______________________________________
*
Biegłam przed siebie chcąc jak najszybciej dotrzeć do parkingu na którym czekała na mnie Ola. Miałyśmy szukać go razem. Tak się boje...
*
______________________________________*ŁUKASZ POV*
Postanowiłem że zaprosze do nas dziewczyne. Wydawała się być godna zaufania i no co najważniejsze chyba spodobała sie Wiktori. Ona też zasługuje na szczęście. Właśnie przekroczyliśmy próg rezydencji.
-To jak? Oglądamy coś?- zapytałem
-Jasne- odpowiedziały jednocześnie
Wybrałem horror bo wiem że Wika się ich boi i wiem że Marek skończył w moich objęciach jak ostatnio oglądaliśmy. Postawiłem na ,,Laleczka Chucky 2,, nowa część zapowiadała się zajebiście.
*timeskip*
Film się skończył. Tak jak podejrzewałem. Wiktoria już w 10 minucie była przytulona do Oli.
Postanowiłem zagadać.
-Mieszkasz w Szczecinie?- zapytałem
-Właściwie to szukam tutaj jakiegoś mieszkania najlepiej ze współlokatorem bo ja taki nieogar troszkę i pomyliłabym daty przelewu albo coś. Aktualnie zatrzymałam się w hotelu i szybko przyjechałam do szpitala. Mogłabym mieszkać z babcią ale ona sama mieszka ze współlokatorem i nie ma miejsca. Mieszkałam w Warszawie. Rodzice jakoś szczególnie się mną nie przejmowali. A gdy wyznałam że jestem homo to cała rodzina się ode mnie odsunęła i musiałam się wyprowadzić z domu- powiedziała
-Marek ma tak samo z rodzicami. W sensie myślą że pieniądze zastąpią mu ich i się nim nie przejmują. Tęsknie za nim. Za jego uśmiechem- wyznałem
-A co do ciebie. To możesz tu zamieszkać. Mamy jeszcze wolny pokój- uśmiechnąłem sie ciepło
-No właśnie. Proszę. Zgódź sie!- błagała ją Wika
-Jezuu oczywiste że chce. Dziekuje wogóle za taką propozycje- przytuliła Wike a potem mnie. W tym momencie zadzwonił mój telefon
-Nieznany- powiedziałem cicho i odebrałem
-Halo?- zapytałem
-dzień dobry. Pan Kruszel sie wybudza- odpowiedział głos po drugiej stronie słuchawki
-Dziękuje. Zaraz będe- rozłączyłem się
-Maruś się obudził!- krzyknąłem biegnąc do drzwi. Dziewczyny zrobiły to samo. Ubraliśmy buty i wybiegliśmy do auta. Jechałem najszybciej jak mogłem. Mój skarb się wybudza. Stanąłem przed szpitalem i wybiegliśmy z auta.
-Dobry! Dzwonili do mnie że Marek Kruszel się wybudza. Gdzie jest teraz!- zapytałem szybko recepcjonistki
-Jest na badaniach w sali 210. Proszę poczekać przed salą na której leżał- odpowiedziała spokojnie. Pobiegłem pod sale chłopaka. Nie było jego łóżka a pani Bogusława spała. Nic dziwnego. Jest 1 w nocy. Pozostało nam tylko czekać.
*POV MAREK*
Zacząłem otwierać oczy. Ból głowy był nie do zniesienia. Zauważyła to jakaś baba i podbiegła do mnie. Gdzie ja jestem? Gdzie jest Łukasz? Zobaczyłem rażące światło nad sobą
-Zabieramy na badania!- usłyszałem krzyk skierowany do zapewne tej babki. Kilka osób zaczeło pchać moje łóżko do jakiejś sali
-G-gdz-gdzie jestem?- wyszeptałem
-Jest pan w szpitalu. Pański chłopak i pańska siostra już jadą- odparła
Jaki chłopak? Jaka siostra? WTF
Kurwa co jest.
-A j-jjak wyglądają?- zapytałem a najprawdopodobniej pielęgniarka spojżała dziwnie na mnie
-Mam kilka sióstr- skłamałem
-Pański chłopak to wysoki niebieskooki szatyn. A siostra ma niebieskie długie włosy i zielono niebieskie oczy- odparła gdy wjechaliśmy do jakiejś sali
Łukasz i Wika!!! Tylko czemu Łukasz powiedział że jest moim chłopakiem.
-Dzień dobry. Nazywam się Damian Metrof i jestem pana lekarzem prowadzącym. Niech pan powie, jak się pań czuje?- zapytał
-Głowa mnie napierda...eee to znaczy boli mnie strasznie- odparłem
-mhm rozumiem. Będzie pan miał zaraz badania. Ale mam jeszcze parę pytań do pana- powiedział
-Słucham-odparłem gdy pielęgniarka dała mi jakieś leki. Prawdopodobnie na ból głowy.
-Ile dziennie pan pije?- zapytał
-Nie wiem. Pół butelki wody. Jakoś tak. Nie umiem dokładnie powiedzieč- odparłem a Metrof coś zapisał. Dziwny gościu, z dziwnymi pytaniami
-Stresuje sie pan ostatnio?- zapytał
-Trochę. Tak normalnie jak każdy normalny człowiek- odparłem. Ten znowu coś zapisał. Nie podoba mi się to
-Ma pan trudności ze snem lub nie wypoczywa pan odpowiednio?- znowu zapytał. Ja pierdole
-Nie, nie mam trudności ze snem i wypoczywam tyle ile powinienem- odparłem zirytowany
-Dobrze. Ostatnie pytanie. Czy głodzi się pan?- zapytał podejrzliwie.
-Wypraszam sobie! Chce pan ze mnie zrobić jakiegoś wariata! Oczywiście że nie. Czy wyglądam na chorego?!- krzyknąłem. Na każde pytanie skłamałem. Głodze się bo jestem gruby. Karina to potwierdziła. Pić mi się nie chce i rzadko kiedy coś pije. Nie umiem często zasnąć i stresuje się całą sytuacją związaną z Łukaszem. Właśnie
-Łukasz Wawrzyniak! Trafił tu w tym samym momencie co ja. Z tego co pamiętam kaszlał krwią! Co z nim?!- krzyknąłem przypominając sobie
-Został wypisany już pierwszego dnia. Musi rzucić palenie. Co do pana. Leżał pan nieprzytomny tydzień. Jak wszystkie badania dobrze wyjdą to nie będę widział przeciwwskazań żeby mógł pan jeszcze dzisiaj wyjść- odpowiedział. Nie mogę się doczekać kiedy zobacze Łukasza.
Po wszystkich badaniach kazali mi usiąść na wózek i zawieźli mnie do mojej sali. Co dziwne jak byłem na jakimś prześwietleniu to przewieźli tu moje łóżko które pościelili. Usiadłem na krawędzi. Właśnie przechodziła pielęgniarka
-Przepraszam. Zawoła pani Łukasza Wawrzyniaka?- zapytałem z nadzieją
-Do momentu przyjścia lekarza z wynikami badań nikt nie może pana odwiedzać. Przykro mi- odparła sucho
-O witaj chłopcze!- usłyszałem głos starszej pani która się obudziła
-D-dzień dobry?- odpowiedziałem
-Masz wspaniałego ,przyjaciela,- zrobiła cudzysłów palcami i uśmiechneła się -widać że czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń- odpowiedziała na co się zarumieniłem
-Czemu?- zapytałem
-Kiedy tu trafiłeś on też tu był. Tylko na sali na innym piętrze. Nie przejmując sie swoim zdrowiem od razu przybiegł do ciebie. Płakał jak wywieźli cie do sali badań. Potem go wypisali a on siedział u ciebie cały dzień trzynając za rękę. O 22 kazali mu wyjść bo godziny odwiedzin się skończyły. Skończyło się na tym że przez pierwsze 3 dni musiała wynosić go siłą ochrona. Nie chciał cie zostawiać. Miły chłopak z niego. Z tej Wiktori też laska. Oboje bardzo uprzejmi. Jednak mogła być tu tylko jedna osoba. Dlatego Wikusia siedziała na korytarzu i czekała na 22 żeby Łukasza znowu siłą nie wynosili. Teraz też jest w szpitalu. Kazał zadzwonić do siebie jak się obudzisz Marku- odpowiedziała staruszka
Byłem cały czerwony
-N-naprawde?- zapytałem
-tak- uśmiechneła się ciepło
-Jednak. On jest tylko moim przyjacielem. Nic do mnie nie czuje. Każdy przyjaciel by tak postąpił- odparłem smutno
-A ty? Czujesz coś do niego?- zapytała
-J-ja? Kocham go. Niestety nie odwzajemnia tego- odpowiedziałem
-Powinieneś mu wyznać co czujesz- gdyby to było takie proste
-Nie mogę. Nie chce stracić przyjaciela.- odpowiedziałem
W tym momencie do sali wszedł nasz kurwa Damianek z kartkami w łapie. Najgorszy lekarz na świecie
-Panie Marku. Nie widzę przeszkód. Badania wyszły dobrze. Pielęgniarka przyniesie panu wypis i może pan opuścić szpital- odpowiedział
-Czy teraz może mnie wreszcie odwiedzić Łukasz Wawrzyniak?- zapytałem zirytowany
-Tak. Może nawet cała trójka wejść. Zawołam- odpowiedział i wyszedł
-Trójka?- zapytałem
-Ah taak. Moja wnuczka. Oni ci już wszystko wyjaśnią. Ona i Wiktorcia by do siebie pasowały. Myśle że się sobie spodobały- odparła
Dużo mnie ominęło. Drzwi do sali się otworzyły a stanął w nich Łukasz z dużym uśmiechem
-Maruuuuś!!!- krzyknął i podbiegł do mnie z całej siły tuląc do siebie
-Cześć Łuki- zachichotałem i przytuliłem bruneta z całej siły
-Jestem Ola- odparła dziewczyna
-Marek- uśmiechnąłem się i uścisneliśmy dłonie
Rzeczywiście byłaby z nich piękna para...Jak zawsze mam nadzieje że się podobało. Przez weekend może nie być rozdziału ale postaram się napisać. Dziękuje za przeczytanie i do następnego. Bayo
CZYTASZ
kruche szczęście | KXK *Zakonczona*
FanficPLS NIE KOMENTUJCIE TEJ KSIAZKI. Z GORY DZIEKI !ZAKOŃCZONA! Mając cie przy sobie byłem szczęśliwy. Ale niestety... szczęście jest bardzo kruche. Opowieść o 18 letnim Marku i 25 letnim Łukaszu. ,,Dla Ciebie mogłem udawać, że byłem silny, kiedy byłem...