Rozdział 1

5K 270 20
                                    

W ponurej gospodzie było tłoczno. Wielkie palenisko oświetlało duszne wnętrze. W powietrzu czuć było zapach dymu i piwa. Ponury barman wycierał brudne szklanki jeszcze brudniejszą szmatką. Wokoło rozbrzmiewały głośne rozmowy i krzyki.

Z otwartych na oścież drzwi wdarł się podmuch zimnego powietrza. Do środka weszła niepozorna zakapturzona postać. Przybysz rozejrzał się dookoła i usiadł w kącie. Szybko dosiadło się do niego dwóch zawadiaków z kuflami w rękach.

- Twoja mamusia wie że tu jesteś chłopczyku? - ryknął jeden z nich

Postać pozornie nie zareagowała, jednak uważny obserwator mógłby zauważyć, że jej ręka powoli powędrowała do kieszeni płaszcza.

- Co, boisz się że będziesz miał kłopoty w domu? - powiedział drugi, najwyraźniej zawiedziony, że przybysz nie wpadł w gniew. - Oj nie martw się, jak będziesz grzeczny to nic ci nie będzie.

- Taa może cię jeszcze mamusia pozna - dodał poprzedni i obaj wybuchnęli głośnym śmiechem.

- Martwię się raczej o was. - wymknęło się nieznajomemu

- Takiś chojrak, co? - warknął groźnie zwalisty mężczyzna - Jeszcze zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.

Mówiąc to, spojrzał w oczy nieznajomego i prawie się wzdrgnął, bo zdawało mu się że patrzy nie w oczy, ale w głębokie studnie bez dna, nieznające ni strachu ni litości.

Dopiero gdy usłyszał chrząknięcie swojego kolegi uświadomił sobie że siedzi i gapi się bez ruchu.

- Eee to ja już chyba sobie pójdę... - powiedział szybko.

Mówiąc to, szturchnął kompana, a później razem wstali i odeszli szybkim krokiem.

Gdyby teraz ktoś uważnie popatrzył na nieznanego przybysza siedzącego w kącie ciemnej, zadymionej gospody, może dostrzegłby pod głębokim cieniem kaptura półuśmiech błąkający się na jego wargach.

Piąty żywiołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz