(4) lazur

244 24 14
                                    

Wyszła z szatni, opatulona swoim ulubionym beżowym ręcznikiem. Na basenie nie było już nikogo, zgodnie z zapowiedzią Kacpra, więc odrobinę odetchnęła; ale tylko odrobinę, bo widok wody znowu poczuła przypływ paniki. Trzymając się jak najdalej od krawędzi basenu, przepełzła w stronę ławek i przycupnęła na krawędzi jednej z nich. Oczywiście, nie mogła przy tym oderwać wzroku od wody obmywającej stopnie w płytkiej części basenu. Miała lazurowy kolor, prawie że transparentny, ale w żaden sposób Poli to nie uspokajało. Wzdragała się na samą myśl, że miałaby dotknąć jej choć czubkiem palca, więc jeżeli Kacprowi uda się ją jakoś do tego przekonać, będzie to chyba istny cud.

— Przyszłaś.

Drgnęła przestraszona na głos Kacpra i poderwała się z miejsca. Chłopak nadal miał na sobie strój ratownika — czerwone szorty i równie czerwoną koszulkę odsłaniającą jego muskularne ramiona. W tych pozornie zwyczajnych ciuchach wyglądał nawet lepiej niż w koszuli i pod krawatem, co nawet Pola musiała przyznać; zapewne dlatego, że mogła podziwiać imponującą makulaturę. Niejedna dziewczyna by pewnie na sam ten widok padła zemdlona. Pola nie tylko nie padła zemdlona, lecz nawet zwątpiła w powodzenie samego przedsięwzięcia.

— Przyszłam. Ale teraz już nie jestem tak całkiem pewna, czy to taki dobry pomysł... Może lepiej już pójdę.

Naprawdę zamierzała się wycofać, tchórząc w ostatniej chwili, ale powstrzymało ją wyciągnięte ramię Kacpra. Nie mogła go w żaden sposób wyminąć, bo po swojej prawej stronie już miała krawędź basenu, a poza tym Kacper złapał ją za przedramię. Niemalże ją w ten sposób objął, i wykorzystał to, by pociągnąć ją z powrotem w stronę ławek.

— Nie ma opcji, żebyś się teraz wycofała. Pogadajmy, okej? Tylko pogadajmy.

Usiadł obok niej, zupełnie zrelaksowany, jakby cała ta sytuacja nie robiła na nim żadnego wrażenia, podczas gdy Pola się trzęsła w środku.

— Okej — wymamrotała wreszcie.

— Dlaczego się tak boisz wody?

Spojrzała z ukosa na Kacpra, narzucając ręcznik z powrotem na jej ramiona.

— Naprawdę chcesz wiedzieć?

— Nie pytałbym, gdybym nie chciał.

Przeniosła wzrok na podłogę, nie mogąc znieść intensywności, z jaką Kacper na nią patrzył. Nie jakby się nad nią litował, ale jakby jej odpowiedź i jej lęk naprawdę go obchodziły. To ją odrobinę ośmieliło i zdecydowała się na szczerość. Postanowiła mu zaufać.

— Kiedy miałam siedem lat, prawie utonęłam. Pojechaliśmy wtedy nad jezioro razem z rodziną od strony matki; była nas cała gromadka dzieciaków. Jak to dzieciaki, bawiliśmy się w pobliżu wody, na plaży, na pomoście... Jeden z moich kuzynów, Radek, w ramach żartu — myślał, że to będzie iście zabawne — zepchnął mnie z pomostu. Nie umiałam pływać. Nawet nie wołałam o pomoc, bo woda w jeziorze była dość lodowata, jezioro było głębokie, a ja nie umiałam zupełnie wypłynąć na powierzchnię. Pamiętam, że machałam rękami i nogami, że rozpaczliwie chciałam wypłynąć, wpadłam w koszmarną panikę, chyba nawet płakałam, ale nie potrafiłam się wydostać. Pamiętam też, że woda wydawała mi się niemalże czarna, że brakowało mi tchu, że płuca w pewnym momencie zaczęły palić. W końcu straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Żyłam tylko dlatego, że Radek, widząc, że nie wypływam na powierzchnię, sam spanikował i skoczył za mną do jeziora. Udało mu się mnie wyciągnąć, potem zbiegli się dorośli i wszyscy zaczęli mnie ratować. Myśleli, że nie żyję, kiedy wieźli mnie do szpitala. Tak się skończyły nasze rodzinne wakacje. To był koszmar. Radek potem mnie długo przepraszał, wujostwo dało mu srogą karę, ale myślę, że moje otarcie się o śmierć z jego winy podziałało na niego jak kubeł zimnej wody. I zmądrzał, tak myślę, choć ogromnym kosztem. A ja od tego czasu panicznie boję się wody. Moja noga nawet nie postanie w pobliżu jakiegokolwiek jeziora czy w ogóle zbiornika z wodą, o basenie i pływaniu nie wspominając.

Symfonia w filiżance | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz