Rozdział 4

3.2K 187 16
                                    

Powrót do szkoły nie był taki zły, jak myślał Taehyung. Jego zdziwieniem było zmartwienie ze strony dwójki przyjaciół i niektórych osób z klasy. Nauczyciele byli bardzo życzliwi, nie oczekiwali od niego za dużo, a nawet zaoferowali mu pomoc w nadrobieniu prawie trzech tygodni lekcji. Co prawda mógłby sam to wszystko zorganizować, ale dzięki temu czuł się pewniej i jego niepełnosprawność przestała mu aż tak zawadzać.

Rzecz jasna było parę sprzeczek i nie obyło się bez kilku docinek w jego stronę, lecz znowu trzymał się Chaeyeon oraz Hwiteaka, którzy opowiadali mu, co się działo, kiedy go nie było. Licealistka znalazła sobie chłopaka z trzeciej klasy, a Lee spodobała się pierwszoroczniaczka, która wpadła na niego na długiej przerwie w stołówce. Wtedy całą sytuację obrócili w żart i wymienili się numerami.

Kim nie mógł powstrzymać cisnącego się na jego twarz kwadratowego uśmiechu, gdy wsłuchiwał się w ich historie. Było mu poniekąd szkoda, że tyle czasu nie dawał znaku życia i nawet nie chciał się spotkać z nimi na mieście, jak to czasem mieli w zwyczaju. Potrzebował chwili ciszy. Taka przerwa pomogła mu poukładać pewne wątki w całość, a w głowie nie istniał taki harmider, jak świeżo po pogrzebie Hoseoka.

Na razie nie mówił im o planach wyprowadzki z Daegu, bowiem wolał się nacieszyć tym, co miał, i spędzić z nimi prawdopodobnie ostatnie chwile w ich młodzieńczym życiu, ponieważ Tae przygotował się mentalnie na to, że nie będą mieli dla siebie czasu, aby się jakoś spotykać. Rozmowa przez kamerkę nie jest tym samym, co osobiste spotkanie, kiedy mogło się tę osobę przytulić.

Nastał czwartek. Uczniowie liceum już od samego przekroczenia bram szkoły odliczali godziny do końca dnia. Taehyung sam zaczął popadać w tą nudną rutynę, a jego dobry humor od razu po przyjściu zniknął gdzieś za chmurami, odstępując miejsce smutnemu grymasowi i niezadowolonemu pomruku pod nosem. Chyba każdy czuł, że atmosfera tego dnia nie była zbyt korzystna. Ludzie odczuwali, że może się stać coś złego, czego próbowali uniknąć.

Nawet czerwonowłosy czuł tą dziwną aurę i próbował z tym walczyć, unikając każdej osoby, która krzywo na niego patrzyła. Na jego nieszczęście Chaeyeon zachorowała, a Hwitaek nie przyszedł do szkoły z prywatnych powodów.

Denerwujące tykanie zegara dekoncentrowało siedemnastolatka w trakcie nauki, więc tym bardziej skupił się na odliczaniu czasu do końca lekcji. Po niej miała być przerwa trwająca czterdzieści minut, zwana tą obiadową. Musiał dołączyć się do jakiejś grupki znajomych na stołówce, bo sam jak palec nie chciał siedzieć. Było to dla niego niekomfortowe, szczególnie, że nie potrafił jeszcze słuchać muzyki przez ten aparat. Początki były trudne, a on musiał kombinować ze wszystkimi sposobami, jakie sobie zapisywał w małym notesiku.

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, chłopak zerwał się z ławki i opuścił salę lekcyjną od matematyki, po czym wielkimi krokami zbliżał się do wielkiej stołówki. Wszystko byłoby świetne, jakby nie banda trzech małpiszonów, którzy zagrodzili mu drogę.

– A gdzie to się wybiera mała kaleka? – spytał jeden z chytrym uśmieszkiem. – Nie masz już przy sobie przyjaciół i możemy się z tobą podroczyć. – Zaśmiał się perliście, na co Taehyung się zjeżył. Miał ochotę wyłączyć aparat i pójść na obiad, nie słuchając ich docinek. Przecież oni tylko mu dokuczali, bo nie byli w stanie więcej zrobić. Mogłoby to się skończyć dla nich zawieszeniem albo srogą karą.

Kim rozejrzał się wokół, czy ktoś przy nich jest, i wyhaczając grupkę czterech pierwszoklasistek, truchtem podbiegł do nich, aby wyminąć trzech idiotów, którzy ponownie byli przez niego zlani totalnie, a dał więcej uwagi zdziwionym dziewczynom. Takim ruchem były widocznie zaskoczone, ale także zawstydzone.

Po bardzo krótkim spotkaniu z licealistami, Taehyung zaczął się obawiać, czy nie będą chcieli go ciągle tak nękać, aż nie przejdą do rękoczynów. Bardzo tego nie chciał i wolał ich unikać szerokim łukiem, by nie mieć później z nimi żadnych problemów.

Zaś jego mama zaczęła szukać przez internet jakiegoś korzystnego dla nich mieszkania w Busan. Propozycji było mnóstwo, a pani Kim naprawdę miała dylemat. Nawet za ich niski budżet mogli znaleźć świetne mieszkanie w miarę dobrej okolicy. Tylko że wolała na razie poszukać trochę droższych, aby mieli więcej pokoi, a rodzeństwo nie musiałoby dzielić razem pomieszczenia. Mogło być to problematyczne względem gimnazjalistki, która miała chłopaka i także potrzebowała prywatności.

Taehyung z ogromną ulgą przekroczył bramy szkoły, wiedząc, że nic mu nie grozi. Na jego chyba szczęście wiedział, jak kończyła lekcje tamta zgraja i na dwóch ostatnich lekcjach miała wuef. Dlatego też zadowolony szedł w stronę swojego domu, gdzie tam miał zamiar spędzić czas na nauce oraz może na ćwiczeniach na płaski brzuch, bo po takim obżarstwie zaczęła mu rosnąć mała oponka. Nie lubił w swoim ciele takich niedoskonałości. Uwielbiał czasem nosić obcisłe ubrania, bądź te duże, które skutecznie zasłaniały go całego.

Bardziej uśmiechnięty, niż po wyjściu z mieszkania, wrócił do domu i krzykiem powitał rodzinę, obwieszczając tym samym o swoim powrocie. O dziwo ojciec też był, a przecież kończył pracę o siedemnastej. Gdy Taehyung zdjął z siebie odzież wierzchnią, skierował się do kuchni, w której znajdowali się rodzice. Spojrzał na nich z przymrużonymi oczami, dość nieufnie.

– Co znów knujecie? Tata jest wcześniej niż zwykle – spytał podejrzliwie. Chyba spodziewał się odpowiedzi, lecz wolał odczekać, aż ktoś z dorosłych zacznie temat.

– Niedługo będziesz miał wakacje, więc wtedy się wyprowadzimy – oznajmiła matka dwójki dzieci. Młodszy Kim wyprostował się jak struna. – Wiem, że to dokładnie za pięć tygodni, więc radzę ci się skupić na dobrych wynikach w pierwszym semestrze, żebyś miał większe szanse w nowej szkole – powiedziała od razu, dobrze wiedząc, że chłopak wspomni o ilości dni do końca pierwszego semestru, a zarazem początku wakacji.

Tak jak spodziewali się rodzice – Taehyung się po prostu nie odezwie i będzie zgrywał twardego emocjonalnie, iż taka wyprowadzka nie zadziała na niego, bo to norma. Był zbyt przewidywalny, a z jego twarzy można było odczytać wszystko, więc nie powstrzymywali go od spaceru po okolicy. Przemyślenie owych spraw na świeżym powietrzu będzie dla niego najlepszym wyborem, aby przetrawić kolejne wydarzenie w życiu, które mogło być dla niego dobre, albo i złe.



⌘⌘⌘

Wesołych Świąt, skarby 🎁

Can you hear me? | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz