rozdział 5

328 19 6
                                    

- Tyy.. ty.. potrafisz.. - nie mogłam ze zdziwienia wymówić żadnego słowa.
- Tak Amando, władam magią powietrza. W młodości mieszkałem na dworze królewskim. Mój ojciec był ważną i cenioną osobą w Avelon. Jednak po śmierci starego króla, władze przejął jego syn wraz z żoną. On był podobny do poprzedniego króla, ale Katharine już taka nie była. Manipulowała nim, a kiedy wyjechał na wojnę przejęła całkowicie władzę. Nie zgadzałem się z wieloma jej działaniami i przez to kiedyś musiałem uciekać z miejsca, w którym się urodziłem. I tak znalazłem się tu. - powiedział pokazując dłonią na otaczające nas pomieszczenie.
- Łał... żyłeś kiedyś po drugiej stronie, a teraz musisz żyć w biednej części. Nawet ciężko jest mi to sobie wyobrazić. - powiedziałam, dalej nie mogąc się otrząść ze zdumienia.
- Tak, później mogę ci jeszcze więcej o tym opowiedzieć. Na razie muszę jeszcze zająć się tymi ziołami. - odpowiedział wskazując na leżące na stole rośliny.

Chociaż nie chciałam mu przeszkadzać to nie mogłam wytrzymać w ciszy.
- A czy nauczysz mnie jak posługiwać się moją mocą? - zapytałam.
- Magia powietrza różni się od magi wody, ale postaram się nauczyć ciebie wszystkiego co wiem.
- To kiedy zaczynamy?
- Na razie muszę skończyć, a my mamy czas. Ale jeśli się tak niecierpliwisz to możemy zacząć od jutra. - odpowiedział z westchnieniem.
- Dziękuje! - odkrzyknełam z radością.
- Nie ciesz się tak od razu, to nie jest tak łatwe jak ci się wydaję. Czeka cię dużo nauki.

- A czy można władać kilkoma żywiołami na raz? - zapytałam po chwili ciszy.
- Tak, ale ten dar posiadają tylko członkowie rodziny królewskiej. Ale nawet oni nie potrafią władać więcej niż dwoma. Ty masz sporo kłopotów z jednym. Udało ci się użyć swojego daru bez sytuacji zagrożenia?
- Nie, użyłam go tylko dwa razy w życiu.
- Czyli już wiemy od czego jutro zacząć naukę.

Uznałam, że już nie będę mu więcej przeszkadzać pytaniami i pomagałam mu przy pracy. Nawet nie zauważyłam kiedy zaszło słońce i zaczęło się robić ciemno. Skończyliśmy, a pustelnik podgrzał jakąś zupę i siedliśmy do stołu.

- Tak na prawdę to nie wiem nawet jak masz na imię? - zapytałam.
- Mów do mnie tak jak wszyscy mnie nazywają, czyli pustelniku. Tamto imię to przeszłość. Zresztą powinnaś odpocząć.- powiedział zamyślając się.
- Dobrze, nawet nie zwróciłam uwagi, że jestem, aż tak zmęczona. Dobranoc. - powiedziałam.
- Dobranoc. - odpowiedział.

Podeszłam jeszcze do Rufusa, który zwinął się w kłębek i pogłaskałam go, poczym położyłam się spać, z niecierpliwością myśląc o jutrze.

Zaginiona władczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz