~13~

1.4K 87 31
                                    

- Biedronko - usłyszałam i upadłam. Przez chwilę nic nie widziałam. Gdy wstałam rozbłysło światło. Wszędzie było biało. Tak naprawdę była nicość. Gdy wstałam, rozejrzałam się. W pewnym momencie coś na mnie spadło. Nie coś, a raczej ktoś.

- Zejdź ze mnie - powiedziałam.

- Jeszcze pięć minut - odpowiedział chat. Przekręciłam oczami.

- Ja wiem jak takie pięć minut wygląda - westchnęłam po czym zepchnęłam go z siebie.

- Ała - krzyknął - nie mogłaś lżej?

- Chat zadajmy sobie ważniejsze pytanie - znów wstałam - gdzie my cholera jesteśmy.

- A co ja duch święty - wzruszył ramionami wstając. Popatrzyłam na niego chwilę i rzuciłam w niego jojo.

- Nie jesteś śmieszny

- Ja jestem zajebiście śmieszny - poruszył znacząco brwiami, a ja strzeliłam sobie face palma.

- I teraz zacznie się zabawa - przed nami lewitował zakumizowany chłopak - teraz naśle na was moją armię ghuli!

- Że czego? - zapytałam.

- Ghule - powtórzył, a ja zmrużyłam oczy

- JAK TO KURWA NIE WIECIE CO TO GHULE - krzyknął i pstryktął nerwowo palcami, a za nim pojawiła się gromada dziwnych stworzeń.

- Ty serio masz fioła na punkcie anime - rozszerzył oczy kot.

- A żebyś wiedzieł - wypiął dumnie pierś - mam 200 mang w domu.

- Pożycz plis - chat zrobił maślane oczka.

- Kocie, proszę możesz być chociaż przez chwilę poważny - spojrzałam na niego zażenowana.

- No co, chcę poczytać - przerzucił wzrok na mnie.

- Człowieku, za nim stoi gromada tych całych ghuli, a ty sobie pożyczasz książki, błagam cię.

- Mogę wymienić mangi za twój pierścień czarny kocie - powiedział chłopak - ale i tak je później odzyskam - szepnł do siebie.

- A to nie - wzruszył ramionami kot.

- Dla mnie lepiej, odbiorę go sam i mangi zostawię.

- I tak byś je wziął

- Kocie zamknij się łaskawie - zirytowałam się.

- NA NICH - krzyknął Andrzej i pokazał na nas. Gromada zaczęła biec w naszą stronę. W ułamku sekundy znów znaleźliśmy się w Paryżu.

Narrator (n)

Bohaterowie walczyli jak tylko mogli, ale było ich zbyt dużo.

- Nie damy rady sami bugaboo - powiedział odpychając kolejnego napastnika.

- Wiem, zauważyłam - odpowiedziała - już wiem.

Biedronka wskoczyła na dach, a za nim jej towarzysz.

- Nie mamy zbyt wiele czasu - oznajmiła pokazując na wspinające się po bloku stworzenia - SZCZĘSLIWY TRAF - do ręki wpadł jej czajniczek taki jak mistrza - zjmij się nimi, a ja pobiegnę po wsparcie.

- Jasne bugaboo - odpowiedział.

Marinette

Przemieniona zapukałam do mistrza. Nikt nie odpowiadał. Weszłam do środka w obawie, że starcu coś się stało. Gdy weszłam do środka doznałam nie małego szoku.

- Mistrzu? - zapytałam przestraszona. W mieszkaniu nic nie było. Jednak wchodząc głebiej zauważyłam, że coś stoi na środku - szkatułka?

Na szkatułce leżał list podpisany Marinette. Bez wahania otworzyłam go.

My lady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz