Zielony płomień

Dzieciak

Malfoy złapał bruneta za ramię i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Pansy nie odezwała się słowem, tylko poszła za piękną parą.
-Dlaczego nic nie mówiłeś? -zapytał blondyn od razu po wyjściu z dormitorium.

-Jaaa.. chciałem zrobić.. niespodziankę? -podrapał się po karku

-co ci przyszło do tej głupiej główki żeby nic nikomu nie mówić..

-Kochany zamknij się już BO MIELIŚMY IŚĆ JEŚĆ!! oczywiście fajnie że wróciłeś ofermo.. -wydarła się Pansy.

-Idź, ja zaraz dojdę.

- No dooobra, pośpiesz się!

-Dlaczego już Cię wypuścili? wszystko już dobrze? Dlaczego poza tym nikt nie mógł do Ciebie przychodzić? I dlaczego na Merlina nikt Cię nie odprowadzil do dormitorium?-Powiedział lekko poddenerwowanym głosem Blondyn.

-Wszystko już w porządku, trochę przytyłem. A dlaczego nikt nie mógł mnie odwiedzać, tego nie wiem. Nie potrzebowałem opiekuna do odprowadzenia pod drzwi, trzymam się.-odpowiedział brunet.

-Odprowadze cie do pokoju, możesz zasłabnąć.- Blondyn pociągnął bruneta za ramię.

-Nie trzeba naprawdę czuje się dobrze.

-Chodź Harry odprowadze cie.

-Draco na prawdę dam radę sam..

-Harry nie szarp się chodź, jeszcze cos ci sie stanie.

- Kurwa Malfoy puść mnie!- Harry wyrwał się spod ręki Blondyna i spojrzał na niego zimno.

-O co ci kurwa chodzi chciałem Cię tylko odprowadzić.- Blondyn spojrzał z troską na złotego chłopca.

- Nie jestem dzieciakiem! Na Merlina idź już do Pansy dam sobie radę!

- Możesz zasłabnąć nie zostawię Cię!

- kurwa Malfoy zostaw mnie!

Brunet wyszedł do dormitorium i szybkim krokiem udał się do sypialni. Cały pokój skierował na niego swój wzrok kiedy trzasnął drzwiami.

-Jebac to- powiedział Draco pod nosem i podbiegł do Pansy która czekała na niego przy kolumnach.

-Kłótnia Małżenska?- Brunetka zasmiala sie i spojrzała zabawnie na Dracona.

- Nie wiem co w niego wstąpiło, zachowuje się jak dzieciak. Jakby pozjadał wszystkie rozumy.

- Nie przesadzaj, chłop dopiero co wrócił ze skrzydła szpitalnego, daj mu czas

-Chyba będę musiał..