Woda wydawała się cieplejsza niż zwykle, więc Pola się nawet nie wzdrygnęła, gdy do niej weszła, kurczowo trzymając piankową deskę. Zanurzyła się w niej tylko po kolana, nie ośmielając się posunąć dalej i z uczuciem rosnącej paniki spoglądając na drugi kraniec basenu. Czuła, że nie brakuje dużo, by dostała porządnego ataku paniki, więc czym prędzej wróciła na brzeg, prawie się zabijając na stopniach. Kucnęła na kafelkach i zamknęła mocno oczy.
— Nie dam rady tego zrobić — wymamrotała do samej siebie. — Nie dam rady.
Kacper uklęknął obok niej i w pocieszającym geście przesunął dłońmi po jej ramionach.
— Dasz radę, złotko. Za mało wierzysz w siebie. Wiem, że pływaczki dają ci psychiczny komfort, ale nie możesz się od nich uzależniać. Mają ci pomagać, a nie być jedyną rzeczą utrzymującą cię na powierzchni. Jestem przekonany, że deska ci zupełnie wystarczy do unoszenia się na wodzie. Powtarzanie, że nie dasz rady, wcale ci nie pomoże.
— Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa — wymamrotała spomiędzy własnych kolan. Kafelki na podłodze wydały się jej zresztą całkiem interesujące; patrzenie na nie było w każdym razie lepsze niż szukanie w oczach Kacpra litości.
Kacper jednak tylko westchnął, delikatnie przeczesując jej włosy.
— Okej, w takim razie zrobimy inaczej. Pokażę ci podstawowe ruchy żabki i zobaczymy, jak ci pójdzie w pływaczkach. Jeżeli uda ci się przełamać, spróbujemy bez nich, ale to już niekoniecznie dzisiaj. Może być?
Przytaknęła, więc pomógł jej wstać. Miała drżące nogi, ale po założeniu na ramiona jaskrawopomarańczowych pływaczków poczuła się pewniej i bez żadnych protestów weszła wraz z Kacprem do wody.
Kazał jej się chwycić krawędzi basenu, żeby poćwiczyć ruchy nóg właściwe żabce. Szybko załapała, o co chodzi, podobnie jak ruchy rąk. Nieco gorzej było ze zsynchronizowaniem wszystkich kończyn ze sobą i przy tym Pola się parokrotnie załamała, nawet mając do pomocy wskazówki Kacpra. Próbowała jednak tak długo, aż wreszcie jej się udało zrobić wszystko prawidłowo i dopłynąć do płytkiej części basenu podręcznikową żabką. Skomentowała to piskiem radości. Jeszcze miała problemy z utrzymaniem nóg oraz pleców w linii prostej, ale bez wątpienia osiągnęła kolejny sukces. Kacper nagrodził ją oklaskami i szerokim uśmiechem, a potem kazał jej przepłynąć żabką cały basen. Na to polecenie Poli trochę zrzedła mina, ale podjęła wyzwanie. Płynęła żabką w iście żółwim tempie, ale w końcu udało jej się dotrzeć z jednego krańca basenu do drugiego. W jego najgłębszej części wygramoliła się na brzeg, pomagając sobie konstrukcją jednego ze słupków startowych, pędem zawróciła i wskoczyła z powrotem do wody, prosto w otwarte ramiona Kacpra, chichocząc przy tym iście szatańsko. Oboje się zresztą śmiali przez dłuższą chwilę, w trakcie której Kacper kilkakrotnie okręcił się wokół własnej osi. Wreszcie jednak przystanął wraz z Polą przyczepioną do niego niczym koala. Nie przeszkadzało mu, gdy tak robiło, wręcz przeciwnie — sama wciskała mu do rąk pretekst, by mógł bezkarnie ją przytulić i dotknąć jej gładkiej skóry i, być może, ją pocałować. Ich twarze znalazły się teraz tak blisko siebie, że mógłby to zrobić — ale się zawahał. Odgarnął mokre kosmyki za jej uszy i powoli przesunął dłonią po ciepłych, zarumienionych policzkach, starając się napotkać jej nieco przerażone i zawstydzone spojrzenie. Swoją nieśmiałością przypominała trochę dopiero co złapanego w sidła jelonka. Bardzo ślicznego jelonka.
Ciekaw reakcji przesunął palcami po jej kręgosłupie, od karku w dół, zahaczając o wycięcie w zabójczym dla niego stroju kąpielowym. Nie zszedł niżej, bo taka odległość wystarczyła, by ramiona Poli pokryły się gęsią skórką. To, czego nie powiedziała mu na głos, zdradziło ciało. Delikatnie uniósł jej podbródek, więc wreszcie spojrzała mu w oczy. Boże, jak uwielbiał te piękne oczy w kolorze morskiej toni!
CZYTASZ
Symfonia w filiżance | ✓
RomancePrzepis na udaną jesień: mieszanka najlepszej w mieście herbaty, ciepły kocyk, pieczone kasztany, jazzowa muzyka, dużo książek, kakao. I może jeszcze szczypta zupełnie niespodziewanej miłości.