~48~

4.1K 150 12
                                    


Harry

Siedziałem właśnie w biurze i myślałem o tym całym wampirze. Obiecałem Maddy, że jej kogoś załatwię, ale szczerze, nie chce mi sie plątać w sprawy z wampirami, dlatego..

- Derek! - zawołałem.

Po jakiejś minucie, do biura wpadł Derek, mój beta. Jeden z niewielu.

- Tak Alfo? - usiadł przede mną na fotelu.

- Jest sprawa. Musisz znaleźć mi wampira - chłopak wciągnął powietrze - ale nie byle jakiego. Ma to być kobieta. Żadna omega, ale też nie alfa. Najlepiej.. Beta. Musi ona tu przyjechać sama i nam pomóc. Zostanie tu... Na tą chwilę nie wiem ile, ale ważne by tu z tobą przyjechała i nam pomogła. Chodzi o Lunę. To ważne. Rozumiesz? Świetnie! Zabieraj się do roboty.

- Ale Alfo, ja nie sądzę by wampiry nam od tak pomógły...

- Dlatego idź do Klanu wampirów, któremu kiedyś pomogliśmy w walce.. Pamiętasz, tą wojne, w której braliśmy udział?

- Tak Alfo. Za chwilę się zbieram i pojadę tam z obstawą.

- No i świetnie. Weź trójkę ochroniarzy dla dobra sprawy. Powiedz to wszystko w moim imieniu. Droga tam i z powrotem powinna zająć ci godzinę, plus rozmowa. Masz dwie godziny i po takim czasie chcę cię tu widzieć z wampirem płci żeńskiej. Jeśli się nie pojawisz, sam tam pojadę i zrobię zamieszanie. Zrozumiano?

- Tak jest! - powiedział i wyszedł, a ja mogłem odpocząć.

Derek

Wjechaliśmy na posesję Klanu Rooder, jakieś pięć minut temu. Strażnicy ledwo co nas przepuścili. Gdy zaparkowaliśmy na parkingu, poprowadzili nas do zamczyska. Wchodząc do środka dało się wyczuć zapach śmierci. Nie od ofiar, które zapewne są tu dobrze ukryte, a od samych wampirów. Usiedliśmy w czwórkę na kanapie i czekaliśmy.

- Zapraszam - rzuciła oschło kobieta wychodząca z pomieszczenia. Nie ma co sie dziwić, w końcu nasze rasy od lat za sobą nie przepadają. Ale chyba nikt nie wie dlaczego. Tak po prostu jest. Wracając...skierowaliśmy się do tamtego pokoju.

- Witaj Wielki Królu, wybacz, że narus.. - zaczął mówić, klękając na jedno kolano. Za mną w ślad poszli ochroniarze. No w końcu jesteśmy sami na posesji wampirów.

- Daruj sobie, przejdź do konkretów i wynocha. - powiedział, przerywając mi w połowie zdania.

Usiadłem na krześle, przed Alfą i powoli skierowałem swój wzrok na blat, niechcąc patrzeć mu w oczy i szczerze się tego bojąc.

- A więc przychodzę tu w imieniu Alfy Harolda Davis'a z watachy... Potrzebuję on pomocy. Jego mate na problemy w samokontroli, ponieważ jest... mieszańcem. Mój Alfa poprosił mnie bym pod twoim pozwoleniem przyprowadził do naszego królestwa wampira. Kobietę, by ta nauczyła moją Lunę panowania nad sobą.

- Mieszańcem mówisz ? - król się zamyślił. Potem spojrzał na mnie i jakby się rozpromienił. O ile to w ogóle możliwe. - Dobrze, pomogę wam. Pamiętam co wasza watacha dla nas zrobiła. Możecie wracać do auta, zaraz kogoś do was przyśle.

- Dziękuję bardzo Wasza Wysokość - powiedziałem kłaniając się nisko i tak jak powiedział król...wróciliśmy na dół.

Chyba Cię kocham.. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz