~28~

1K 77 17
                                    

Luka widocznie zdenerwował się na moją odpowiedź. Ja jednak miała go serdecznie dosyć. Jego nachalności. Władca ciem idealnie wybrał dla niego nazwę.

- Nie twoja - powtórzyłam wsadzając ciastka do piekarnika - są jeszcze inne dziewczyny. Znajdziesz lepszą.

- Nie znajdę - burknął i zaczął sprzątać. Oparłam się o blat. Chciałam zadziałać w tej sprawie.

- A co powiesz na randkę w ciemno? - zapytałam krzyżując ręce. On popatrzył na mnie jak na kosmitę.

- Z kim?

- Wiesz co to randka w ciemno? - zirytowana przekręciłam oczami - znam odpowiednią osobę - chłopak przystaną na chwilę. Widać było, że bił się z myślami - zastanów się i mi powiesz.

Chłopak znów zaczął zamiatać a do piekarni weszła Kagami. Dziwnym trafem dziewczyna potknęła się i wpadła wprost na chłopaka. W ostatniej chwili złapał równowagę.

- Przepraszam - powiedział dziewczyna i szybko do mnie podeszła witając się. Luka cały czas patrzył się na nią. Uśmiechnęłam sie triumfalnie na ten widok. Kagami szybko poszła na górę, a za nią jej matka.

- Dzień dobry - przywitałam ją.

- Witaj Marinette - powiedziała ciepło i poszła do mieszkania.

- Na pewno nie znajdziesz? - uśmiechnęłam się głupkowato no co ten się zaczerwienił i szybko wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.

Resztę pracy spędziliśmy w ciszy.

- Marinette co do tej randki - zaczął nieśmiało wychodząc z zaplecza - jeśli to Kagami to okej - szepnął, a ja uśmiechnęłam się do niego szeroko.

Pożegnaliśmy się i wyszedł. Zamknęłam piekarnię, a potem ruszyłam na górę. Zastałam Kagami siedzącą na swoim materacu, czytając książkę. Usiadłam na wprost niej na krześle. Chrząknęłam, a ta w końcu na mnie zwróciła uwagę.

- Kiedy jesteś wolna? - zapytałam wprost.

- Jeśli nic mi nie wypadnie to jutro - oznajmiła i wróciła do lektury. Nawet nie była zainteresowana.

- To idziemy do kawiarni - wstałam z krzesła - albo raczej ty - to powiedziałam trochę ciszej jednak dziewczyna usłyszała. Szybko odłożyła książkę i popatrzyła na mnie zabójczym wzrokiem.

- Jak to ja?

- No idziemy do kawiarni - wzruszyłam ramionami.

Kagami chciała coś powiedzieć jednak przerwało otwieranie drzwiczek.

- Wszystko gotowe Kagami - powiedział tata - mam coś stąd zabrać?

- Nie - odpowiedziała i wzięła swoją walizkę i plecak. Zaciekawiona poszłam za nimi.

Przypomniałam sobie o pustym pokoju, który miał być powiększeniem salonu gdy mama jeszcze żyła. Tam właśnie się udaliśmy. Dziwne, że nic wcześniej nie zauważyłam. Był to mały pokoik odmalowany na biało i czerwono. Przy niewielkim oknie stało stare biurko i krzesło obok szafa, a naprzeciw niej wisiała półka.

- Zaraz przeniosę materac - oznajmił tata i wyszedł.

Dziewczyna otworzyła swój plecak. Nigdy wcześniej go nie otwierała. Wyjęła z niego zdjęcie i postawiła na blacie biurka. Ustawiła książki na półce.

- My czy ja? - zapytała nie patrząc się na mnie.

- Zobaczymy - powiedziałam tajemniczo i wróciłam do siebie.

Posprzątałam trochę w pokoju, a następnie ruszyłam do kuchni. Wzięłam rogalika, do szklanki nalałam sok pomarańczowy. Z łazienki wyszła Kagami. Przyjrzała się mi, a ja zignorowałam ją i po prostu zabrałam się za jedzenie. Przyglądała się każdemu mojemu ruchowi. Gdy skończyłam jeść wróciła do siebie. Zaśmiałam się i poszłam do łazienki w celu załatwienia wszystkich wieczornych spraw.

- Marinette - zaczęła Tikki gdy układałam książki w pokoju - nie powinniście znać swoich tożsamości.

- Wiem - westchnęłam ciężko - ale miałam już tego dosyć. Te całe ukrywanie. Ja... Na pewno nic się takiego nie stanie. Poza tym mogę się z nim szybko skontaktować. Nie wiemy zresztą czy mistrz został porwany czy też przeszedł na złą stronę mocy.

Kwami zrezygnowane usiadło mi na ramieniu. Spojrzałam na zegarek.

- Już czas - uśmiechnęłam się - Tikki kropkuj.

Otworzyłam klapę od balkonu i rozejrzałam się. Wyskoczyłam z tarasu na kolejny dach i biegłam w stronę miejsca naszych spotkań. Czułam się szczęśliwa.

- Wszystko powoli się układa - szepnęłam do siebie gdy zobaczyłam mojego partnera. Uśmiechnął się na mój widok co odwzajemniłam.

- Witaj kropeczko - przywitał się i wręczył mi czerwoną różę. Zarumieniłam się. Usiedliśmy tak aby nikt nas nie zauważył.

- Musimy uważać - powiedziałam po dłuższej chwili. Kot położył głowę na moich udach, a ja zaczęłam go głaskać po głowie.

- Co masz na myśli?

- Władca ciem nie może się zorientować, że znamy swoje tożsamości - odpowiedziałam.

- Racja - przytaknął i zamknął oczy - a co konkretnie masz na myśli?

- Ależ ty nie kumaty jesteś - zaśmiałam się cicho - na misjach musimy być bardziej ostrożni. I póki co - zatrzymałam się na chwilę.

- Tak? - otworzył jedno oko, a ja spaliłam buraka.

- Ten pocałunek i... - zaczęłam się jąkać - czy to wszystko coś dla ciebie znaczy?

- Chyba wiem o co ci chodzi - uśmiechnął się zadziornie i usiadł tak żeby nasze twarze były blisko siebie - biedroneczko - zaczął - czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?

- Chyba znasz odpowiedź.

- Specjalnie się dla ciebie staram, a ty nawet nie chcesz odpowiedzieć? - zrobił smutną minkę.

Zaśmiałam się cicho i pocałowałam go krótko w usta.

- No wiesz co - udawał obrażonego - liczyłem na coś lepszego - zbliżył się do mnie i namiętnie co oddałam.

- Myślę, że jako bohaterzy nie powinniśmy pokazywać się jako para - odparłam gdy oderwaliśmy się od siebie.

- Jak sobie życzysz kropeczko - odparł wtulając się we mnie.

×××
Nie nadaje się do romantycznych scenek więc przepraszam.

My lady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz