Soulmate

1.8K 110 109
                                    

To nie może być prawda - myślał gorączkowo Dazai wpatrując się nieruchomo w zastany widok.

Przed nim rozpościerał się przepiękny obraz na, obsypaną najróżniejszym kwieciem, łąkę z opadającymi nań promieniami letniego słońca. On sam stał w cieniu drzew lasu, pozwalając, żeby przykryły jego osobę od wszelakiej jasności. Świeży zefir doprowadził do jego nozdrzy słodkawy zapach pomieszany ze znaną mu obrzydliwą, metaliczną wonią czerwonej cieczy. Krwi, będącej na jego dłoniach, na jego ubraniach i na wiszącej sylwetce na gałęzi przysłaniającej mu piękno łąki. Ciało wyglądało na zmasakrowane przez dzikie, rozwścieczone zwierzę a ktoś postanowił uwiązać truchło męczennika na drzewie, sugerując śmierć poprzez samobójstwo. Jego zimne, puste oczy skierowane były na wilgotną ziemię niebędącą przysłoniętą trawą. Na owe miejsce upadł na kolana przerażony brunet mający chęci zwymiotowania, jednak zamiast tego drżącą dłonią uchwycił ostrożnie czubek czarnego buta swojego podopiecznego. Z ciemnych oczu popłynęły słone łzy, jakie nie miały od wielu lat okazji poczęstować się delikatnością policzków mężczyzny chwytającego drugą dłonią tkaninę ciemnej marynarki na jego piersi. Krzyk z młodego gardła rozdarł się przez szeleszczące liście uciszające zaciekawione ptaki, które utworzyły zbiorowisko wokół wydarzenia. Ich jasne pióra przysłaniały puste miejsca, przez jakie przeciskało się światło sprawiające, iż stworzenia te jaśniały piękną poświatą, jaką nikt nie zauważał. Nawet one same będące skupione na ruchach poniżej nich. Dazai nagle porwał się na równe nogi próbując zdjąć ciało Nakajimy, aby móc pochwycić je w swe trzęsące ramiona i błagać o wybaczenie przez jego spóźnienie. Zamiast tego ponownie zamarł, zauważając jak dawny strój herszta Mafii, ciąży mu na jego ramionach. Niczym szaleniec, zaczął szarpać się za ubranie, zataczając koła wokół ciała, a w pewnej chwili, przez wystający korzeń, potknął się, lądując na stronie, gdzie królowało światło słońca, które w jednej chwili go zaatakowało. Ponownie krzyk rozniósł się wokół, tym razem będącym odpowiedzią na ból fizyczny. Ogień rozprzestrzenił się po nim całym, tworząc żywe ognisko. Ptaki rozpoczęły śpiewać pogrzebową pieśń. Ostatnim, co ujrzał Dazai, był upadający z drzewa śnieżnobiały tygrys patrzący dzikimi oczami na niego.

Oczy o brązowych tęczówkach otworzyły się gwałtownie, wprost na sufit pokryty ciemnością rzadko rozpraszaną promieniem światła aut na nie dalekiej ulicy. Oddech uwiązł mu w gardle, w pierwszej kolejności sprawdzając zmysłem słuchu czy wokół niego nie ma nikogo lub niczego. Jedyne co słyszał to szum wiatru przedostający się przez otwarte okno. Pot z czoła powoli tworzył cienkie ścieżki, żeby opaść na posklejane włosy. To była kolejna ciężka noc w tym tygodniu, nieoferująca mu żadnego odpoczynku od codziennych trosk. Miał nadzieję, że uda mu się znów ukryć cienie pod zmęczonymi oczyma. Wstał niezgrabnie z futonu i poszurał swoimi długimi nogami wprost do łazienki. Tam dostrzegł, że jest wpół do trzeciej. Z ciężkim westchnieniem obmył twarz chłodną wodą, patrząc później w lustro. Był bledszy i wydawać się mogło, chudszy. Nie dało się ukryć, że wraz z małą ilością snu spadły chęci zaspokojenia głodu. Wszystko wydawało się mdłe i nudne. Jego oczy także były zgaszone, pozwalały dawnemu mrokowi zagościć na byłym miejscu. Jednak nie było w nim żadnego sadyzmu. Nie było szaleństwa. Nie było niczego. Były po prostu mroczne, bez dna z rozlewającym się smutkiem i niewymownym cierpieniem, jakie odczuwał, próbując zepchnąć w głąb duszy. O duszy mowa. Wróciwszy do salonu, gdzie spojrzał w bok na zdjęcie, jakie ustawione było na stoliku, przytłoczyło go. Fotografia przedstawiała jego i Atsushi'ego podczas jednego wypadu do wesołego miasteczka. Mieli tam posprawdzać poszlaki z prowadzonego aktualnie śledztwa. Budka ze zdjęciami aż się sama prosiła, żeby do niej zajrzeć. Długo namawiać chłopaka nie musiał. Po paru minutach mieli po jednej kopii dokumentacji ich zabawy. Dazai w domu wyciął najładniejszą z czterech fotek, powiększył w komputerze, wydrukował i, w tajemnicy przed innymi, włożył do białej ramki. Uklękł przed nim, delikatnie dotykając opuszkami palców szkła. Dlaczego ich więź musi przysparzać tyle bólu?

OneShot's DazatsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz