~28~

7.4K 260 20
                                    


Podbiegam do drzwi i je otwieram. Nie mogę uwierzyć kto właśnie stoi pod moimi drzwiami. Zrobiło mi się słabo, wiec cofnęłam się kilka kroków i przytrzymałam szafki. To nie możliwe.. Tak długo szukałam, że straciłam wszelkie nadzieję i chęci. Jednak stoi przede mną i wydaje się tym faktem tak samo zdezorientowany, przestraszony, ale i chyba szczęśliwy, że mnie widzi.

- Lo..l-louis? - tylko tyle udaje mi się powiedzieć.

Patrzę z niedowierzaniem i pytam się Boga "Ale jak!?" Przecież to nie ma sensu. On nie powinien tu być, stać przede mną, lecz tak właśnie jest!

Widzę, że... chłopak (nie potrafię go nazwać swoim bratem) podchodzi do mnie powoli. Samoistnie zaczynam się cofać.

- Maduś - Zawsze tak mówił, gdy byliśmy mali. Już teraz mam stuprocentową pewność, że to on. Nikt poza nim tak do mnie nie mówił.

- Nie zbliżaj się - przęłknęłam głośno śline, czując w gardle okropne pieczenie. Serce biło mi jakbym przebiegła maraton, co jest niemożliwe z moją astmą.

- Siostrzyczko, proszę daj mi wytłumaczyć - powiedział głośno, ale wyraźnie usłyszałam jak załamał mu się głos. Może mi się wydawało, ale zobaczyłam pojedynczą łzę w jego niebieskim oku.

- Nie... Nie! Przecież ty nie żyjesz! - złapałam się za głowę i przykucnęłam głośno szlochając. Nie mogę w to uwierzyć. Tyle poszukiwań, nieprzespanych nocy, powierzonych nadziei... I po co?! Skoro on się ukrywał! On żył i żyje dalej! Nie chciał mnie... Nikt mi już nie pozostał i nikogo nie obchodzę... Wszystkich tylko zawodzę i utrudniam im życie. Nawet nie zadzwoniłam do babci i dziadka! Zostawiłam ich samych. Tyle razem z nimi przeszłam, a teraz od tak ich porzuciłam.. Jestem złym człowiekiem...

Nagle usłyszałam głośne warknięcie i wiedziałam do kogo one należy.

- O hejka "Alfo" heh - usłyszałam nerwowy głos bra... Louisa. - Proszę, nie krzywdź jej, nie chciała tu wejść, już ją zabieram - spojrzałam w górę i zobaczyłam jak chłopak szybko do mnie podchodzi. Już ma mnie podnosić, lecz przeszkadza mu w tym głos zielonookiego.

- Co.ty.kurwa.jej.zrobiłes?! - usłyszałam jego krzyk, a potem zobaczyłam jak rzuca się na blondyna i przypiera go do ściany.

- H-Harry t-to nieporoz..umienie - ledwo powiedział, ponieważ mój mate zaczął go ... dusić. Jego oczy zrobiły się całe czarne. O Przenajświętsza panienko!

- Jakie kurwa nieporozumienie co!? Pytam się, co jej szczylu zrobiłeś i masz mówić do mnie ALFO!! - nigdy nie widziałam go tak wkurwionego. Podniosłam się zapłakana z podłogi i zaczęłam powoli do niego podchodzić. W tej chwili boję się go cholernie, ale wiem, że teraz tylko ja mogę pomóc Louisowi. Powolutku podchodzę do Harrego, bojąc się, że mnie też zaatakuje. Gdy jestem już wystarczająco blisko, kładę rękę na jego ramię.

- Harry, proszę cię przestań - zbieram się na odwagę i mówię pewnym głosem.

- Nie wiem, co ten tu Ci zrobił, ale zapłaci za to! - był jak w transie. Nic do niego nie przemawiało. Jak tak dalej pójdzie to udusi chłopaka na śmierć.

- Harry, on nic mi nie zrobił - kłamstwo. Złamał mi serce - proszę zostaw go... - błagam dalej, ale widzę, że to nic nie daje. Chłopak wzmacnia ucisk. - Harry boję się ciebie. Nie chcesz tego, prawda? - mój przeznaczony odwraca w moją stronę głowę i spogląda na moją zmartwioną twarz. Powoli jego oczy powracają do naturalnego koloru - pięknej zieleni. Kontem oka widzę jak upuszcza chłopaka na ziemię.
Spoglądam na niego, lecz nie na długo, ponieważ czuje jak Harry przyciąga mnie do siebie i namiętnie całuję...





-------------------



Hejka!💓💓

Ostatnio nic nie wstawiałam, ale oto jestem ja i mój nowy rozdział!
Mam nadzieję, że się spodobało. Trochę krótki, wybaczcie mi 😞 brak mi było dziś weny, ale wstawić rozdział trzeba, więc TADAM 😂😂

PAPAPA👋🏻💓









... Kurczaczki 😏🐤🐤🐤💓

Chyba Cię kocham.. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz