3.

2K 149 2
                                    


        

          Pech go prześladował. Uświadomił to sobie, kiedy natrafił w lesie na rudą. Krew buzowała mu w żyłach, wciąż też pałał wściekłością, a stopa nadal bolała. Te emocje mogły przysporzyć mu kłopotów. Szedł więc za nią, nie spuszczając z niej swojego wzroku, utrzymując niewielki dystans. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że ten dystans z każdym krokiem coraz bardziej się zmniejszał. I nim się obejrzał, była na wyciągnięcie ręki. Mówią, że nieszczęścia chodzą parami, więc i ten przypadek nie był odosobniony. Właśnie wtedy pod jego stopami trzasnęła gałązka. Rude włosy poszły w ruch, a zieleń oczu spoczęła na jego twarzy. Zmarszczył brwi. Nie spodobał mu się fakt, iż pomyślał o pięknie tego spojrzenia.

– Śledzisz mnie? – Dotarł do niego jej głos.

– O tak – prychnął – nie mam nic lepszego do roboty, niż śledzenie rudej i napalonej smarkuli.

Totalnie zaskoczył go cios, w zasadzie jej ręka na jego policzku, która zatrzymała się z głośnym plasknięciem. Poczuł też nieznaczne pieczenie na skórze. Tego było za wiele. Złapał ją za ramiona i przycisnął do twardej powierzchni drzewa. Jęk, jaki wydarł się z gardła, potwierdził tylko, że nie był delikatny. Nie na delikatności mu przecież zależało. Pochylił się w jej stronę, tak, iż dzielił go od niej zaledwie cal, może mniej.

– Nie waż się więcej tego zrobić, ty mała... – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

Nie przejmował się tym, że robił jej krzywdę, bo zaciskał palce na ramionach coraz mocniej.

– To mnie nie obrażaj – przerwała mu szeptem.

Nie spodziewał się w tym momencie jednego. Własnej reakcji. Zapach ciała, ciepło, zapach jej oddechu, oszołomił go, do tego stopnia, że znieruchomiał, poluźniając uścisk. Reszta potoczyła się lawinowo. Słodycz ust, język badający język, ciało napierające na to jej drobne, jego palce wsuwające się w miękkie włosy. To, co czuł, gdy jej dotykał, gdy smakował, było niczym rażenie prądem – nieoczekiwane, zwalające z nóg. Sam nie wiedział, dlaczego tak się działo, co się właściwie działo. Wiedział jedynie, że chciał więcej. Zjechał wargami niżej, całując zachłannie i kąsając skórę na szyi, zostawiając na niej mokre ślady pocałunków. Pożądanie i podniecenie zaczynało przejmować kontrolę nad umysłem i nie zastanawiając się ani tym bardziej nie kontrolując, wsunął dłoń między uda, chcąc dotrzeć jak najszybciej do gorącej, wilgotnej kobiecości.

          Jak przez mgłę dotarło do niego, że dziewczyna szarpnęła się, wtedy też otworzył oczy. Zaczerwienione policzki, rozszerzone źrenice, urywany oddech. Szarpnęła się ponownie, próbując wyswobodzić z jego ramion.

– Puszczaj!

– A jeżeli tego nie zrobię? – Przekręcił głowę w prawo, mierząc ją kpiarskim wzrokiem.

– Będę krzyczeć.

– Na to mogę przystać. Możesz krzyczeć, gdy w ciebie wejdę, gdy przelecę cię tak, że nie będziesz mogła usiąść...

Zarejestrował szybko unoszące się piersi i uśmiechnął się pod nosem, jednak wyraz twarzy się nie zmienił. Wciąż patrzyła na niego z wściekłością, co osobiście niezmiernie zaczęło go bawić.

– To będzie gwałt. Pojadę prosto na policję, ze śladami na moich ramionach.

– Gwałt? – parsknął. – Myślisz, że musiałbym się uciekać do gwałtu? Jesteś tak nagrzana...

– Uwierzą tobie czy mnie? – przerwała mu, warcząc. – Puszczaj mnie!

Zrobił to. Puścił ją. Stał teraz nieruchomo, obserwując jej plecy, gdy pospiesznym krokiem oddalała się od niego. Do cholery! Nie tak miało być, nie z nią!

Tylko we mnie uwierz ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz