- Nie sądzisz, że dawanie miraculum Chloe jest zbyt ryzykowne? - zapytał, a ja zaczęłam się zastanawiać. Fakt zmieniła się na lepsze, ale i tak wszyscy znają jej tożsamość.
- Możliwe - spojrzałam w bok - ale co mam jej powiedzieć?
- Nie wiem bugaboo - westchną - nie jestem zbytnio od myślenia.
- A niby od czego?
- Od patrzenia na ciebie - zrobił minę pedofila, a ja przekręciłam oczami i walnęłam go moim jojo - no dobra przepraszam.
- Muszę jeszcze ci o czymś powiedzieć - wzięłam głęboki oddech, a on trochę się zmartwił - mistrz odszedł.
- Co - staliśmy przez chwilę w ciszy.
- Zostawił mi list i... - zamknęłam mocno oczy - i szkatułkę pod moją opieką, ale...
- Ale?
- Nie poradzę sobie - spuściłam głowę.
- Hej, będzie dobrze - obją mnie ramieniem - codziennie ratujesz Paryż więc z tym też sobie poradzisz.
- To dwie zupełnie inne rzeczy
- No i?
Westchnęłam i popatrzyłam na niego.
- Muszę lecieć - odeszłam na koniec bloku - do zobaczenia kocie.
Znów biegłam po dachach. Noc gwiaździsta. Miałam tylko nadzieję, że taty jeszcze nie ma. Wskoczyłam na dach, a chwilę później otworzyłam okno, które jak zawsze zostawiałam uchylone. Chwilę przed wejściem do pokoju detransformowałam się. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w ścianę. W pewnym momencie usłyszałam powiadomienie.
- Wrócę jutro - przeczytałam na głos i spojrzałam na Tikki. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic. Wzięłam ręcznik, piżamę i poszłam w kierunku łazienki.
***
- No nie - westchnęłam wychodząc z pod prysznica - jutro kartkówka z chemii.Tikki zaśmiała się pod nosem.
- To nie jest śmieszne, ja nic nie umiem - powiedziałam wycierając się szybko. Prawda była taka, że chemia to było dla mnie najgorsze zło jakie migło być. Chyba nawet gorsze od władcy ciem - wiesz przecież jak ja jej nienawidzę.
- Będzie dobrze - uśmiechnęła się serdecznie - wystarczy, że się trochę poduczysz i będzie dobrze.
- Ta - westchnęłam i wyszłam z łazienki.
Wzięłam potrzebne mi książki oraz kocyk i wyszłam na balkon. Usiadłam na leżaku i opatuliłam się kocem.
- To jakaś czarna magia - oznajmiłam swoją niechęć do tego przedmiotu, a Tikki dalej się śmiała - no i z czego się tak cieszysz?
- Nie ważne - odpowiedziała i położyła się obok mnie. Ja wzruszyłam ramionami i na chwilę zamknęłam oczy. Po chwili jednak je otworzyłam bo usłyszałam pukanie w okno.
- Marinette, chodź szybko - powiedział otwierając klapę. Ja popatrzyłam na niego ze zdziwieniem i szybko ruszyłam za nim - wychodzimy.
- Ale ja jestem w piżamie - oznajmiłam.
-Nie mamy czasu - odpowiedział nie zatrzymując się - jest coś o czym muszę ci powiedzieć.
- Ale co?
- Zaraz zobaczysz.
Założyłam buty i dalej szłam za nim. Szedł szybko. Nie chciał zwolnić. Czułam, że to mogło oznaczać coś złego. Wsiedliśmy do jakiegoś niebieskiego samochodu i pojechaliśmy.
- Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytałam, a on mnie zignorował i skupiał się na drodze. Nagle ostro skręcił. Myślałam, że samochód się wywali, ale w ostatniej chwili stanął. Tata niewzruszony jechał dalej.
Zatrzymaliśmy się pod szpitalem. Stała tam niska postać w kapturze.
- Chodź - powiedział otwierając drzwi.
Postać stojąca pod budynkiem zdjęła kaptur. Znajoma twarz. Kiedy wysiadłam z pokazdu nie mogłam uwierzyć. Przetarłam oczy ze zdumienia. Kobieta uśmiechnęła się, a ja zaczęłam biec w jej stronę.
- MAMO - zaczęłam krzyczeć, ale ktoś złapał mnie za ramię i potrząsnął*
- Marinette obudź się - kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam zmartwioną twarz mojego ojca.
- Gdzie mama - zapytałam i usiadłam na łózku. On popatrzył się na mnie smutno, a ja już sobie przypomniałam.
- Wiesz, chciałbym żebyś kogoś poznała - zaczął nieśmiało - może one nam pomogą.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem.
- Już dawno chciałem to zrobić, ale... - tu nie dokończył tylko kazał iść za nim. Podobnie jak w śnie. Posłuchałam i ruszyłam za nim. Chciałam jak najszybciej zobaczyć co tata chciał mi pokazać.
Gdy byliśmy na dole i zobaczyłam to co miałam zobaczyć myśałam, że zemdleje.
- Witaj Marinette - uśmiechnęła się dziewczyna stojąca obok swojej niewidomej matki.
- Co... co... - nie mogłam z siebie wydusić ni słowa. Stawiałam najgorsze - co... ona tu robi?
- Marinette, myślałem, że potrzeba ci matczynej opieki - zaczął, a ja przymrużyłam oczy - a Tomoe jest naprawdę cudowną kobietą.
- ALE NIKT NIE ZASTĄPI MAMY - zaczęlłan krzyczeć.
- Marinette, wiemy o tym, ale myślę, że kiedy się lepiej poznamy napewno będzie ci lepiej - oznajmiła - wprowadzicie się do nas.
Stałam nieruchomo. Nie mogłam uwierzyć, że moja największa rywalka ma zostać moją przybraną siostrą. Coś we mnie pękło. Przez dłuższy czas nie myślałam o mamie i było lepiej. Teraz ze łzami w oczach pobiegłam na górę. Zamknęlam klapę na klucz i zaczęłam płakać jak dziecko tuląc się do kołdry.
N
- Przepraszam Tomoe - powiedział mężczyzna - to chyba jeszcze nie ten...
- Jeżeli nie teraz to nigdy - powiedziała szorstko - um... chodzi mi o to, że im później tym będzie gorzej i Marinette coraz bardziej zamknie się w sobie i nie będzie chciała z nami zamieszkać. Teraz prędzej czy później zrobi to dobrowolnie.
- Możei masz rację - odpowiedział Tom - herbaty?
- Chętnie
Druga dziewczyna przyglądając się temu wszystkiemu coraz bardziej współczuła granatowłosej. Chociaż ona sama nie miała lekko.
Kagami zapukała w klapę i poczekała chwilę.
- Kto tam? - usłyszała przerywający się głos.
- To ja - westchnęła.
- Czego chcesz - zapytała szorstko, dalej nie otwierając klapy.
- Pomóc - odpowiedziała. Wtedy Marinette otworzyła otwór do pokoju.
- W jaki sposób?
***
Cdn
CZYTASZ
My lady ✔
Fanfictiondawno temu pisane, ale nie chcę usuwać :) <Zakończone> - Ja zawsze będę z tobą - oznajmił spoglądając mi w oczy - zawsze możesz na mnie liczyć. Wtedy zobaczyłam w nim kogoś więcej niż partnera i przyjaciela. Zobaczyłam w nim kogoś komu można...