze części. Kiedy mnie zobaczył wziął głęboki wdech na co lekko się wzdrygnęłam i po chwili patrzenia na mnie wypuścił powietrze.

Jesteś jeszcze za mała / Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz