Birds - Imagine Dragons
Minęło parę dni. Connor przekopał miejsce znalezienia ciała wzdłuż i wszerz, przeanalizował wszystko co było do przeanalizowania i przeszukał wszystko, co było do przeszukania i nie znalazł kompletnie nic. Rwący nurt rzeki skutecznie zmył ślady i nawet najlepszy android detektywistyczny nie byłby w stanie niczego odszukać.
Nadszedł w końcu poranek, w którym nie pozostało mu już nic innego, jak przesłuchać Traci. Dziewczyna dostała wezwanie na posterunek, miała się stawić za pół godziny, a android siedział jak na szpilkach. Nie wiedział, czy w ogóle będzie miał siłę spojrzeć jej w oczy. Wiązało się z nią wiele wspomnień, niekoniecznie przyjemnych.
- E, młody! - zaczepił go Hank z biurka naprzeciwko - Pewien jesteś, że chcesz to robić? W końcu rozerwali jedną z twoich na strzępy jak szmacianą lalkę, nie może być ci z tym przyjemnie. Zawsze mogę powiedzieć Fowlerowi, żeby w dupę sobie wsadził całą tą sprawę i tyle.
Porucznik nie należał do delikatnych. Słowa o szmacianej lalce sprawiły, że Connor wzdrygnął się cały. Nie spojrzał na mężczyznę, tylko skupił się na ekranie komputera.
- Nie ma takiej potrzeby, poruczniku. - odpowiedział zimno. Nie miał teraz ochoty się uzewnętrzniać, zresztą nie wiedział nawet za bardzo co ma powiedzieć. Bał się w jakikolwiek sposób wyrażać emocje, bo czuł, że może stracić nad nimi kontrolę. To, że w ogóle były, było dla niego czymś nowym, bo w końcu nie tak dawno nie czuł jeszcze zupełnie niczego. Teraz każda mała rzecz wyzwalała w nim takie rzeczy jak radość, irytację, rozbawienie, przygnębienie czy frustrację.
Prawdę mówiąc, trochę go to przerażało.
- Czy to czują ludzie przez całe życie? - pomyślał z niedowierzaniem. On czuł się tak od niecałego roku i już był tym zmęczony.
Hank, zmarszczył brwi i również skupił się na swojej pracy przy raportach, nieco urażony. Widocznie nie spodziewał się takiego chłodu ze strony Connora.
Na biurku porucznika zadzwonił telefon.
- Ta? - mruknął mężczyzna do słuchawki - Świetnie. Już idę.
Wstał, rozłączając się.
- Chodź, Connor! - rzucił - Przyszła.
***
Say Something - A Great Big World
Oczy o kolorze karmelu pozbawione były jakiegokolwiek blasku. Traci patrzyła na Connora zupełnie obojętnie, wręcz z niechęcią.
- Proszę Cię, byś ze mną współpracowała. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale...
- Daruj sobie. - powiedziała dziewczyna, głosem tak głuchym, że Connor momentalnie zamilkł - Zapytaj o co musisz i pozwól mi stąd wyjść.
Musiał zachować się profesjonalnie.
- Dobrze, jak sobie życzysz. - odpowiedział łagodnie. Po drugiej stronie szyby siedzieli Hank i Gavin Reed i słuchali tego co się dzieje.
- Powiedz mi w takim razie, jak dawno temu Traci zniknęła? - chciał potwierdzić zgodność zeznania dziewczyny ze wszystkimi aktami.
- Około miesiąc temu.
- Czy wcześniej zachowywała się dziwnie, albo nietypowo?
- Nie.
- Na pewno? - dopytał - Nie znikała z domu niespodziewanie, nie otrzymywała dziwacznych wiadomości, nie zmieniła zwyczajów?
CZYTASZ
Niestabilny system
Fanfiction,, Niestabilny system przyniósł mu mnóstwo problemów. Mnóstwo bólu. Mnóstwo niepowodzeń. Ale niczego nie żałował. Czuł furię, czuł determinację. Czuł, że żyje.'' Detroit, rok 2039. Po rewolucji pozornie wszystko układa się coraz lepiej. Androidy i...