piętnaście

1K 49 12
                                    

*
Te ostatnie cztery dni Łukasza są najgorsze do wspominania. Nienawidzę siebie. Czemu mu uwierzyłem....
Zacząłem czuć się słabo przez ten płacz
*
                           4 DNI
Obudziłem się rano obok Marka. Jest słodki. Dzisiaj muszę zacząć przygotowywać się do śmierci. Nie chce tego ale wyboru nie mam zbytnio.
Wczoraj prosiłem Kube, Wike i Ole o to żeby zaopiekowali się Markiem i nie dopuścili żeby mu się coś stało. Byli źli na mnie. Nie wiedzieli co planuje i myśleli że zaczne sie leczyć. Ale nie... Nie chce żeby moja kruszynka płakała z mojego powodu.
Chce spędzić z nim te kilka dni. Chce mieć go przy sobie. Marek od wczoraj się dziwnie zachowuje. Siedział do późna w łazience i poszedł spać w bluzie zakazując mi dotykania jej. Kocham go ale boje się
                   *MAREK POV*
Obudziłem się obok mojego chłopaka. Nie spał już tylko mi się przyglądał.
-Heeej- wyszeptałem
-Cześć Maruś- odpowiedział cmokając mnie szybko w usta
-Co jemy?- zapytał
-Eeeeee... NALEŚNIKI!- krzyknąłem
-Hahaha... To zbierz się a ja ide robić- zaśmiał się jeszcze raz całując mnie w czoło i wychodząc z pokoju. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór. W moich oczach pojawiły się łzy. Poszedłem do łazienki i usiadłem tam gdzie wczoraj. Podwinąłem rękaw bluzy patrząc na lekko zakrwawiony bandaż. Odwinąłem go a moim oczom ukazała się czerwona pocięta ręka. Okropnie to wygląda. Zawinąłem na wszelki wypadek nowym bandażem i zsunąłem rękaw bluzy. Po ogarnięciu się wyszedłem na korytarz w celu zejścia na dół
-Hejka- usłyszałem i poczułem mocny ból na moich ranach
Syknąłem z bólu
-Co jest?!- usłyszałem zmartwioną Ole
-Nie! Nic!- usmiechnąlem się sztucznie wyrywając swoją rękę
-Mare! Pociąłeś się! Czemu?!- zapytała krzykiem
-Masz im nic nie mówić- wyszeptałem
-Jak obiecasz że już nigdy tego nie zrobisz. Wiem jak się teraz czujesz. Ale nie tnij się. Ja z tym skonczyłam więc ty tez dasz rade. Wierze w ciebie- powiedziała dziewczyna
-Dobrze. To przez chorobę Łukasza. On nie może mnie zostawić. Chciałbym się z nim zamienić tak żebym to ja był chory- powiedziałem
-Marek. Nie martw się ok? Będzie dobrze wszystko. Mamy 21 wiek. Wyleczą go i kiedyś jako stare małżeństwo będziecie siedzieć i to wspominać- powiedziała
-Ale w Polsce pary homoseksualne nie mog...- nie dokończyłem bo mi przerwała
-Być może to się zmieni. A jak nie to za granicą można- pocieszyła mnie
-W ogóle jak tam z Wiką? Co jest między wami?- zapytałem
-Ehhhh przyjaźń- powiedziała smutna
-Czujesz coś do niej?- zapytałem
-Tak. Kocham ją kurwa. Jak ją pierwszy raz zobaczyłam... Od razu mi się spodobała ale ona...- zacieła się
-Ona nic do mnie nie czuje- dodała
-Oszalałaś?! Ona cie kocha. Widać to po niej a po następne mówiła to samo co ty teraz- oznajmiłem dziewczynie
-Serio?! O kurwa! Jest!- krzykneła
-Dzisiaj zaprosze ją na randkę i poprosze o chodzenie. Dobry pomysł?- zapytała
-Bardzo dobry- zaśmiałem się
-Maaaaruś. Gotowe!- usłyszałem
                 *ŁUKASZ POV*
*timeskip*
Było ok godziny 17. Spędziłem ten dzień w łóżku z Markiem😏.
Dzisiaj muszę kupić potrzebne do śmierci rzeczy i przy okazji odwiedze panią Bogusławe.
-Maruś ja idę- wyszeptałem całując go na pożegnanie. Nie chce go zostawiać.
-Ehhhh no dobrze. Nie powiesz mi gdzie?- zapytał
-Nie. Kuba do ciebie przyjdzie bo z tego co wiem dziewczyny idą na randkę a nie chce żebyś sam siedział. Kocham cie- cmoknąłem go jeszcze raz po czym otwirzyłem drzwi
-Pa- rzuciłem
-Pa- odpowiedział
Wsiadłem do R8 i odjechałem z piskiem opon. Najpierw jade do pasmanterii.

-Dzień dobry- powiedziałem widząc za ladą starszą kobietę
-Ooo dzień dobry- odpowiedziała odkładając na bok gazetę którą czytała
-Co podać?- zapytała
-Emmm proszę kilka kartek i kopert, żyletke i jakiś ładny długopis- wyszczerzyłem się
-Już, już- zaczeła szukać
-W tych czasach trudno o faceta który jeszcze używa do golenia żyletek- dodała z lekkim uśmiechem
-No widzi pani- oddałem uśmiech
-Będzie pan wysyłał listy?- zapytała
-Taki mężczyzna w tych czasach. To niespotykane że zamiast wysłać sms pań chce pisac- dodała ze śmiechem
-Będą to listy dla mojego ukochanego- oznajmiłem
-Ajjj cieszę się że nie kryje się z tym pam. Dzisiejsza nietolerancja jest straszna- odparła kładąc żyletke i długopis na ladzie
-Miałam kiedyś narzeczoną. Byłam w wieku na oko 26 lat i bardzo się kochałyśmy. Niestety ona zachorowała na nowotwór. W tedy  były inne czasy i nie dało się już nic z tym zrobić. Bardzo to przeżywałam. Dzień przed śmiercią mi się oświadczyła- wskazała na pierścionek ze smutnym uśmiechem
-Gdy umarła chciałam odebrać sobie życie ale mnie powstrzymano. Młody człowieku... Ciesz się że żyjesz w czasach w których taką chorobe da sie wyleczyć- powiedziała kładąc koperty i kartki na ladzie
-Ile place?- zapytałem
-Ojjj nie. Za darmo młody człowieku. Jesteś prze sympatyczny odparła
-Dziękuje i dowidzenia- wyszedłem słysząc pozegnanie staruszki
Muszą Marka pilnować. Nie może się zabić...
Wszedłem do szpitala w którym dowiedziałem się okrutnej prawdy. Wszedłem do pokoju babci Oli
-Dobry wieczór- przywitałem się
-Ooooo Łukaszku wejdź- uśmiechneła się ciepło
-Przyszedłem z panią porozmawiać- odparłem smutno
-Co się dzieje?- zapytała
Wziąłem krzesełko i usiadłem obok niej
-Jestem chory. Gdy tu trafiliśmy okazało się że mam raka. Zdecydowałem ze nie będę sie leczył. Już teraz i tak nie ma czasu. Nie chciaełm żeby Marek oglądał mnie jak bez włosów żygam. Zostało mi cztery dni wraz z dzisiejszym. Chce to sam zakończyć i ufam że pani nikomu tego nie powie. Chce się tylko wyżalić- zacząłem -Nie chce żeby Marek był smutny ale i tak umrę. Nie zmienił tego. Nie chce żeby Marek płakał lub się okaleczał. Jest wspaniały i kochany. Niech pani obieca że jak pani wyjdzie to zamieszka pani w rezydencji i zajmie się moim Mareczkiem- wyszeptałem ostatnie zdanie płacząc
-Łukaszku! Co ty opowiadasz?!- krzyknęła staruszka
-Zostawiasz Marka który cie kocha. Wiem że nic nie możesz zrobić. Nie powiem im dlatego że takie mam zasady i zajme się nim. Ale spędź z nim te dni najlepiej jak umiesz i wpadnij do mnie jeszcze- powiedziała ze łzami w oczach
-Mam listę. Co zrobię przed śmiercią. Jeszcze dzisiaj muszę pojechać w jedno mjejsce- powiedziałem wyciągając listę
Cztery rzeczy na cztery dni...
*timeskiiiip*
Była 23 a ja właśnie wysiadłem z auta. Wszedłem do domu zastając na kanapie całujące się dziewczyny. Awewewwww słodko. Nie chciałem im przeszkadzać więc poszedłem do Marka. Spał. Poszedłem się ogarnąć i położyłem wtulając w Marka...

______________________________________
Mam nadzieje że rozdział się podobał. Przepraszam za tego Łukasza ale do tego prowadziła od początku fabuła. Dzieki za przeczytanie. Do następnego. Bayooo.

kruche szczęście | KXK  *Zakonczona*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz