11

1.9K 141 1
                                    

    


          Starr wpatrywała się w śpiące w łóżeczku dziecko ze łzami w oczach. Tak strasznie za Nathanem tęskniła, tak strasznie źle jej było. Gdyby tylko mogła go teraz przytulić, sprawdzić, czy nadal pachnie tak, jak jeszcze przed wyjazdem, to może nie czułaby takiej pustki, ale nie chciała go budzić. Musiała poczekać aż wstanie i wiedziała, że da radę.

          Dotyk na ramieniu wyrwał z zamyślenia, sprowadził na ziemię i spojrzała w bok. Rachel uśmiechała się ciepło. Nie myślała, wtuliła się w siostrę, próbując zapanować nad drżeniem ciała, jakby było jej zimno. Nie wiedziała nawet kiedy znalazły się na ogrodzie, w najdalszej jego części. Została posadzona na huśtawce, do ręki dostała szklankę z bursztynowym płynem, którą podsunął Taylor, zostawiając je od razu same i dopiero wtedy spojrzała na szatynkę.

– Czego potrzebujesz? Rozmowy, płaczu czy ramion?

– Nie wiem – wyszeptała.

          I nagle wszystko zaczęło z niej wypływać; wyrzucane słowa, wyrzucane uczucia, ból, z którym, póki co, nie mogła sobie poradzić. Opowiadała o spotkaniu w barze, o tym, jak się na siebie wydzierali, o pocałunku, o przeprosinach, o czułości. Pominęła tylko to, co zrobił, zanim wyszedł, bo było jej wstyd i to tylko dlatego, że jednocześnie wraz z upokorzeniem odczuwała rozkosz. Gdy skończyła, łzy kapały jedna po drugiej, kończąc żywot w tkaninie koszulki.

– Starr...

– Zapomnę. Zapomnę – powtórzyła. – Miało być inaczej...

– Wiem. Teraz żałuję, że tak cię namawiałam na ten wyjazd.

– A ja nie. Mam Nathana, to on jest najważniejszy. – Starr uśmiechnęła się przez łzy. – A Drake? Drake pokazał mi, że seks może być wspaniały, pokazał mi coś, o czym nie miałam pojęcia, pokazał, że nie tylko jedna osoba ma odczuwać przyjemność... I czułam się przez chwilę wyjątkowo...

– Jesteś wyjątkowa, nie tylko na chwilę.

– Dzięki. – Wyprostowała się, przecierając resztki łez. – Wracam do swojego życia. – I nagle uśmiechnęła się, szczerze. – Przeżyłam swoją wakacyjną przygodę...

– Oh, siostra, siostra...




          Mike wpatrywał się w niego ze zmarszczonymi brwiami. Nic dziwnego, musiał z kimś pogadać, musiał się przed kimś otworzyć, a jego przecież znał tyle lat. Przeszli niejedno. Popełniali błędy. Jak widać, on nadal to robił.

– Błagam, powiedz, że się przesłyszałem...

– Chciałbym. Nawet nie wiesz, ile bym dał, by cofnąć czas. – Drake pociągnął spory łyk, chyba koniaku, i skrzywił się momentalnie. Piekło cholernie.

– Stary, co cię opętało? Jak mogłeś coś takiego zrobić?

Mike momentalnie wstał, podnosząc głos.

Nie wiedział, co miałby mu powiedzieć, jak cokolwiek wyjaśnić, bo tego, czego się dopuścił, nie dało się wyjaśnić, spuścił więc głowę i milczał.

– Kurwa! Mam ochotę obić ci mordę...

– To zrób to – warknął.

– Zależy ci na niej...

– W świetny sposób to pokazałem – prychnął.

– Dobra, dobra. – Machnął ręką. – Spierdoliłeś sprawę, ale może dałoby się to jakoś naprawić. Porozmawiać?

Tylko we mnie uwierz ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz