Fotografie

480 50 0
                                    


Spoglądanie na nagie acz skryte poniżej pasa pod lekką, ciepłą kołdrą ciało kochanka przywodziło na myśl Atsushi'emu podziwianie namalowanego misternie obrazu za czasów renesansu, lecz żadna dłoń ludzka nie byłaby wstanie oddać piękna, które przed nim praktycznie chrapało. Chłopak nie chciał urazić Leonarda czy też jego ucznia, Michała lub innych wielkich malarzy aka rzeźbiarzy jakich nie znał, jednakże rysy tegoż człowieka uchowane za bielą świeżych bandaży sprawiały wrażenie nie uchwytnych do okiełznania ani pędzlem ani dłutem, nie uchwytne tak jak cała osobistość istoty właśnie przekręcającej się na prawy bok, twarzą w jego stronę. Spokojna ekspresja wysyłana w jego stronę zachwycała coraz bardziej i bardziej aż oglądający łapał się na większym skupieniu spojrzenia nawet w najmniejsze nierówności albo liczeniu długich, opadających rzęs tworzących mały cień pod sobą. Nakajima zamknął swoje dwukolorowe oczęta i potrząsnął żywo głową uznając, że już wystarczy tych oględzin, powtarzających się zresztą każdego dnia. Jak długo można zachwycać się jednym człowiekiem? Z kocią gracją zeskoczył z łóżka kierując się w stronę kuchni. Niestety, a może stety, nie uszedł nawet parę kroków gdy para zaspanych oczek o barwie ciemnej czekolady z przebłyskami błyszczącego słońca się otworzyły wprost na jego odkryte plecy.

- Mmm... Atsushi-kun~ - wymruczał ochrypłym głosem. Prąd przebiegł chłopakowi po kręgosłupie.

- Dzień dobry, Osamu-san - odparł mu z uśmiechem, odwracając się do tyłu. - Sądziłem, że pośpisz do jedenastej.

- A która jest?

Zerknął szybko na zegarek wiszący na przeciwległej ścianie obłożonej różnymi fotografiami w dziwacznych ramkach. Głównie przedstawiały ich samych wraz z przyjaciółmi. Wzrok białowłosego nieświadomie wylądował na jednym pod zegarem. Do dzisiaj nie wiedział jakim sposobem Dazai namówił Nakahare i Akutagawe do wspólnego zdjęcia z nimi. Spotkali ich wtedy przez zupełny przypadek (chociaż szczerze w to wątpił), tak też się złożyło, że brunet miał wtedy okres manii fotografowania wszystkiego i najwidoczniej nie mógł sobie darować nawet byłych kompanów. Kto wie z jakich prawdziwych przyczyn. Nie mniej, ciepły, wiosenny krajobraz w środku ruchliwego miasta uchwycony został w wiecznej chwili. Chuuya stał obok niego, najmłodszy z tego grona mógł przysiąść iż ten przez pierwsze sekundy chciał się o niego oprzeć ramieniem jednak ostatecznie chwycił za swój atrybut jakim był kapelusz, a druga dłoń spoczęła na biodrze. On natomiast przyjął zwyczajną pozę z rękoma tworzącymi znak pokoju. Dazai, rzecz jasna, był za nim dzierżąc kij od selfie. Prawą ręką przytrzymywał byłego ucznia, który mimo wszystko pragnął uciec stąd jak najdalej. Na końcu skapitulował prostując się dumnie, wpatrując się chłodno w ekran telefonu. Po wszystkim rozstali się w ciszy, ponowne spotkanie toczyło się w ferworze walki podczas której Atsushi nadal miał z tyłu głowy dzień ich zdjęcia. Być może powodem tego był fakt, że wtedy nie wydawali się dla siebie wrogami a najwyczajniejszymi kumplami. Uśmiechnął się do siebie zaskoczony w głębi.

- Ósma - odpowiedział w końcu.

- Ah! - Zawołał z ognikami podekscytowania. Sekundę później stał obok młodszego tak jak go stworzono. - A więc możemy iść!

- Co? Gdzie iść?

- Hmm... - zastanowił się. - Nie sądzisz, że słowo "tajemnica" brzmi ładnie?

- Słowo "tajemnica" występuje u mnie dwajścia cztery na siedem - westchnął. - W każdej odsłonie.

- W personifikacji też?

- Właśnie z nią rozmawiam.

- Huh, milknę więc - zachichotał znikając już w łazience.

- Co tym razem wymyślił? - Spytał cicho.

Po około godzince wychodzili z domu kierowani Bóg wie dokąd. Ukochany Nakajimy żwawym krokiem pokonywał metry słonecznego chodnika z wielkim bananem na twarzy oraz z małą torbą przy ramieniu z tajemniczą zawartością. Próba podglądania na nic się zdała, był zmuszony na niewiedzę do czasu aż Pan Wielka Zagadka nie wyjawi swych, być może, niecnych planów na ten dzień teoretycznie wolny od pracy.

- Pamiętasz jak sfotografowałem Kunikidę? - Zagaił wesoło wyższy.

- Owszem. Musiałem znowu po ciebie płynąć - zaśmiał się.

Misja zlecona przez dyrektora miała miejsce koło rzeki. Ich trójka przystanęła przy moście żeby chwilę odpocząć i wtedy Dazai zaoferował zrobienia pamiątki. Doppo miał zupełne inne plany, na dodatek był zirytowany niepowodzeniami jakie go prześladowały. Począwszy od ranka gdzie nie był wstanie związać swojego krawata w idealny sposób. Zgroza całkowita. Ognia złości w czarze dolewał jego partner w pracy, który się uwziął na niego, wyznaczając sobie misję żeby go rozweselić. Skończyło się tym, że Atsushi skoczył za nim do wody aby ten się nie utopił oraz piękną fotką ze wściekłym wyrazem twarzy Kunikidy.

- Oh, Atsushi-kun, to była piękna, niezapomniana chwila dla mnie - powiedział rozmarzony.

- Dlaczego...?

- No jak to dlaczego?! To wyglądało jakbyśmy popełniali podwójne samobójstwo! Pełne dramatyzmu, strachu i namiętności podwójne samobójstwo!

A Atsushi sądził, że ten z tym skończył ale jak widać było po jego roziskrzonych oczach gdy to mówił, się mylił.

- Okej, okej - pokręcił zrezygnowany głową.

Następnie został przyciągnięty do czułego pocałunku a długie ramiona otoczyły jego plecy.

- Żartowałem!

- Serio?

- Atsushi-kun, nigdy nie chciałbym twojej śmierci, niezależnie od wszystkiego - oparł się czołem o jego, patrząc ze sporą powagą w swoich oczach. Serce białowłosego zabiło radośnie.

- Nie wiem dlaczego ale przypomniało mi się jak zrobiłeś zdjęcie Ranpo-san i Poe-san.

- Może dlatego, że ich pozycja była dość podobna.

Niezaprzeczalnie, Osamu dorwał tę dwójkę w niecodziennym uścisku za Agencją. To był zarazem dzień odkrycia ich potajemnego związku. Yosano wtedy się pierwszy raz na niego obraziła za okłamywanie jej. Któż by się wszakże spodziewał takie coś po poczciwym Ranpo? Obściskiwanie się za budynkiem pracy było tak zaskakujące, że brunetowi aż aparat upadł. Dowód rzeczowy znajdował się w salonie. Z powodu szacunku dla nich nastolatek nie zamierzał wieszać ich w sypialni. Poza tym byłoby to krępujące.

- Um, faktycznie.

- Chodźmy, już niedaleko - powiedział idąc na przód.

- Dokąd nas kierujesz? Pod wiśnię?

- Zbyt banalne!

- Do parku?

- Nudne!

- Nad rzekę?

- Nie.

- To ja już nie wiem.

Białowłosy na całe szczęście już dłużej czekać nie musiał. Kilka minut później znaleźli się dokładnie pod ich ukochanym budynkiem Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Zamrugawszy parę razy, wszedł do niej ostrożnie.

- Co my tu robimy?

- Zdjęcie! - Mężczyzna wyjął aparat z torby. - Mamy dużo ich ale jak się przyjrzeć, nie mamy fotografii tylko z naszą dwójką. Toż to do nie pomyślenia.

- Ale dlaczego Agencja?

- Rzeka jest naszym początkiem - skinął głową. - Ale to tu wszystko się rozegrało, czyż nie?

- Nie da się nie zgodzić - zaśmiał się lekko pozując z najszerszym i najszęśliwszym uśmiechem.














- Wesołego Nowego Roku Kochani! Niestety shot nie oddaje dzisiejszego wydarzenia ani nie jestem wstanie wymyśleć nic kreatywniejszego w życzenia, ale sądzę, że wiara moja, że ten następny będzie dla was łaskawszy i radośniejszy, wystarczy ^^ Do przeczytania w Nowym Roku, w którym mam nadzieję, iż wszystkie moje plany będą się pomyślnie kończyły oraz będę bardziej systematyczna w pisaniu ❤ Całuski 😘 -

Aurora-chan ❤

OneShot's DazatsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz