Herbata

664 74 36
                                    

Jesienna aura coraz bardziej dawała znaki o swojej przybytej obecności w Yokohamie. Jej mieszkańcy powoli zamieniali luźne ubrania na bardziej cieplejsze warstwy przykrywające jak najwięcej centymetrów skóry żeby chłodny wiatr nie miał możliwości smagnięcia jej swym długim językiem. Ciepło pojawiającego się słońca na horyzoncie zaprzestawało działania wycofując się coraz bardziej z odległości planety, a ludzie lubujących letnią porę z utęsknieniem spoglądali w jeszcze jasny nieboskłon przygotowujący się na zaproszenie większej ilości szarych chmur, z których niewiadomo co mogło sypnąć w przyszłych dniach. Kurczący się dzień przemijał nim ktokolwiek mógł się zorientować i każdy był zmuszony do szybszych powitań ciemnych nocy. W tym kroczący Atsushi mający na plecach jedną z cieplejszych bluz należących do wysokiego mężczyzny o czekoladowych włosach. Z samego rana został nią podarowany przez troskliwe, błyszczące oczy. Z początku odmawiał ale ostatecznie uległ nie mogąc zdzierżyć widoku smutnej, ukochanej twarzy. Tak więc podróżował po całym mieście czując na sobie ciepło, a przede wszystkim zapach przez niego ubóstwiany od dawna.

Do domu wrócił wieczorem, kiedy słońce zostało od godziny zastąpione stróżującym księżycem, które miało w swych sidłach każdego podczas swej wart, obserwując dokładnie czujnym okiem. Otworzył kluczem drzwi i wślizgnął się do ciepłego mieszkania jak najciszej się dało. Jednak jego obecność szybko została odkryta przez jasność promieniującej lampki w salonie. Postać latającego bruneta już dawno stała się dla niego codziennością.

- Atsushi-kuuuuun! - Zawołał lądując z młodszym chłopakiem na ziemi. - Za długo cię nie było!

Poskarżył się z niezadowolonym tonem w głosie wprost do jego czułego uszka.

- Osamu-san, proszę zejdź, jaaa... Aaaa psik!

- O Boże! - Mężczyzna wycofał się aby nie zostać zaatakowany przez drużynę glutów, która postanowiła opuścić nozdrza kichającego. - Nie dobrze, Atsushi-kun. Wydaję mi się, że musisz natychmiast zażyć ciepłej kąpieli. Zrobię ci w tym czasie herbatki!

- Uhm, dziękuję - skinął głową w podzięce i chwycił dłoń wstając.

Został w te pędy zaprowadzony do łazienki wraz z ubraniem na przebranie. Ta, niekiedy zbyt bardzo, opiekuńczość od jego mentora bywała tak zaskakująca, że czuł się z tym nieswojo ale także był bardzo szczęśliwy. Zdjął ciężkie ubrania, gęsia skórka pojawiła się szybko więc z lekką niecierpliwością czekał aż woda w wannie się naleje. Para wodna zdobyła panowanie nad pomieszczeniem, a gorąco z wody uspokajało delikatnie zmarźnięte ciało. Najakima powolutku zamoczył się, wszelakie napięcie w mięśniach zanikało.

W tym czasie Dazai, nucąc sobie pod nosem, nastawił i przygotował wszystko co było potrzebne. Napar miał za moment się zrobić, koc już leżał na kanapie czekając na nich obydwu. Okna wszystkie zamknięte na cztery spusty żeby chłód nie mógł się dostać i znów dorwać się do jego uroczego tygryska, który pojawił się po dziesięciu minutach otulony miękkim sweterkiem oraz dresami. Czarne skarpetki izolowały stópki od drewnianej podłogi. Uśmiechnął się do niego promiennie.

Dwójka zakochanych wylądowała na kanapie. Osamu szczelnie przykrył chłopca kocykiem jak i swoimi rękoma z podbródkiem na jego prawym ramieniu. Nim wargi białowłosego zasmakowały ciepłej herbaty, został skradziony u nich słodki pocałunek samej czułości. Atsushi doskonale wiedział, że szykuje się więcej takowych wieczorów. Po każdym powrocie będzie czekać na niego herbatka rozgrzewająca wnętrze oraz ukochany z uśmiechem pełnym słońca.

OneShot's DazatsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz