Sweet but Psycho - Ava Max
- Możesz mi pomóc? – do uszu chłopaka dobiegł przytłumiony głosik – Mam z tym problem.
Podniósł głowę znad papierów, rozłożonych na biurku. Siedział na komendzie i czekał, aż Hank upora się z odprawą, jak zawsze. Tym razem mieli próbować schwytać trzeciego podejrzanego z listy Trembleya. Był to chłopak, prawie że dzieciak jeszcze z pobliskiego liceum i ich ostatnia szansa. Connor nie miał zamiaru dać mu zwiać, czy popełnić samobójstwa.
Teraz jednak sprawa wyleciała mu całkowicie z głowy, bo przed nim ukazał się dosyć niespodziewany widok. Chloe, bo to najwyraźniej była ona, chwiała się pod ciężarem stosu segregatorów, sięgającym ponad jej głowę.
- Mógłbym... - odezwał się, uśmiechając się pod nosem. Miał ochotę trochę się z nią podrażnić. Nawet nie zauważył kiedy zaczął się przy niej czuć tak komfortowo. – Ale niestety jestem kontuzjowany. Ktoś mnie wczoraj postrzelił.
Zza sterty dokumentów dobiegło go oburzone prychnięcie.
- Nie jesteś kontuzjowany, tylko złośliwy. Nie denerwuj mnie, zawsze mogę poprawić w drugą nogę! – zagroziła, usiłując odstawić segregatory na biurko, ale w porę zorientowała się, że jeśli się schyli, wszystko runie.
- Tak? – zapytał, uśmiechając się jeszcze szerzej i zakładając ręce za oparcie fotela przy biurku – A jak masz zamiar to zrobić? Bo z tego co widzę, ręce masz zajęte...
- Connor! – pisnęła dziewczyna, podskakując nerwowo, jak rozzłoszczony ptaszek.
Chłopak roześmiał się i w końcu wstał, zabierając bez wysiłku ponad połowę sterty z jej ramion, odsłaniając jej poirytowaną buzię. Atmosfera między nimi zdążyła się od wczoraj całkowicie oczyścić. Spędzili razem cały wieczór, najpierw opracowując kolejny plan działania, a następnie grając w Scrabble, tak jak to sobie kiedyś obiecali. Hank z początku ich obserwował, ale z chwilą kiedy na planszy pojawiło się słowo acetyloceluloza spasował i oznajmił, że idzie spać, więc to android musiał odwieźć dziewczynę do domu.
Dobrze mu było w jej towarzystwie i szczerze nawet nie pamiętał jak było zanim zjawiła się w ich życiu. Wydawała się elementem tak naturalnie pasującym, że nie wyobrażał sobie, by mogło jej nagle zabraknąć.
- Co z tym zrobić? – zapytał, przechylając nieco ciężar ciała, na nogę, która była całkowicie sprawna.
- Do archiwum. Kapitan Fowler prosił.
Chłopak ruszył przed siebie, słysząc kroki przyjaciółki za sobą, po czym otworzył odpowiednie drzwi łokciem i położył wszystko na stole.
-Z tego co widzę, to powinno leżeć o tam wysoko... - odezwała się blondynka, zadzierając głowę - Podsadzisz mnie?
- Słucham? - zapytał zaskoczony, unosząc brwi.
- Nie rób takiej miny, nie jestem aż taka ciężka - roześmiała się, biorąc w dłonie część segregatorów.
Connor nie był pewien czy to dobry pomysł, ale w końcu zbliżył się do niej, schylił się i pozwolił jej wspiąć się na swoje ramiona, co dla jakiekolwiek człowieka z pewnością byłoby niemożliwe bez dłuższego treningu i wyjątkowo dobrej równowagi, z rękoma pełnymi teczek. Udało im się dostarczyć dokumenty bezpiecznie na właściwe miejsce zarówno za pierwszym razem jak i za drugim. Z trzecią turą też pozornie wszystko szło dobrze, aż do momentu w którym Chloe nie obsunęła się stopa i z piskiem nie zsunęła się w dół, w ostatniej chwili łapiąc chłopaka za szyję i zawieszając mu się na plecach jak mała koala.
CZYTASZ
Niestabilny system
Fanfiction,, Niestabilny system przyniósł mu mnóstwo problemów. Mnóstwo bólu. Mnóstwo niepowodzeń. Ale niczego nie żałował. Czuł furię, czuł determinację. Czuł, że żyje.'' Detroit, rok 2039. Po rewolucji pozornie wszystko układa się coraz lepiej. Androidy i...