Prolog

1K 78 18
                                    



Na zewnątrz rozpętała się okropna burza. Była straszna ulewa. W całym dworku huczał wiatr, a deszcz uderzał w szyby. Wszyscy mieszkańcy dworku siedzieli razem w salonie pod piecem. Ogień z kominka był jedynym źródłem światła. Każdy grzmot był coraz głośniejszy. Młoda gospodyni trzymała w swych objęciach swoje dwie małe córeczki. Pokojówki zaczęły odmawiać ,,Pod Twą Obronę". Słudzy nasłuchiwali tego co działo się na zewnątrz i cały czas obawiali się, że zaraz okna się otworzą, bo wiatr był bardzo silny. Widać było jak ogromne drzewa w ogrodzie uginają się pod jego mocą. Poza cichym odmawianiem modlitwy panowało milczenie. Po chwili starsza z dziewczynek spojrzała na matkę i zapytała się:

Dziewczynka: Mamusiu... gdzie jest tatuś? Kiedy on wróci? Boję się

Matka: Już dobrze. Basiu wszystko będzie dobrze. Niedługo burza się skończy i jutro pójdziemy na spacer do ogrodu, dobrze?

Basia: A tatuś?

Matka: Jutro wróci.

Dziewczynka 2: Ta-ta

Matka: Tak Marysiu. Ta-ta.

Nagle całe pomieszczenie rozświetlił błysk i praktycznie od razu rozległ się przerażający grzmot. Basia pisnęła, a Marysia zaczęła płakać.

Stajenny: Uderzyło w starą lipę za domem! Od razu stanęła w ogniu.

Kucharka: To pewnie znak od Boga. Stało się coś złego.

Stajenny: A daj ty głupia spokój.

Kamerdyner: Uciszcie się! Słyszycie?

Sługa: Ano grzmi.

Kamerdyner: Nie głupcze! To końskie rżenie. Ktoś nadjeżdża.

Pokojówka: Boże w taką pogodę? Przecież droga to jedna wielka kałuża.

Stajenny: Może jakie ma wieści z Warszawy od naszego gospodarza.

Kucharka: Może masz rację, może on jest od Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Matka: Błagam niech ma dobre wieści.

Jeździec kiedy dotarł pod dworek wbiegł czym prędzej do środka. Stajenny wraz ze swoim parobkiem podbiegli do konia i zaprowadzili do stajni. Jeździec stanął w wejściu do salonu. Był cały przemoczony, a na jego twarzy gościło przerażenie.

Jeździec: Pani ...mam wieści z Warszawy. Pani mąż... Rzeczpospolita Obojga Narodów...on został złapany przez wojska rosyjskie. Zostaliśmy pokonani. Wrogie wojska są już w drodze tutaj. Musimy uciekać...

Nie dał rady dokończyć bo do salonu wbiegł koniuszy z parobkiem. Byli przerażeni.

Koniuszy: Pani! Ogień rozprzestrzenia się. Dach stajni zaczął się palić. Jak tak dalej pójdzie to cała spłonie a tam są konie naszego Pana.

Parobek: Pani! A do tygo na polu to słychoć ze siem zbliza duzo koni.

Matka: Boże i co teraz?! Musimy uciekać!

Kamerdyner: Obawiam się że już za późno. Nie mamy jak uciec. Po pierwsze powóz jest w palącej się stajni, po drugie nie przejechałby tych drugich w taką pogodę.

Kobieta zaczęła płakać. Objęła mocniej córki. Na zewnątrz było słychać już wyraźnie nadjeżdżające wojsko. Spojrzała na obie córki.

Matka: Dziewczynki... pamiętajcie kim jesteście. Musicie być silne. Nigdy się nie poddawajcie. Nieważne co się teraz stanie musicie walczyć do końca. I nigdy nie traćcie wiary w wolność. Basiu opiekuj się Marysią...

Nie dokończyła bo do budynku weszli Prusacy. Żołnierze wyczekiwali w wszystkich zebranych w salonie. Nagle do środka wszedł On. Królestwo Prus we własnej osobie. Wilhelm popatrzył się na zebranych. Na widok żony Rzeczpospolitej i jego córek uśmiechnął się okrutnie. Podszedł do nich.

Prusy: No no no. Kogo ja widzę. Myślałem, że Jan zapewni wam lepszą ochronę. A ja tu widzę jedynie bandę parobków...Przypominacie mi waszą babcie ...Ah Korona Królestwa Polskiego... Odkąd pokonała mnie pod Grunwaldem, kiedy byłem jeszcze Zakonem Krzyżackim, nie mogłem przestać myśleć o zemście. I wiecie co dziewczynki? Moja zemsta w końcu nadeszła. Pierwszy rozbiór był mą zemsta na niej i jej mężu, Wielkiemu Księstwu Litewskiemu. No cóż, ale co mi z ich śmierci jak oni już nie byli państwami? Ale ich syn był. Mam teraz nadzieję, że ruscy się nim dobrze zajęli i nie okazali ani grama litości. A teraz ja zajmę się resztą rodzinki tego litewskiego poganina i mojej ulubionej poleczki...tej co złamała mi serce biorąc poganina za męża.

Matka: Błagam cię zostaw je to jeszcze dzieci.

Prusy: Zamknij się suko.

Uderzył ją w twarz tak mocno, że aż upadła. Dziewczynki zaczęły płakać. Basia siedziała na ziemi i trzymała miedzi nogami Marysię. Służba chciała pomóc gospodyni ale żołnierze ich powstrzymali.

Austria: Nieładnie tak braciszku. Co z ciebie za dżentelmen jak bijesz kobietę.

Prusy: No nareszcie bracie. Już myślałem, że nie przyjedziesz bo deszcz i zamoczysz ubrania.

Austria: Ale się poświęciłem i jestem. Chcę te dzieci.

Prusy: Was?! Po co ci one?

Austria: Nie twoja w tym głowa. Chcę je przygarnąć i tyle.

Prusy: A co mnie to. Jak chcesz te bachory to je bierz. Mam to gdzieś. Zabrać wszystkich na dziedziniec!

Wilhelm chwycił matkę za włosy i wyprowadził na zewnątrz. Dziewczynki były przerażone. Reinhard podszedł do nich i wziął obie na ręce. Maria była zbyt mała, a Basia zbyt wystraszona by się bronić. Zabrał je do swego powozu. Burza już ustawała. Nim ruszyli to dziewczynki zobaczyły jak ich matka zostaje powieszona, a służba rozstrzelana.

I tak rozpoczęły się losy Polaków pod zaborami...

Basia to Księstwo Warszawskie

Marysia to Królestwo Polskie

Drogi Do Niepodległości | 2019Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz