- ... SĄ bliźniętami.
Anakin poczuł się, jakby grunt zapadł mu się pod nogami. W jednym momencie cały świat stanął do góry nogami.
- Skywalker, ty Sorentiemu wyniki powiesz – rzekł Mistrz Yoda.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Anakin leciał do mieszkania Sika ze ściśniętym gardłem. W jednej chwili jakiś łowca nagród okazuje się jego bratem bliźniakiem? To byłby dobry materiał na film. I jeszcze obawiał się reakcji Sore... swojego brata, teraz musi już go tak nazywać.
W końcu doleciał do mieszkania i od razu zobaczył, że drzwi wcale nie były zamknięte. Anakin ostrożnie wszedł do środka.
W mieszkaniu panował okropny bałagan, jakby ktoś opuszczał je w dużym pośpiechu. Skywalker nie był pewny, co zobaczy.
Zrobił ostrożnie kilka kroków, gdy usłyszał szelest pod sobą. Przez przypadek nadepnął na jakąś kartkę. Anakin podniósł ją i rozpoznał niedbałe pismo Sika.
Jestem na Stewjonie, głosił napis i jeszcze ta plamka w rogu. Czy to była... łza? Sik płakał podczas pisania notatki?
Skywalker ścisnął kartkę i pobiegł do śmigacza. Musi natychmiast wrócić do Świątyni po transportowiec i polecieć na Stewjon. Nie było czasu na wzywanie Rady.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Anakin szybko doleciał na Stewjon i wylądował na obrzeżach małego miasta. Sygnał z komunikatora Sika wskazywał, że łowca był właśnie tutaj.
Skywalker przekradł się między budynkami i zobaczył, że Sik stoi przy wejściu do domu.
- Sik! – zawołał.
Łowca odwrócił się. Po policzkach ciekły mu łzy.
- Skywalker? Co ty tu...?
- Nieważne. Miałeś być na Coursount.
Sik pociągnął nosem.
- N-nie mogłem. Moja mama umiera!
- Co, ale jak?
- Ciężko zachorowała, lekarze mówią, że już nic się nie da zrobić.
Po ostatnich słowach Sik rozpłakał się jak małe dziecko. Anakin przygryzł wargę, ale opatulił brata ramieniem.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- Nie! Nie będzie! Czy ty nie rozumiesz?! Już nic się nie da zrobić. Moja mama jest już praktycznie po tamtej stronie.
- Może, ale jeśli chodzi o twoją mamę...
Wtedy drzwi otworzył Drake Sorenti.
- Sik, dobrze, że już jesteś. To ostatnia prosta.
Sik znów się rozpłakał i wpadł w ramiona ojca. Wtedy Drake zobaczył Anakina.
- Kto to jest?
- Tato, to jest Anakin Skywalker, Mistrz Jedi. Widocznie przyleciał za mną.
Drake przyjrzał się Anakinowi.
- Anakin Skywalker? Syn Shmi Skywalker?
- Tak, znał pan moją matkę?
Mężczyzna wyraźnie się speszył.
- Lepiej będzie jak wejdziecie oboje – odparł wymijająco.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ten twój ojciec jest dziwny – powiedział Anakin, wchodząc po schodach na piętro.
Sik zgromił go wzrokiem.
- Przepraszam.
- Wiesz, co Skywalker? Nie wiem, skąd mój ojciec cię zna, ale trzymaj dziób na kłódkę, bo popamiętasz.
Łowca otworzył drzwi do sypialni i dosłownie wpadł do środka.
Anakin czekał w progu.
Sik usiadł przy łóżku, gdzie leżała Lora Sorenti. Była trupio blada, a ciemno blond włosy miała oklapnięte.
- Mamo... - szepnął łowca.
Kobieta lekko uchyliła oczy i pogłaskała syna po policzku.
- Sik, tak dobrze cię widzieć – powiedziała słabym głosem, po czym głośno zakaszlała.
- Musiałem przylecieć.
Lora lekko się uśmiechnęła i zerknęła na drzwi.
- Anakin Skywalker?
Anakin stanął na baczność, a Sik dał mu znak, żeby podszedł.
- Witam.
- Ale ty wyrosłeś – powiedziała Lora. – Jak ostatnio cię widziałam to byliście tacy malutcy...
- ,,Byliście"? – spytał Sik.
Lora zakaszlała.
- Sik, ja i Drake mieliśmy ci to powiedzieć, gdy skończysz osiemnaście lat, ale zabrakło nam odwagi. My nie jesteśmy twoimi rodzicami.
Nagle Sik zrobił się blady. Wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć.
- Co? Mamo...
- Adoptowaliśmy cię zaraz po urodzeniu. Twoją prawdziwą matką jest Shmi Skywalker, a Anakin... twoim... bratem bliźniakiem.
Po ostatnich słowach, Lora zamknęła oczy i opadła na łóżko.
- Mamo? Mamo! – krzyknął Sik, ale było już za późno.
Lora Sorenti odeszła...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Anakin nie mógł zabrać Sika na Coursount w takim momencie. Szybko powiadomił Radę o sytuacji, a ta, niechętnie, ale zgodziła się, żeby oboje wrócili zaraz po pogrzebie.
W dniu ceremonii pogoda jak na złość musiała być ciepła i słoneczna. Cała rodzina i znajomi zebrali się na małym cmentarzu i trzymali w dłoniach świece. Anakin również trzymał jedną, ale stale spoglądał na Sika.
Jego brat siedział na ławce tuż przed grobem i łkał. I o ile wcześniej starał się sprawiać pozory silnego i twardego, teraz udowodnił, że przyszywana matka była dla niego ważna. Anakin zrozumiał, że nawet łowcy nagród mają jakieś uczucia.
Niedługo potem ceremonia zakończyła się. Wszyscy, a nawet Drake, zaczęli się rozchodzić. Tylko Sik dalej siedział nieruchomo.
Anakin usiadł obok niego.
- Nie mogę uwierzyć – szepnął Sik. – Tyle lat w kłamstwie. Jak mogli mi to zrobić? Byli dla mnie wszystkim.
- Sik, rozumiem cię. Ja... to znaczy my... też straciliśmy prawdziwą matkę. Ja też cierpiałem.
Łowca zacisnął dłonie w pięści i wstał z ławki.
- Wracamy na Coursount – powiedział władczym tonem. – Stewjon to już dla mnie obca planeta.
- Sik...
- Przestań. Jesteśmy braćmi, okej, ale kim ja teraz jestem? Sorentim czy Skywalkerem?
CZYTASZ
Bliźniaki Skywalker || Star Wars
Fanfic||UWAGA! Części od 1-4 przejdą generalną korektę|| Anakin Skywalker - Mistrz Jedi, potężny w Mocy, kochający mąż i wspaniały ojciec bliźniaków. Sik Sorenti - łowca nagród nie stroniący od wszelkich używek. Co ich połączy?