9. December

110 9 3
                                    

______________
Poniedziałek

Właśnie nastał powrót do rzeczywistości. Obudziłam się jak zawsze o siódmej. Zastałam Johna słodko śpiącego w mojej pościeli. Zeszłam na dół tak aby go nie obudzić. Zrobiłam drugie śniadanie sobie i Johnowi. Poszłam spowrotem na górę aby wybrać strój do szkoły.
Wybrałam niebieski sweterek i czarne jeansy. Do tego ubrałam szary kardigan. W tym czasie obudziłam Johna, który powoli zaczął się przygotowywać do szkoły. Usiadłam przy toaletce po czym pomalowałam się delikatnie i związałam włosy w kucyk.

Oboje ogarnęliśmy się w tym samym momencie. Wyszliśmy razem z domu po czym pokierowaliśmy się do auta.

John podwiózł mnie do szkoły. Od razu zobaczyłam resztę znajomych i po szłam w ich stronę. Przywitałam się z nimi i poszliśmy razem po klasę.

Właśnie rozbrzmiał dzwonek. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach. Pan Melendez zadał nam dziś pracę w grupach. Mieliśmy robić kahoot. Wszystkim spodobał się ten pomysł po, krótkiej przerwie.

Moja grupa oczywiście składała się z naszej paczki. Lekcja przebiegła bardzo szybko i w miłej atmosferze.

Kolejne zajęcia były dość obszerne a zarazem nudne i dołujące. W pewnym momencie dostałam sms-a od Johna

John❤️
Mam nadzieję, że nie nudzisz się za bardzo. Jak coś to dziś po ciebie nie przyjadę po szkole bo od razu lecę z chłopakami na trening. Kocham Cię😘

Ja
Nie ma sprawy.
Powodzenia! 😍

Zaczęła się pora na lunch. Razem z znajomymi zasiedliśmy do naszego stolika opowiadając sobie jak zwykle różne rzeczy. Wszyscy byli bardzo ciekawi jak było w Nowym Jorku więc odpowiedziałam im. Kiedy nasza przerwa się skończyła wróciliśmy na historię. To jedna z lekcji, na której lubię słuchać.

Po lekcjach zabrałam się z Mel i Alexem, którzy podwieźli mnie do domu. O dziwo w domu był mój tata Peter co bardzo rzadko się zdarza o tej porze.

~Cześć tato!
-Witaj Molly
~Czemu dziś jesteś tak szybko w domu?
-Wiesz mam swoją firmę więc wychodzę kiedy chcę. A tak serio to wpadłem do domu po papiery, które muszę wziąć na moją konferencje prasową.
~Wyjeżdżasz?
-Tak na 2 dni.
~Kocham cię tato! Powiedziałam po czym podeszłam do niego i mocno go przytuliłam na co on również odwzajemnił, odpowiadając mi
"ja ciebie też "

Wzięłam z kuchni obiad i poszłam do swojego pokoju. Odpaliłam nowy odcinek "The good doctor" i zaczęłam konsumować posiłek.

Kolejną czynnością, którą zrobiłam było odrobinie lekcji. W czasie gdy zajmowałam się sobą do domu wróciła mama z chłopakami.

Siedzę sobie w oknie na moim parapecie popijając sok pomarańczowy kiedy naglę ktoś puka do moich drzwi. To Theo.

-Hej! Mogę wejść?
~Cześć wejdź!
-Masz może ochotę wybrać się ze swoim starym bratem na łyżwy tak jak kiedyś?
~Haha dobra staruszku!

Wzięłam swoją torbę i wyszłam razem z Theo na dwór. Wsiedliśmy do jego auta kierując się na pobliskie lodowisko.

Dawno nie jeździłam z moim bratem. Tak naprawdę to on zaszczepił we mnie miłość do lodu i łyżew. Pamiętam kiedy byłam mała i miałam jakoś pięć lat Theo z Liamem zabrali mnie na łyżwy. Na początku dałam im nieźle w kość i rozpłakałam się będąc tam. Teraz jest całkiem inaczej.

Była godzina siedemnasta a na lodowisku było jeszcze mało osób.
Założyliśmy łyżwy i weszliśmy na lód.
Theo poprosił mnie abym pokazała mu swój układ, który aktualnie ćwiczę. Powoli i ze szczególną dokładnością wykonywałam kolejne ruchy. Czułam ogromną pewność i dumę. Mój brat był pod wielkim wrażeniem nawet mnie pochwalił. Poczułam się jak na początku swojej przygody kiedy to on najbardziej mnie wspierał.

Gdy już dobrze wymarzliśmy, wróciliśmy do samochodu aby się rozgrzać. Siedząc w całkowitej ciszy spojrzałam na Theo, któremu spływa po policzku jedna samotna łza.

~Czy ty płaczesz?
-Co ja nie?!
~Przecież widziałam
-Jestem z ciebie taki dumny
~O jej dziękuje
-Mam poczucie, że strasznie oddaliśmy się od siebie. Brakowało mi takich chwil.
~Mi też

Muszę przyznać, że popłakałam się po jego słowach na co on do mnie:

-To co do maczka i na lodowisko do Johna?
~Haha! Oczywiście! Jak ty mnie dobrze znasz!

Jechaliśmy chwilę. Kupiliśmy jedzenie i pojechaliśmy w stronę szkoły Johna.

Theo w drodze powiedział, że jest bardzo szczęśliwy z powodu tego jakiego mam kochanego chłopaka.
Zrobiło mi się ciepło na sercu.

Dotarliśmy. Wzięłam naszego maczka i weszłam na trybuny. Chłopka od razu mnie zauważył i zarządał przerwy dla wszystkich.

-Cześć kochanie! Co ty tu robisz?
~Przyniosłam ci jedzonko pewnie jesteś głodny.
-Mam nadzieję, że mało kalorycznego
~Oczywiście sałatka dla pana Harris'a
-Dziękuję słodziaku. Kocham Cię!
~Ja ciebie też!

Theo przywitał się z John'em a następnie wymienili się uśmiecham to było przesłodkie.

To ja was zostawiam., -rzekł Theo
John odwieziesz później Molly chyba, że ją zabierasz to daj mi znać.

Jasne! - odpowiedział John puszczając oczko do Theo, który odpowiedział tym samym.

Jak zwykle nie wiem co się dzieję.
Usiedliśmy na trybunach i zaczęliśmy jeść przy tym rozmawiając.

-Zabieram cię dziś do siebie.
~Tak po prostu mnie sobie bierzesz?
-Czemu nie?
~Okej nie będę się upierać bo mi tam pasuje.
-I to mi się podoba - wstał i pocałował mnie w czółko po czym wrócił na lód.

Siedziałam na ławce obserwując
grę i zarazem czekałam na koniec treningu.

Rozległ się nagle okrzyk koniec na dziś. Od razu wstałam i poszłam w kierunku szatni. Po chwili wyszedł z niej John, który złapał mnie z tali przysunął do siebie całując mnie namiętnie.

Wsiedliśmy do czarnego auta i pojechaliśmy do domu Johna.
W trakcie drogi dowiedziałam się czemu John mnie dziś zabiera.
Powiedział mi, że mnie teraz bardzo potrzebuję, ponieważ bardzo się stresuję przed meczem. I że to ja jestem jego największą ucieczką od wszystkich zmartwień.

Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy oboje padnięci więc od razu poszliśmy spać.

🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹
Już 9 grudnia! Jak ten czas szybko leci do świąt zostało tylko 15 dni!
Trzymajcie się!

DECEMBER CHRISTMAS LOVE//GRUDNIOWO ŚWIĄTECZNA MIŁOŚĆ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz