Zbyt poważny..

1.4K 89 20
                                    

Pansy weszła pewnym krokiem do salonu Ślizgonów, i spojrzała na grających w szachy Chłopców.
- Jesteś okropny w tę grę!- Malfoy skrzywił się ale też uśmiechnął wykrzykując te słowa w stronę bruneta.

- Nigdy nie umiałem w to grać! Nie wiem dlaczego mnie do tego zmusiłeś!.

-Poniewaaaaż jest wcześnie A co ja miałem robić kiedy się już pomalowałem.

-Widzę chłopcy że świetnie się bawicie.- Powiedziała Ślizgonka z podstępnym uśmieszkiem na twarzy.

-Taa cudownie, nie mam z nim szans!

-Oh Potter. Czym Ty się przejmujesz? Nikt z nim nie ma szans!

-Dosyć że Narcyz to jeszcze umie grać.- zażartował Brunet.

- Do tego:
Piękny, wspaniały, Umięśniony, Przystojny, Cudowny, Mądry, Wysoki, Przebiegły, Ponętny...

- Tak rozumiemy.

-POTTER! NIE PRZERYWAJ MI WYMIENIANIA MOICH ZALET.
Chociaż właściwie... ja jestem idealny -Blondyn zamyślił się i spojrzał na ścianę przed nim.

-Chodźcie już do wielkiej Sali na  śniadanie, przynajmniej nie wyżrą nam najlepszych smakołyków jeśli pójdziemy teraz. Jest naprawdę wcześnie.

Jak powiedziała Ślizgonka, tak też uczynili, i ruszyli trójcą do wielkiej Sali. Siedziało tam tylko kilku krukonów i puchonów, ponieważ w Gryffinforze Nigdy nie lubili wstawać o wczesnych porach. Kiedy już jedli swoje posiłki, zaczęli zbierać się uczniowie.
*
Gdy wielka sala wypełniła się ludźmi, rozbrzmiał z echem stary głos Dyrektora.

-Witam drogie dzieci, Dzień dobry.
Mam dla Was miłą wiadomość. Zdecydowaliśmy z Nauczycielami, że damy wam dziś dzień wolny, oraz przepustkę do Hogsmade! Mam nadzieję że ta wiadomość was ucieszyła. To jedyne co chciałem powiedzieć. SMACZNEGO !

-W takim razie jakie mamy dzisiaj plany?- brunet spojrzał na Ślizgonów z błyskiem w oku.

-Myślę że mam pewien pomysł...

-Czy myślisz o tym co ja Dracusiu?

-Myślę że tak, Pansy.

-Czy ja mam się bać?

-Ohhh... tylko jeśli nie lubisz zakupów... Jeśli tak jest to będę zmuszony cię przeklnąć.

-Nie no błagam was..

Ślizgoni złapali Bruneta za ręce i zaciągnęli do wyjścia. Kiedy opuścili wielką salę, Przy stole Ślizgonów pojawiły się szepty i chichoty. Dumbledore spojrzał w stronę zamykających się drzwi i uśmiechnął się do McGonagall.

-Myślę że to dobrze że ten chłopiec trafił do domu węża Minerwo... Jest szczęśliwszy... czuję to

-Też mi się tak wydaje Albusie.. Ale czym jest to spowodowane?

-Tiara od początku chciała przydzielić go do Slitherinu, jednak Harry odmówił. Ta stara czapka naprawdę zna się na rzeczy Minerwo... Ona wie co dzieje się w głowie tego chłopca.. Wystarczy że raz zajrzała w głąb jego umysłu.. właściwie to.. Dwa razy... Wiele razy opowiadała mi, jakim cudownym czarodziejem stałby się ten chłopak idąc do domu węża.. Dlatego teraz nie chciała już dać mu szansy na własną decyzję.. To jasne że wybrałby Gryffindor.. Nie mówię że byłbym zawiedziony.. bardzo chciałbym aby dalej był Gryfonem.. jednak dom lwa nie odzwierciedla się najwyraźniej z jego charakterem.. 

- On od zawsze był cudownym czarodziejem Albusie... To aż nierealne aby Dziecko.. Nastolatek. Miał w sobie taką moc.. Da się ją wyczuć chociażby stojąc obok niego.. Dlaczego on sam nie jest jej jeszcze świadom? Nadal nie wie jakie jest w stanie tworzyć cuda..

- Odkryje to niedługo Minerwo... Jestem tego pewien..

*

Ślizgoni wrócili do swoich dormitoriów aby uszykować się do wyjścia. Pansy weszła właśnie z hukiem do pokoju chłopców..

-Gotowi?

-Jeszcze chwila.. nie wiem... Jak myślisz czarna koszula? czy błękitna?

-Czarna. wyglądasz w niej olśniewająco.

-Błękitna będzie podkreślała twój kolor oczu- wtrącił się Harry. układając swoje włosy przed dużym lustrem wiszącym na ścianie.

-W takim razie postanowione. Błękitna będzie dobrym wyborem na dziś.

Pansy zachichotała i uśmiechnęła się do blondyna.

*

-Może wejdziemy najpierw tutaj?- Pansy spojrzała na Malfoya błagalnym wzrokiem-                           -Krążymy tu już pół godziny!

-Niech ci będzie. Chodź Bliznowaty idziemy po ciuuuszkiiii!

-Muszę?...-zapytał szeptem brunet.

-Oczywiście że tak! musisz się jakoś prezentować będąc w domu węża!

-mhm..

-Pansy weź tę koszulę.. Tamten T-shirt i te spodnie.

-Już się robi!

Harry siedział na stołku przed przymierzalnią i czekał aż ślizgoni przyniosą mu ubrania. Draco podszedł do niego i podał mu stertę T-shirtów, spodni oraz koszul.

-No przymierzaj!- Głos Pansy rozbrzmiał w sklepie, niektórzy klienci spojrzeli na nią lecz ona nie zwróciła na to uwagi.                                                                                                                                                           

*

Po paru przymierzonych przez Bruneta kompletach ubrań, Ślizgoni wcisnęli w niego ostatni zestaw zanim ten zaczął się buntować.

-Juuuż. Koniec?

-Tak to koniec zakupów.. Ale w tym wyglądasz... Zbyt poważnie... Zaraz zaczniesz przypominać Snape'a

-Draco! gdzie ty widzisz podobieństwo między mną a nietoperzem?

-Nigdzie Nigdzie Potter..-Draco zaśmiał się i podniósł ubrania z krzesła stojącego obok niego.

-Dobra idziemy to kupić a ty doprowadź się do porządku bo się rozczochrałeś, i możemy iść na piwo kremowe.

- W porządku...

* Ślizgoni zapłacili za ubrania i wyszli ze sklepu, Aby śmiać się z miny Pottera kiedy oznajmili mu że wszystkie jego stare rzeczy zostaną spalone.

-Może i są brzydkie, Ale jakie wygodne!

-Są ohydne..

-choodźcie.. Jesteśmy obok dziurawego kotła.

-Juuż

Zielony płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz