~14~

1.3K 78 48
                                    

- Nie sądzisz, że dawanie miraculum Chloe jest zbyt ryzykowne? - zapytał, a ja zaczęłam się zastanawiać. Fakt zmieniła się na lepsze, ale i tak wszyscy znają jej tożsamość.

- Możliwe - spojrzałam w bok - ale co mam jej powiedzieć?

- Nie wiem bugaboo - westchną - nie jestem zbytnio od myślenia.

- A niby od czego?

- Od patrzenia na ciebie - zrobił minę pedofila, a ja przekręciłam oczami i walnęłam go moim jojo - no dobra przepraszam.

- Muszę jeszcze ci o czymś powiedzieć - wzięłam głęboki oddech, a on trochę się zmartwił - mistrz odszedł.

- Co - staliśmy przez chwilę w ciszy.

- Zostawił mi list i... - zamknęłam mocno oczy - i szkatułkę pod moją opieką, ale...

- Ale?

- Nie poradzę sobie - spuściłam głowę.

- Hej, będzie dobrze - obją mnie ramieniem - codziennie ratujesz Paryż więc z tym też sobie poradzisz.

- To dwie zupełnie inne rzeczy

- No i?

Westchnęłam i popatrzyłam na niego.

- Muszę lecieć - odeszłam na koniec bloku - do zobaczenia kocie.

Znów biegłam po dachach. Noc gwiaździsta. Miałam tylko nadzieję, że taty jeszcze nie ma. Wskoczyłam na dach, a chwilę później otworzyłam okno, które jak zawsze zostawiałam uchylone. Chwilę przed wejściem do pokoju detransformowałam się. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w ścianę. W pewnym momencie usłyszałam powiadomienie.

- Wrócę jutro - przeczytałam na głos i spojrzałam na Tikki. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic. Wzięłam ręcznik, piżamę i poszłam w kierunku łazienki.
***
- No nie - westchnęłam wychodząc z pod prysznica - jutro kartkówka z chemii.

Tikki zaśmiała się pod nosem.

- To nie jest śmieszne, ja nic nie umiem - powiedziałam wycierając się szybko. Prawda była taka, że chemia to było dla mnie najgorsze zło jakie migło być. Chyba nawet gorsze od władcy ciem - wiesz przecież jak ja jej nienawidzę.

- Będzie dobrze - uśmiechnęła się serdecznie - wystarczy, że się trochę poduczysz i będzie dobrze.

- Ta - westchnęłam i wyszłam z łazienki.

Wzięłam potrzebne mi książki oraz kocyk i wyszłam na balkon. Usiadłam na leżaku i opatuliłam się kocem.

- To jakaś czarna magia - oznajmiłam swoją niechęć do tego przedmiotu, a Tikki dalej się śmiała - no i z czego się tak cieszysz?

- Nie ważne - odpowiedziała i położyła się obok mnie. Ja wzruszyłam ramionami i na chwilę zamknęłam oczy. Po chwili jednak je otworzyłam bo usłyszałam pukanie w okno.

- Marinette, chodź szybko - powiedział otwierając klapę. Ja popatrzyłam na niego ze zdziwieniem i szybko ruszyłam za nim - wychodzimy.

- Ale ja jestem w piżamie - oznajmiłam.

-Nie mamy czasu - odpowiedział nie zatrzymując się - jest coś o czym muszę ci powiedzieć.

- Ale co?

- Zaraz zobaczysz.

Założyłam buty i dalej szłam za nim. Szedł szybko. Nie chciał zwolnić. Czułam, że to mogło oznaczać coś złego. Wsiedliśmy do jakiegoś niebieskiego samochodu i pojechaliśmy.

- Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytałam, a on mnie zignorował i skupiał się na drodze. Nagle ostro skręcił. Myślałam, że samochód się wywali, ale w ostatniej chwili stanął. Tata niewzruszony jechał dalej.

Zatrzymaliśmy się pod szpitalem. Stała tam niska postać w kapturze.

- Chodź - powiedział otwierając drzwi.

Postać stojąca pod budynkiem zdjęła kaptur. Znajoma twarz. Kiedy wysiadłam z pokazdu nie mogłam uwierzyć. Przetarłam oczy ze zdumienia. Kobieta uśmiechnęła się, a ja zaczęłam biec w jej stronę.

- MAMO - zaczęłam krzyczeć, ale ktoś złapał mnie za ramię i potrząsnął*

- Marinette obudź się - kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam zmartwioną twarz mojego ojca.

- Gdzie mama - zapytałam i usiadłam na łózku. On popatrzył się na mnie smutno, a ja już sobie przypomniałam.

- Wiesz, chciałbym żebyś kogoś poznała - zaczął nieśmiało - może one nam pomogą.

Patrzyłam na niego z zaciekawieniem.

- Już dawno chciałem to zrobić, ale... - tu nie dokończył tylko kazał iść za nim. Podobnie jak w śnie. Posłuchałam i ruszyłam za nim. Chciałam jak najszybciej zobaczyć co tata chciał mi pokazać.

Gdy byliśmy na dole i zobaczyłam to co miałam zobaczyć myśałam, że zemdleje.

- Witaj Marinette - uśmiechnęła się dziewczyna stojąca obok swojej niewidomej matki.

- Co... co... - nie mogłam z siebie wydusić ni słowa. Stawiałam najgorsze - co... ona tu robi?

- Marinette, myślałem, że potrzeba ci matczynej opieki - zaczął, a ja przymrużyłam oczy - a Tomoe jest naprawdę cudowną kobietą.

- ALE NIKT NIE ZASTĄPI MAMY - zaczęlłan krzyczeć.

- Marinette, wiemy o tym, ale myślę, że kiedy się lepiej poznamy napewno będzie ci lepiej - oznajmiła - wprowadzicie się do nas.

Stałam nieruchomo. Nie mogłam uwierzyć, że moja największa rywalka ma zostać moją przybraną siostrą. Coś we mnie pękło. Przez dłuższy czas nie myślałam o mamie i było lepiej. Teraz ze łzami w oczach pobiegłam na górę. Zamknęlam klapę na klucz i zaczęłam płakać jak dziecko tuląc się do kołdry.

N

- Przepraszam Tomoe - powiedział mężczyzna - to chyba jeszcze nie ten...

- Jeżeli nie teraz to nigdy - powiedziała szorstko - um... chodzi mi o to, że im później tym będzie gorzej i Marinette coraz bardziej zamknie się w sobie i nie będzie chciała z nami zamieszkać. Teraz prędzej czy później zrobi to dobrowolnie.

- Możei masz rację - odpowiedział Tom - herbaty?

- Chętnie

Druga dziewczyna przyglądając się temu wszystkiemu coraz bardziej współczuła granatowłosej. Chociaż ona sama nie miała lekko.

Kagami zapukała w klapę i poczekała chwilę.

- Kto tam? - usłyszała przerywający się głos.

- To ja - westchnęła.

- Czego chcesz - zapytała szorstko, dalej nie otwierając klapy.

- Pomóc - odpowiedziała. Wtedy Marinette otworzyła otwór do pokoju.

- W jaki sposób?

***
Cdn

My lady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz