Krew pod jej skórą wydawała się gorąca, paląca od środka ekscytacją i niepokojem. Te uczucia wydawały się zupełnie różnie od myśli nawiedzających ją zaledwie poprzedniego dnia; tym razem były rezultatem upadku murów, którymi Pola się dotychczas otaczała. Zalewały swobodnie jej umysł, ale nie przytłaczały, jedynie sprawiały, że się denerwowała. Na początku, zaraz po przeczytaniu tego listu, nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Po prostu płakała i tępo wpatrywała się w te napisane chaotycznie litery. Nie potrafiła nawet wytłumaczyć, dlaczego właściwie płakała. A potem w pierwszym odruchu chciała chwycić za telefon i zadzwonić do Kacpra — właśnie tu i teraz, o czwartej nad ranem.
Spędziła całą noc na dywanie, obsesyjnie wczytując się w każde słowo umieszczone w liście i rozmyślając. I w dalszym ciągu płacząc. Przeglądała też wszystkie kartki, które od niego dostała wraz z kwiatami, oraz wiadomości na telefonie. Wciąż miała go zapisanego jako „Mr K" z emotikonką oznaczającą kotwicę — i teraz się przekonywała, jak trafiła z tym małym obrazkiem widniejącym obok pierwszej litery jego imienia.
Pomimo swoich przewinień Kacper naprawdę był jej kotwicą i plastrem miodu na rany. Pomagał jej utrzymać pion — poziom? — gdy się uczyła pływać. Uczył ją przezwyciężać kroczek po kroczku te nieszczęsne ataki paniki. Uratował jej życie. Sklejał potrzaskane kawałki jej serca. Dodawał jej pociechy czułymi, ciepłymi słowami. Był stałą w tym odmęcie wydarzeń, nauki i kolorów, osobą, która ją wspierała, bez względu na wszystko, która zupełnie uparcie usiłowała się przebić przez te mury, które wokół siebie zbudowała. Miał rację, twierdząc, że się bała uczuć, bólu, zranienia. Bała się oddać mu kontrolę, choć jednocześnie, na jakimś nie do końca świadomym poziomie, i tak to zrobiła, bo przecież mu zaufała, bardziej, niż chciałaby się do tego przyznać. Kacper chyba o tym wiedział, ale mimo wszystko początkowo nie potrafił przełamać jej oporu — prawdopodobnie dlatego, że sama kurczowo trzymała się tych resztek kontroli, które jeszcze miała. I paradoksalnie udało mu się to nawet nie tym perfidnym podstępem, ale szczerym wyznaniem. (Gdy sobie to uświadomiła, roześmiała się w głos).
Owszem, za sprawą zazdrości o nieistniejącą dziewczynę zmusił ją do uświadomienia sobie własnych uczuć, więc pierwsze mury runęły, ale jednocześnie te uczucia były skierowane wobec obiektu zakazanego. Krótko mówiąc, Pola wiedziała, że z tego i tak nic nie będzie, bo Kacper już ma dziewczynę, więc nie było sensu pozwalać uczuciom kiełkować. Nie mogła im pozwolić na wzrost, żeby nie zaprowadziły ją do punktu wyjścia — bólu złamanego serca. Zaklęte, przeklęte koło. Teraz, kiedy się okazało, że ta druga dziewczyna nigdy nie istniała, nagle zniknął powód, dla którego Pola usiłowała stłumić emocje. Tamta dziewczyna była drugą psychiczną barierą między Polą a jej uczuciami — pierwszą i najstarszą stanowił strach. Gdy udało jej się ten strach pokonać, do jej życia z buciorami weszła Pola Wspaniała i zdusiła kiełkujące uczucia w zarodku. No a teraz... Teraz nie było żadnej z tych barier. Mury mogły runąć, skoro zakazany obiekt przestał być zakazany. Pola była wolna — i dziwnie się z tą wolnością czuła.
Była, rzecz jasna, wściekła na Kacpra za to, że ją tak perfidnie okłamał. Kłamał jej praktycznie każdego dnia, opowiadając o przymiotach dziewczyny, która nigdy nie istniała, tylko po to, by wzbudzić zazdrość Poli. To było z jego strony cholernie egoistyczne. Ale Pola, z drugiej strony, też nie była nadzwyczajnym przykładem altruizmu. Też się egoistycznie chowała w swojej skorupce, mając w poważaniu uczucia ludzi, którzy się o nią martwili. Uciekała przed czymś, co mogło dać jej szczęście, i to uciekała z obawy przed potencjalnym bólem — który wcale nie musiał nadejść.
W porządku, Kacper zdecydowanie nie był jej rycerzem na białym koniu. Nie zasługiwał na miano księcia, chociaż z wyglądu zapewne nim był. Skrzywdził ją. Okłamał. Niby w dobrej wierze, ale to i tak nie usprawiedliwiało oszustwa. Ale znowu — doskonale o tym wiedział. Przeprosił ją. Poprosił o wybaczenie. Wyznał jej miłość.
![](https://img.wattpad.com/cover/202426291-288-k599364.jpg)
CZYTASZ
Symfonia w filiżance | ✓
RomantikPrzepis na udaną jesień: mieszanka najlepszej w mieście herbaty, ciepły kocyk, pieczone kasztany, jazzowa muzyka, dużo książek, kakao. I może jeszcze szczypta zupełnie niespodziewanej miłości.