~26~

7.9K 275 53
                                    

Maddy

Budzę się nadzwyczaj wyspana. Od dawna tak nie miałam. Jest mi strasznie gorąco, więc próbune się odkryć, lecz zauważam, że nie okrywa mnie żadna kołdrą. Jestem za to przykryta... ręką? Co!? Ręką?! Otwieram szybko oczy i widzę burzę loków po mojej lewej.

Co się wczoraj działo?

Podnosze koszulkę i sprawdzam pod spodniami... Uff. Na szczęście mam swoją bieliznę. Patrzę na Harrego. Wygląda tak słodko  gdy śpi. Poprawiam pasmo włosów, które spadło mu na twarz. Nagle otwiera oczy, a ja speszona szybko zabieram rękę.

- Dzień dobry - uśmiecha się.

- Dzień dobry - odwracam głowę i strzepuje jego rękę. A raczej próbuje, bo on zaciska ją jeszcze bardziej. - Mm Harry? Możesz mnie puścić?

- Gdzie mi już uciekasz, co? - puszcza moją talię, ale za to siada na mnie okrakiem. O mój boże! Oddech mi przyspiesza. Próbuje coś powiedzieć, ale wychodzi z tego niezrozumiały bełkot. Przybliża swoją twarz do mojej, przyprawiając mnie o palpitacje serca.
Zaczyna składać pocałunki na mojej żuchwie, a ja rozpływam się pod jego dotykiem. Zaczyna wyznaczać ścieżkę do mojej szyi. Wszędzie zostawia mokre pocałunki, przy których nie obyło się bez moich westchnięć. Trafia na mój czuły punkt pomiędzy obojczykiem, a ja wyginam swoje ciało przy tej nieziemskiej przyjemności. On widząc jak zareagowałam, zatrzymuje tam swoje usta trochę dłużej. Nagle zaprzestaje swoich działań i odsuwa swoją twarz. Patrzę na jego zdezorientowana, pragnąc coraz więcej i więcej. Harry tylko rozciąga usta w wielkim uśmiechu i szepcze mi do ucha.

- Musimy pogadać, przyjemności na potem skarbie - puszcza mi oczko.

- Teraz? W takiej chwili? - pytam oszołomiona po wydarzeniach z przed chwili. Mój oddech dalej jest przerywany.

- Tak - śmieje się - Właśnie teraz. - schodzi ze mnie i siada obok. Ja również podnosze się do siadu.

- Maddy - mówi - jesteś moją mate, moją kobietą i... U nas jest tak, że... Yym. Może zacznę od tej prostrzej części - ostatnie zdanie mówi bardziej do siebie. Patrzę na niego niezrozumiale. - Jako, że jestem alfą, mam sporo obowiązków. Muszę dbać o swoje stado, ale nie sam - patrzy na mnie.

- Tak, wiem. Lexi mi mówiła. Muszę Ci pomagać- wzruszam ramionami.

- Dokładnie. Z racji, że jesteś Luną - powiedział dumnie - muszę Cie przedstawić całemu stadu. Możemy to zrobić na kolacji powitalnej dla moich rodziców. Przyjeżdżają za trzy tygodnie.

- Coo?! - krzyknęłam - aa jeśli mnie nie polubią? - zapytałam przerażona. Co jeśli całe stado będzie mnie nienawidzić? I jeszcze jego rodzice! Boże, przecież to za wcześnie! Spojrzałam na niego przestraszona. - Nigdzie nie idę - powiedziałam i szybko schowałam się pod kołdrą. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech.

- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - wyciągnął mnie z mojej kryjówki i pogłaskał po włosach. - mamy jeszcze czas - Delikatnie się uśmiechnęłam.

- Jest jeszcze druga sprawa. Bardziej poważniejsza. - spuścił wzrok na swoje ręce. Nie widziałam go jeszcze tak zestresowanego...

- Mów i nie trzymaj mnie w tej niepewności. - uderzyłam go delikatnie w ramię, śmiejąc się nerwowo.

- Maddy, muszę cię oznaczyć.

...

Cisza

...

Nagle zaczynam się śmiać

- Ale.. Hahah... Poczekaj bo.. - nie mogę nic powiedzieć przez śmiech. Harry patrzy na mnie jakby mi urosły trzy głowy - czekaj.. Haha bo ty jesteś wilkiem co nie? - Harry kiwa głową, a ja śmieje się jeszcze bardziej. - czyli taki pies trochę... I co zamierzasz mnie... obsikać? Hahah - nie mogę się powstrzymać i zwijam się na łóżku.

- Maddy - mówi ostrym głosem - Jestem wilkołakiem, nie psem. - patrzy na mnie groźnie wywracając oczy, ale ja nic sobie z tego nie robię. Widziałam kilka razy, gdy "piorunował" kogoś wzrokiem. Każdy wtedy schylał głowę i przepraszał za coś co zrobił. Ale ja nie będę przepraszać. Jestem jego kobietą, a nie marionetką i nie będę się płaszczyć.

- Oj dobra, dobra. Nie fochaj się już - znów podnoszę się do siadu i roztrzepuje mu włosy. Chyba mu się spodobało, bo zamruczał.

- Nie focham się -  wcale... powiedział to jak urażona księżniczka. - po drugie to.. FUU! nie będę cię obsikiwać. Skąd ci to do głowy przyszło? - przekrzywia głowę i mruży oczy.

- No.. bo psy jak oznaczają teren to sikają - mówię i czuję, że moje policzki wyglądają teraz jak buraki.

- Oh.. nie, oznaczenie tak nie wygląda. - prycha. - ono jest bardziej...przyjemne - rusza sugestywnie brwiami przybliżając się do mnie.

Mam się bać?!




Chyba Cię kocham.. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz