rozdział 13

216 14 7
                                    

Sfrustrowana Laura wpadła do biblioteki, zatrzaskując dębowe drzwi z głuchym hukiem. Stanęła trzymając się pod boki i wbiła gniewny wzrok w posadzkę wyłożoną jadeitem. Zaskoczona podniosłam na nią wzrok znad książki opowiadającej dzieje królewskiego rodu.

- Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona, odkładając lekturę na pobliski stolik i wstając z fotela.
- Jeszcze się pytasz?! Królowa wydaję za parę dni ucztę i przez to nie mam nawet chwili odpoczynku. Wszyscy chyba powariowali i mówią tylko o tym.
- Ach... Może nie będzie aż tak źle... - odpowiadam.
- Wątpię żeby ta stanowiła wyjątek. - odpowiedziała ze skrzywioną miną. - Do ciebie też mogłam przyjść tylko na chwilę i muszę lecieć przygotowywać pokoje dla gości. Do zobaczenia!
- Pa! - krzyknęłam za dziewczyną.

Straciwszy ochotę na dalsze czytanie, odłożyłam książkę na miejsce, i powoli ruszyłam korytarzem, ledwie dostrzegając podążającego za mną strażnika. Przydzielono mi go, gdy jakiś posłaniec nie znalazł mnie w pokoju i narobił zamieszania, myśląc że uciekłam.
Cóż teraz gdybym nawet chciała to nie miałabym możliwości, ponieważ strażnik towarzyszył mi wszędzie.
Rozmyślając nad sytuacją, w której się znalazłam zaczęłam krążyć bez celu po labiryncie korytarzy, starając nie rzucać się w oczy. W pewnym momencie dotarłam do zakurzonej komnaty. W ścianie z jednej strony znajdowało się kilka czarnych łukowatych otworów. Drugą zdobiła płaskorzeźba wielkiego wilka. Obewszy ją kilka razy, ale nie znalazłszy nic więcej ciekawego, spojrzałam na mojego strażnika.

- Czy moglibyśmy udać się na zewnątrz? - zapytałam z nadzieją w głosie, bo ciągle przebywanie w murach zamku zaczynało działać mi na nerwy.
- Możemy, ale maksymalnie na godzinę. - odpowiedział po chwili wachania.

Po kilkunastu minutach szybkiego marszu, znaleźliśmy się na szerokich schodach prowadzących do pałacowego ogrodu. Na moment przymknęłam powieki rozkoszując się delikatnym dotykiem wiatru, a także ciepłem promieni słońca.
W ogrodzie znajdowały się rozmaite krzewy, drzewa i kwiaty, z których większość widziałam pierwszy raz w życiu. A po środku znajdowała się olbrzymia fontanna, wokół której rosło wiele gatunków róż. W jej pobliżu ustawiono figury, pochodzące prawdopodobnie z dawnej galerii. Dalej znajdowała się altana wraz z alejką przysłoniętą przepięknymi drzewami.
Zaczęłam spacer przyglądając się roślinom oraz dworzanom, którzy rozmawiali ze sobą. Zauważyłam kilka osób, które kojarzyłam z widzenia z ostatnich zajęć. Wszyscy byli w dobrych humorach, prawdopodobnie rozmawiając o zbliżającej się uczcie i spędzając czas ze znajomymi, gdy ja za jedynego towarzysza miałam mrukliwego strażnika. Nie czując upływającego czasu spacerowałam alejkami.
- Musimy już wracać. - przerwał moje rozmyślania strażnik, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- A może jeszcze 10 minut? - zapytałam słodkim głosem.

Mężczyzna spojrzał na mnie twarzą nie wyrażającą emocji i pokręcił głową. Z westchnieniem ruszyłam w stronę zamku, spoglądając na idącego niedaleko mnie strażnika. Chociaż był on prawdopodobnie starszy ode mnie o ok. 6-7 lat to niektórzy staruszkowie mieli więcej energii od niego. Posiadał czarne włosy i ciemnobrązowe włosy, a jego twarz nie wykazywała żadnych emocji. Z tego co zauważyłam rozmowny też za bardzo nie był.
Kiedy znajdowałam się prawie przed wejściem do pałacu prawie przystanęłam z wrażenia. Przede mną znajdowała nad wyraz wyróżniająca się grupa osób.
Byli oni niskiego wzrostu, mogłabym powiedzieć, że raczej żaden z nich nie miał więcej niż 1 metr. Większość z nich była odziana we wzorzyste szaty w kolorach złota, srebra i granatu, chociaż kilku miało na sobie kolczugi i hełm. Wszyscy byli muskularni, a jeden z nich miał wąską bliznę na prawym policzku. Posiadali długie brody, które niektórzy z nich mili zaplecione w warkocze.
Bez wątpienia pierwszy raz w życiu zobaczyłam krasnoludów.

W zamku, nie tylko ja byłam zaskoczona ich widokiem bo wiele osób przyglądało im się z zaskoczeniem. Po lewej stronie dostrzegłam Alexandra do którego podeszłam.

- Wiedziałeś że przybędą dzisiaj krasnoludy? - zapytałam.
- Nie miałem pojęcia i coś mi się wydaję że nasza władczyni Katherina też. Muszę cię przeprosić, ale idę się dowiedzieć co to wszystko ma znaczyć.

Sama będąc ciekawa, jeszcze przez chwilę przyglądałam się idącym dumnie krasnoludom, gdy jeden z nich spojrzał na mnie i mrugnął jednym okiem z lekkim uśmiechem. Będąc w szoku usłyszałam parsknięcie śmiechem za plecami, więc podejrzliwie spojrzałam na strażnika.
- Jednak umiesz okazać jakieś emocje. - stwierdziłam patrząc na niego, a on szybko przybrał swoją neutralną minę.

Wzruszając ramionami ruszyłam w stronę korytarzy, z zamiarem dalszego ich zwiedzania.

***

Wieczorem udałam się do kuchni, w poszukiwaniu Laury mając nadzieję, że nikt mnie z tamtąd nie wygoni. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi, ale z ciągle podążającym za mną wysokim mężczyzną w czarnej zbroi, było to zadanie niewykonalne. Przez samo moje pojawienie się w kuchni większość osób przerwało swoje zajęcia i zaczęli mi się przyglądać. W pewnym momencie rześkim krokiem, podeszła do mnie niska, dosyć pulchna kobieta z rumianymi policzkami.

- Panienka czegoś potrzebuje? Może wcześniej przynieść kolację?
- Nie, dziękuje. Szukam Laury. Jest może tutaj? - zapytałam niepewnie.
- Lauuuura!!! - krzyknęła kobieta, tak głośno że aż zabrzęczało mi w uszach.

Po chwili obok nas pojawiła się dziewczyna w fartuchu przyprószonym mąką.

- Nie słyszysz jak cię wołam. Gdzie ty się podziewasz. Panienka przez ciebie musiała się tutaj pofatygować.
Już miałam się odezwać, gdy Laura mi przerwała.
- Przepraszam. - powiedziała skruszonym głosem, a kiedy kobieta się odwróciła uśmiechneła się do mnie.

Szybko ruszyliśmy w drogę powrotną, a kiedy byłyśmy już w dostatecznej odległości od kuchni, odetchnęłam.

- Co za straszna kobieta! - powiedziałam.
- Ciszej bo jeszcze cię ktoś usłyszy. - skarciła mnie Laura, starając się nie roześmiać - Przy bliższym poznaniu, okazuje się nawet sympatyczna.
Spojrzałam na nią z powątpieniem.
- A właśnie wiesz może o co chodziło z tymi krasnoludkami? - zapytałam.
- Nie słyszałaś? Przecież cały zamek huczy od plotek! Podobno szykuje się wojna. Krasnoludy od wieków się nie lubią z elfami, ale teraz ponoć zrobiło się poważnie. Jedni mówią, że chcą żeby ich poprzeć, inni, że elfy grożą również nam. Wydaję mi się jednak, że najbliżej prawdy może być to, że chcą aby delegacja magów wyruszyła do elfów. Uwierz mi, nikt nie chce wojny, była kiedyś taka jedna, przed stuleciami, krwawa, brutalna, wiele osób wtedy zginęło. Nawet teraz opowiada się o niej z przerażeniem. Wydaję mi się, że niemagowie też o niej słyszeli.

Wzdrygnełam się mimowolnie.

- Jako dziecko słyszałam jak starzy ludzie opowiadali wieczorami historię o wielkiej wojnie miedzy rasami, którą słyszeli od innych. Ale tak naprawdę nikt tego nie traktował poważnie, tylko jako bajki opowiadane, aby postraszyć się trochę przy ognisku.

- Widzisz w każdej legendzie jest ziarenko prawdy. Jedno jest pewne, szykują się wielkie zmiany.

###################################
Ja wiem, miałam pisać częściej. Teraz już nic nie obiecuję 😆
Oraz gratuluję tym, którzy jeszcze nie zrezygnowali z czytania
Ps. Jak mam dużo nauki, to akurat przypominam sobie, że mam wattpada 😂

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zaginiona władczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz