(20) kasztan

250 20 14
                                    

Spędzała teraz każdą wolną chwilę z Kacprem, nawet wtedy, gdy musiała się uczyć. O dziwo, nawet jej aż tak bardzo nie rozpraszał. Czasem wręcz jej pomagał ze zrozumieniem zadań z repetytorium z matematyki. Potrafił świetnie tłumaczyć i miał do niej anielską cierpliwość, nawet gdy chciała rzucić podręcznikami w kąt, i tylko dlatego się całkiem nie poddała. Zwykle ona się uczyła z nogami na jego kolanach, a on coś czytał albo robił na swoim laptopie albo oboje siedzieli w bibliotece. Często zdarzało jej się zasypiać z głową na biurku — wtedy Kacper gładził ją po włosach, wiedząc, jak to uwielbia, a potem, gdy się budziła po kilkunastominutowej drzemce, zabierał ją na kawę albo herbatę. Po tych krótkich wycieczkach miała zdecydowanie więcej siły na naukę i mogła wysiedzieć nawet kilka godzin bez ponownego zasypiania. Gdy atak senności dopadał ją podczas nauki w domu, zwykle zostawała porządnie opatulona kocykiem i przeniesiona do łóżka. Z tych drzemek budziła się zazwyczaj dopiero kilka godzin później, nieodmiennie zirytowana, że zmarnowała tyle czasu.

Na zrelaksowanie się od nauki pomagały nie tylko pocałunki, ale też i basen, na który chodzili wieczorami. Tam się ścigali się, grali w piłkę w wodzie lub beztrosko się taplali, dzięki czemu Poli udawało się zapomnieć o tym, że kwiecień dobiegał końca. Często nawet godziny spędzane na pływalni się nieco wydłużały, bo zwykłe suszenie włosów lub masaż napiętych mięśni kończyły się co najmniej intensywną sesją pocałunkową, czasem nawet czymś więcej. Wrócili także do swojej małej pobasenowej tradycji picia kakao lub innego równie gorącego napoju, i Pola podczas takich chwil bezczelnie rozkładała się na wysłużonej kanapie, prawie przysypiając.

Nie miała pojęcia, kiedy dni zaczęły tak szybko płynąć. Miała wrażenie, że miesiące przelatywały jak pstryknięcie palcami — może dlatego, że podczas nauki ledwo zwracała uwagę na kartki kalendarza, wtykając nos jedynie w tabelki z rozpisanymi powtórkami poszczególnych przedmiotów. Ferie zimowe minęły w okamgnieniu, trochę jak sen; naukę przerywały jedynie te momenty, kiedy Kacper lub Ofelia namawiali ją na wyjście z domu — a to na łyżwy, a to na zakupy, a to na spacer w zimowym powietrzu. Pola zdecydowanie nie lubiła zimy, więc z każdej z tych eskapad wracała z niemałą ulgą do domu. Potem, rzecz jasna, znowu namiętnie oddawała się książkom. Równie szybko minęły kolejne tygodnie, przerwa wielkanocna, nadeszła wiosna i koniec kwietnia.

I maj. Znienawidzony maj.

Na dziedzińcu szkoły zaczęły kwitnąć kasztany i Pola z każdym dniem nienawidziła ich coraz bardziej. Zazwyczaj je wielbiła na kolanach, zwłaszcza wtedy, gdy mogła je jesienią zjeść, ale nie teraz, bo zwiastowały nadejście matur, koszmaru każdego licealisty.

W dzień przed pierwszym egzaminem skazała wszystkie książki na banicję, zadziwiająco trzeźwo uznając, że w jeden dzień już się niczego nie nauczy i jest tak przygotowana, jak tylko to możliwe. Spędziła kilka godzin na czytaniu pierwszej od dawna książki niebędącej szkolnym podręcznikiem, zjadła obiad, a potem wybrała się na pływalnię. Musiała poczekać, aż Kacper skończy pracę i basen opustoszeje, bo dalej nie przyzwyczaiła się do pływania przy zupełnie obcych ludziach, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Obserwowanie, jak Kacper krząta się po pływalni w tym swoim czerwonym stroju ratowniczym i rozmawia z dzieciakami, uczącymi się dopiero pływać, było wystarczającą rozrywką. Już od dawna wiedziała, że Kacper ma w sobie ogrom cierpliwości i talent do przekazywania wiedzy, więc podglądanie, jak prowadzi zajęcia, tylko ją w tym utwierdziło. I było zresztą widać, że wszystkie dzieci bez wyjątku go uwielbiają, nie tylko dlatego, że wiedział, jak je zmotywować do wytężonej pracy. Jego rozmowy z dzieciakami były zresztą absolutnie urocze; gdy kucał przy krawędzi basenu, w niczym nie przypominał tego poważnego, pełnego ironii mężczyzny, którego spotkała pewnego październikowego dnia prawie rok temu.

Symfonia w filiżance | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz