32

236 53 7
                                    



Per. Austrii

R: Mówię ci dojdzie przez to do tragedii.

W: O co ci tym razem chodzi bracie?

R: No jak to o co?! O Marię. Pewnie moja mała dziewczynka musi być przerażona.

W: Nie sądzę, żeby bała się swego przyszłego męża.

R: Eh i jak tu gadać z gorszym... Ona nie ma pojęcia o byciu żoną... niestety nie zdążyłem jej przekazać tej wiedzy.

W: No tak zapomniałem, że ty masz w tym doświadczenie pomimo, że ani nie jesteś żoną ani nigdy jej nie miałaś ale niech ci będzie.

R: Eh i tak nie zrozumiesz...Chodzi mi o to, że nasza Europa się zmienia. Jutro Imperium będzie miał żonę, państwa niemieckie i włoskie zaczynają się jednoczyć, twój syn niedługo będzie krajem i jest zaręczony... Mówię ci zmiany doprowadzą do tragedii.

W: Pewnie masz rację... chcę już usłyszeć relacje ze ślubu

R:Relacje phi...ja powinienem tam być bo to ja ją wychowywałem.

W: Może od razu rozkażesz Aleksandrowi mówić do siebie teściu.

R:O nien ja go nie uznam za członka rodziny

W: A co z tym sierotą co jest Austro-Węgrami?

R: Milcz i nie wspominaj mi o tej kalece. Pomimo, że to mój następcą to go nienawidzę

W: Jak możesz? Przecież to nie jego wina, że jest niewidomy.

R: A co za różnica. Jej gorszy i nie mam zamiaru go tolerować.


Per. Królestwa Polskiego

 Stałam w samej bieliźnie przed lustrem i zastanawiałam się nad tą całą sytuacją. Dopiero co straciłam przyjaciela, którego nie dane mi jest opłakiwać. Do tego ją nawet nie wiem czy tego chcę, czy będę umiała być z nim szczęśliwa i go pokochać po tym wszystkim co mi zrobił. Wiem, że ostatnio się zmienił. Z zimnego i nieczułego tyrana stał się troskliwy i opiekuńczy. Sama nie wiem co mam myśleć o tym. Kiedy go poznałam był to pierwszy mężczyzna w moim życiu. Nie liczę mych przyjaciół bo to inna sprawa. Na początku myślałam, że może i mnie czeka tak jak Basię szczęście...

Moje myśli przerwała Zarina. Była ubrana jasną suknie z kwiatami i upiętę w kok swoje czarne, lśniące włosy. Uśmiechnęła się do mnie i chwyciła za rękę.

Z: Widzę, że nadal błądzisz w myślach...Wiesz, moim zdaniem dobre zrobiłaś przyjmując zaręczyny. To twoja szansa na poprawę stosunków i zmianę dla narodu.

M: Wiem...lecz ja...

Z: Nie musisz go kochać i szczerze to nie wierzę w jego uczucia. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi ale jednak masz szansę. Po zawarciu małżeństwa nikt cię nie tchnie. A teraz już czas się ubierać. O dwunastej rozpoczyna się ceremonia. I proszę postaraj się cieszyć. W końcu to twój dzień.


Per. Imperium Rosyjskiego

 Stałem pod ołtarzem i czekałem, aby ją wreszcie ujrzeć. Aby się uspokoić i zająć czymś innym myśli mój wzrok ilustrował wszystkie detale na ikonach. Podziwiałem z zachwytem dobrze mi znane portrety świętych, będące istnym dziełem sztuki. Nagle rozległy się organy rozbrzmiewające donośnie po wnętrzu cerkwi dźwięki Marsza Weselnego. Z każdym kolejnym uderzeniem klawiszy przez organistę pragnąłem odwrócić się do niej. Lecz zgodnie z tradycją nie mogłem tego uczynić. Wiem, że sam car prowadził ją do ołtarzu i tak w tej sprawie dostałem już z dziesięć listów od Austrii, który uważa, że to jemu się należy ją prowadzić. Wreszcie Maria stanęła obok mnie. Widziałem kątem oka, że jej twarz zakrywa welon. Po dość długiej ceremonii wreszcie nadeszła chwila na złożenie przysięgi. Nad naszymi głowami zgodnie z obrzędem prawosławnym uniesioną nad naszymi głowami bogato zdobione korony. Z powodu, że nasze narody są związane z różnymi odmianami chrześcijaństwa ceremonia była połączeniem obu. Po katolickiej przysiędze głową mojego kościoła wypowiedziała rozpoczął błogosławieństwo.

Pop: Panie Boże nasz, chwałą i czcią ukoronuj ich.

Biskup: Ogłaszam was mężem i żoną

 Powoli podniosłem jej welon i spojrzałem w te szmaragdowe oczy, które mieniły się w blasku świec. Dostrzegłem na jej ustach lekki uśmiech. Powoli pochyliłem się i pocałowałem ją. Praktycznie od razu odwzajemniła. Zdaję sobie sprawę, że ona nadal może żywić do mnie urazę, lecz dobre to ukrywa. Po mszy przejechaliśmy powozem bez dachu przez zatłoczone wiwatującymi tłumami, ulice Petersburga prosto do pałacu. Wszystko zostało zorganizowane w jeden tydzień i jak na razie jest muszę przyznać, że chylę czoła organizatorom, bo spisali się doskonale. Maria też tak twierdzi. Do pałacu wziąłem ją na ręce i przeniosłem przez próg pałacu. Oczywiście zgodnie z tradycją zatańczyliśmy pierwszy taniec, czyli walc. Następnie specjalnie dla Marysi rozpoczęliśmy poloneza. Potem było już tylko picie, jedzenie i mnóstwo tańców. Maria ma naprawdę dużo energii, bo cały czas praktycznie tylko tańczyła. Jedyne co mnie dziwiło to zachowanie Łotwy, Estonii i tego dziwaka Żmudzi. Cały czas się na mnie gapili, nie wiem co ona w nich widzi. Do tego moja matka, która siedzi cały czas ze skrzyżowanymi rękami i patrzy po wszystkich zdenerwowana. Jak dowiedziała się co zrobiłem to wpadła w szał. Starała się zmusić mnie do zmiany zdania przez wymuszony płacz i histerię. Kiedy już większość gości była podpita Maria namówiła mnie bym nakazał grać orkiestrze muzykę ludową. Przyznała mi się, że chciała by mieć wesele w stylu jej dziadków i rodziców, o którym opowiadała jej Kraków i Lwów, gdy była dzieckiem. Tak zrobiłem, a gdy tylko zaczęły rozbrzmiewać piosenki ludowe matka od razu wyszła. Nareszcie nadeszła północ. Wszyscy goście złożyli nam życzenia i wrócili do zabawy, a my udaliśmy się do komnaty. Gdy tam dotarliśmy przez chwilę milczeliśmy trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy.

M: Wiesz, że nigdy nie robiłam tego z przyjemności?

A: To moja wina...

M: Wiem. Ale teraz jesteśmy małżeństwem, więc chce ci wybaczyć.

A: N..naprawdę?...Ja naprawdę nie wiem co powiedzieć...

M: Oh, jak jesteś taki milutki to robisz się nudny- Nie dała mi na to nawet zareagować, bo pocałowała mnie. Odwzajemniłem letko przegryzając jej wargę. Po chwili letko odsunęła się- Chcę...chcę to zrobić tak jak należy...Nie chcę się już bać...

A: Nie pożałujesz- Ponownie złączyliśmy nasze usta.

M: Udowodnij - Zacząłem zdejmować jej suknię, a ona rozpinała moją koszulę. Kiedy była zupełnie naga podniosłem ją nie przestając całować i zaniosłem do łóżka. Kiedy doprowadziłem ją do błagań wszedłem w nią. Podczas tego przyglądałem się jej twarzy, a dokładnie oczom, które tak bardzo kocham. Każdy pocałunek, stawać się najbardziej wyjątkową chwilą dla nas. Kocham ją...

M: Miałeś racje...

A: W czym?

M: Że nie będę żałować...

A: Dobrze wiedzieć, że jednak potrafię cię zadowolić- Odpaliłem cygaro i nalałem sobie whisky, a jej wina.

M: Mam dość dziwne pytanie do ciebie i wiem, że to nie pora na takie pytania, no ale chciałabym wiedzieć

A: Więc zadaj je, żono. - Objąłem ją ramieniem, a ona się wtuliła w moją klatkę piersiową.

M: Dobrze, mężu...Czy myślisz, że moglibyśmy mieć kiedyś dziecko? Wiem, że ono pojawia się tylko jeśli narody są zbratane, albo ma stać się coś niezwykłego, ale zazwyczaj jedno z małżonków nie jest krajem tylko jego częścią, ale tak sobie myślę...znaczy no....chciałabym zostać matką

A: Wszystko przed nami...i szczerze to uważam, że byłabyś dobrą matką

M: Naprawdę?

A: Tak...Jesteś wstanie walczyć do końca za to co kochasz więc na pewno byś chroniła je, jesteś troskliwa i dbasz o innych...Jesteś zupełnym przeciwieństwem mojej matki. - spojrzała na mnie z uśmiechem i pocałowała

M: Chciałabym mieć z tobą dziecko. Dobranoc- Po tych słowach prawie natychmiast zasnęła

A: Dobranoc- pocałowałem ją i okryłem. Gdy wypaliłem cygaro i dopiłem zgasiłem świecę i poszedłem spać, obok kobiety, którą kocham. 

Drogi Do Niepodległości | 2019Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz