rozdział 6

315 15 3
                                    

- Wstawaj Amando. Pora zacząć naukę. - usłyszałam przez sen.
- Późnieej. - odpowiedziałam dalej będąc w objęciach morfeusza.
- Echh... - westchnął czyjś głos, po czym zostałam brutalnie wyrwana ze snu, przez to, że ktoś zabrał mi koc.
-Ej, oddawaj! - krzyknęłam próbując mu go zabrać.
- Jeśli chcesz żebym cię uczył musisz wstawać z samego rana. Masz 15 minut na zebranie się, a ja w tym czasie przygotuję śniadanie. - powiedział Pustelnik, po czym wyszedł.

Powolnym krokiem, wciąż będąc śpiąca, wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać, w międzyczasie zastanawiając się gdzie podział się Rufus. Spojrzawszy przez okno zauważyłam, że dopiero wschodzi słońce. Zapowiadał się piękny dzień, bo na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Jednak nie cieszyła mnie wizja codziennego wstawania o tej porze. Kiedy już stwierdziłam, że wyglądam znośnie ruszyłam w stronę drugiego pomieszczenia.

- Dzień dooobry. - powiedziałam ziewając.
- Już dzisiaj się widzieliśmy, ale nie byłaś wtedy za bardzo zainteresowana. - powiedział z uśmiechem siadając przy stole i zaczynając jeść.

Sama postanowiłam zrobić to samo. Po zjedzeniu pomogłam mu posprzątać i wyszliśmy na zewnątrz. Omijając wysokie drzewa dotarliśmy do znajomej mi polany.

- Tutaj zaczniemy twoją naukę, stań na razie tam. - powiedział i pokazał miejsce które znajdowało się kilka metrów dalej.
- A co mam robić? - powiedziałam z ciekawością.
- Na razie się skupić i zrobić tak ruch. - powiedział po czym machnął lekko ugiętą ręką do przodu, a ja poczułam lekki powiew wiatru.
Powtórzyłam ten ruch kilka razy, ale nic się nie stało. Ze zdenerwowaniem zrobiłam to jeszcze raz, ale nadal bez efektu. Po spojrzeniu na Pustelnika, zauważyłam, że oparł się o drzewo i przyglądał mi się z uśmiechem.

- To nie działa. Pokaż mi inny ruch. - powiedziałam ze zdenerwowaniem.
- Musisz wiele razy powtórzyć tą samą czynność, gdyż nigdy wczesniej nie używałaś swojego daru na zawołanie. - odpowiedział.

Ćwiczyłam jeszcze przez parę godzin, ale nic mi nie wychodziło, więc zrezygnowałam i wróciłam do chaty. Moja sytuacja nie zmieniała się przez następne trzy tygodnie, które spędziłam na ćwiczeniach i pomocy w codziennych obowiązkach Pustelnikowi. Kiedy już zaczęłam zastanawiać się czy na pewno posiadam swój dar i jak zwykle miałam wracać zrezygnowana do chaty poczułam przypływ mocy i zobaczyłam strugę wody unoszącą się z mojej dłoni, upadającą obok mnie na trawę.

- Udało mi się!! - krzyknęłam z radością i podbiegłam do Pustelnika.
- Gratulacje! Mówiłem, że cierpliwość popłaca. Teraz będzie już nieco łatwiej, ale nie myśl sobie, że będziesz mogła sobie odpuszać ćwiczenia. - odpowiedział uśmiechając się do mnie. - A teraz spróbuj użyć magi przeciwko mnie. - kontynuował.
- Ale... Czy na pewno... - odpadłam z niepewnością.
- Tak, spróbuj! - odrzekł.

Zrobiłam jak mi kazał i gdy struga wody poleciała w jego stronę, zablokował ją.

- Musisz wiedzieć, że nie będziesz uczyć się tylko ataków ale i obrony. - odpowiedział, a po chwili poczułam podmuch powietrza, przez który straciłam równowagę.
- Ejj! - krzyknęłam wstając z ziemi.
- A teraz poćwiczymy inny ruch. - odpowiedział.

Przez następne dni ciągle ćwiczyłam. Coraz szybciej uczyłam się różnych ruchów, dzięki czemu coraz lepiej wychodziło mi posługiwanie się moim darem. Pewnego dnia jak zwykle wstałam o świcie i rozmawiałam z Pustelnikiem.

- Amando, musimy się już zbierać na kolejne ćwiczenia, ponieważ mam jeszcze wiele rzeczy dzisiaj do zrobienia.- powiedział Pustelnik wstając od stołu.
- Dobrze, zobaczysz, że dzisiaj uda mi się już każdy z ruchów. - odpowiedziałam idąc w kierunku wyjścia.

Kiedy byłam już przed drzwiami, ktoś w nie zapukał po czym je otworzył. A ja zatrzymałam się będąc w szoku i czując narastający strach.

Zaginiona władczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz