rozdział 1

586 28 6
                                    

- Amanda! - zawołał mnie wujek, gdyż jak zwykle nie obudziłam się na czas.

Dzisiaj to ja miałam pomagać mu przy pracy. Utrzymywaliśmy się ze sprzedawania owoców oraz warzyw. Zerwałam się z łóżka, szybko ubrałam i wbiegłam do pomieszczenia, w którym już znajdował się wujek z Chrisem. Chris to 3 lata starszy ode mnie syn mojego wujka. Jego matka zmarła jak miał 1,5 roku podczas epidemii.

- O kogo moje oczy widzą? Nasza księżniczka wreszcie się obudziła. - powiedział Chris śmiejąc się.
- A nasz wielki książę się tutaj wymądrza, a wstał pewnie kilka minut wcześniej. - odpowiedziałam naśladując go.
- Ja w przeciwieństwie do jaśnie pani..
- Przestańcie już! - przerwał mu nagle wujek, który wcześniej przyglądał się temu wszystkiemu z rozbawieniem.
- Nie mamy na to czasu, musimy już iść. - powiedział biorąc pojemnik z warzywami.
- Czyli niestety Amando obędziesz się bez śniadania - zaśmiał się Chris schylając się po skrzynię z owocami. Wyjął z niej jabłko i je do mnie rzucił.
- Jednak jako twój starszy brat nie mogę na to pozwolić. - powiedział mrugając do mnie.
- Dzięki! - krzyknęłam kiedy już wychodził.

Szybko zjadłam jabłko i ruszyłam na rynek niosąc towar na sprzedaż. Jak zwykle czym bliżej granicy się znajdowaliśmy tym więcej było strażników. Nie mogliśmy jej przekraczać, ponieważ oddzielała nas od bogatszej części. Właśnie się nad kimś znęcali. Prawdopodobnie czymś w nich rzucił i nie zdążył uciec. Nieraz zdarzały się takie sytuację. Ludzie wariują przez tą ciągłą kontrolę.

- Mam nadzieję, że sobie poradzicie bez ze mnie. - zażartował Chris.

Dopiero w tej chwili zauważyłam, że już jesteśmy na miejscu. Na placu zgromadziło się już trochę ludzi starających się coś sprzedać. Próbują za wszelką cenę choćby troszkę zarobić więc sprzedają rozmaite rzeczy. A jakieś dzieciaki jak zwykle biegały po rynku starając się unikać strażników.

- Na pewno lepiej niż z twoją pomocą. - odpowiedziałam.
- Już to widzę. To do zobaczenia wieczorem.- powiedział Chris dalej się śmiejąc.

Wujek tylko pokręcił głową i kontynuował wyjmowanie towaru. Chris zatrudnił się przy pracy w polu i dlatego ostatnio to ja z wujem sprzedaję. Traktuję go jak starszego brata. Niektórzy nawet myślą że jesteśmy rodzeństwem. Oboje mamy ciemne włosy, ale na tym podobieństwa się kończą, chłopak jest bardzo wysoki w przeciwieństwie do mnie i ma brązowe oczy, a ja niebieskie. Chociaż ma 20 lat zachowuje się bardziej dziecinnie niż ja.

Jak zwykle dzień ciągnął się w nieskończoność. Klientów chociaż nie było za dużo to i tak więcej niż zwykle. W pewnym momencie podeszła do nas nasza sąsiadka wraz z 6 letnim synem i chwile porozmawiała z wujkiem, a w tym czasie mały Josh zaczął się uważnie przyglądać strażnikom.

- Hej. Co tak się zapatrzyłeś Josh? - zapytałam.
- Nie lubię ich. - odpowiedział wskazując głową na strażników.
- Nikt ich nie lubi ale niestety musimy ich tolerować. - westchnęłam.
- Ale oni są źli i jak będę duży to zrobię coś żeby ich tutaj nie było. - powiedział chłopiec.
- Pomarzyć zawsze możemy Josh, ale życzę ci powodzenia. - odpowiedziałam.

Chłopiec miał coś jeszcze powiedzieć ale zawołała go mama i szybko się pożegnał i poszedł.
Przez resztę dnia nie wydarzyło się nic godnego uwagi i wreszcie nadszedł wieczór, więc wzięliśmy towar, który został i ruszyliśmy do domu.

Byłam zmęczona po całym dniu sprzedawania w pełnym słońcu, więc tylko coś przekąsiłam i położyłam się na łóżku. Moje życia to monotonia, cały czas w kółko to samo, ale przynajmniej jutro może zdarzy się coś ciekawego. Z tą myślą zasnęłam.

Zaginiona władczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz