Mężczyźni najwyraźniej spodziewali się takiego obrotu spraw, dlatego odrazu przeszli do kontrataku. Orochimaru zaczął składać pieczęcie, gdy Rasa próbował nas od niego odciągnąć. Żadne z nas nie chciało zrobić z walki wielkiego widowiska, więc używaliśmi w większości taijutsu. Gdy czarnowłosy skończył składać dość skomplikowane pieczęcie przed nami pojawiły się dwie trumny. Na początku nikt nie wiedział jaka to była technika, lecz kiedy pierwszy i drugi hokage opuścili swoje grobowce zesztywnieliśmy. Sasuke, który stał u mojego boku zaczął się dziwnie wiercić, za to anbu ruszyli do ataku. Po wymienieniu kilku ciosów 2 z nich zostało odepchnięte na drugi koniec polany, w tamtym momencie wraz z Uchihą dołączyłem do walki. Hokage jak się spodziewałem okazali się niesamowicie silni, za to osoby z którymi dane nam było walczyć na początku skorzystały z szansy i uciekły.
- Wasza trójka ma natychmiast wybrać się za nimi! My sobie poradzimy! Krzyknąłem do nich i o dziwo posłuchali mnie i ruszyli w pogoń. Skupiłem się na bitwie.
- My wcale nie chcemy was zabić to on nami steruję, musicie jak najszybciej nas zapieczętować byście mogli przeżyć. Postaram się teraz zatrzymać a wy użyjcie fuinjutsu! Pierwszy hokage zapoznał nas z planem, który na szczęście dzięki moim umiejętnością, było łatwo wykonać.
Użyj mojej chakry niewiadomo czy Orochimaru nie będzie chciał ich znowu przyzwać.
Gdy tylko te słowa podły z ust Kuramy, zacząłem układać pieczęcie. Wraz z chakrą Lisa, która przeszła przez całe moje ciało użyłem najpotężniejszej techniki pieczętowania, jaką do tej pory poznałem, nadal do końca nie widziałem jak działa. Hashirama wyczuł moment w z którym byłem gotowy i razem z swoim bratem zatrzymał się. Technika oplotła ich obu i zamknęła w kokonie z chakry. Gdy ich ciała zniknęły i pojawiły się obok klatki Lisa postanowiłem wzrokiem sprawdzić jak trzyma się Sasuke.
- Wszytko w porządku? Zapytałem choć widziałem, że coś było nie tak.
- N-naruto. Wskazał palcem ranę na plecach, która nie była głęboka. Gwałtownie wciągnąłem powietrze i złapałem chłopaka w objęcia złe wspomnienia szybko zaczęły do mnie napływać. Położyłem go na swoje kolana i odwróciłem plecami do mnie. W mojej głowie zabrzęczał głos, który ani trochę nie przypomniał, tego którego tak dobrze znałem.
Chłopcze mogę użyczyć ci trochę mojej mocy.
Po tych słowach poczułem potężna leczniczą chakrę, która przepływała przez moje ciało. Przyłożyłem ręce do rany czarnookiego, a ta natychmiast zagoiła się. Po chwili dedukcji zrozumiałem już do kogo należy głos.
Hokage-sama bardzo dziękuję
Nie to ja dziękuję udało ci się nas wyzwolić z tej obrzydliwej techniki, jeśli nam pozwolisz to zostaniemy w twoim ciele, by zrozumieć co dzieję się na świecie, coś złego zaniedługo się wydarzy. Oddamy ci trochę naszej siły.
Rozumiem. I jeszcze raz dziękuję.
- Co się stało? Jak to zrobiłeś nie ma nawet śladu po ranie. Zdziwił się chłopak. Postanowiłem nie wyjawić nikomu prawdy o tym kto mieszka w moim ciele. Nikt nie może się dowiedzieć nawet on.
- Nie ma czasu na pytania, musimy jak najszybciej znaleźć tamtą dwójkę! Warknąłem i pomogłem mu wstać. Namierzyłem 5 osób około 150 metrów od nas. Złapałem dłoń Sasuke, przez co nie było szans byśmy się zgubili. Biegliśmy przez las najszybciej jak potrafiliśmy, nie chcieliśmy by ktoś tam zginął. Na miejscu zastaliśmy rannych anbu i wykończonych przestępców. Odepchnąłem towarzysza w bok i zatraciłem się w wirze walki. Przeciwnicy, bronili się i w tym samym czasie mierzyli do mnie różnorakimi technikami. Nawet dla mnie było to za dużo, dlatego już traciłem siły. Za plecami zobaczyłem ruch, a już po chwili stał za mną Hiruzen razem z paroma jouninami. Jak na złość za Orochimaru i Kazekage, także pojawiło się wsparcie. Byli to genini z wioski dźwięku, którzy razem z nami przystępowali do egzaminu na chunina. Każdy miał swojego przeciwnika. Sasuke, który stał teraz o wiele dalej walczył z Orochimaru. Zestresowany rzuciłem kulą Ognia w jednego z geninów i pobiegłem pomóc przyjacielowi. Zdążyłem w idealnym momencie, gdy katana miała przebić jego serce. Ochroniłem go własnym ciałem. Uchiha trząsł się przede mną. Jego jeszcze nie dawno sharingan z dwoma łezkami zmienił całkowicie krztałt. Przypominał trzy przecinające się elipsy. Padłem na ziemię a naszym przeciwnikiem zajął, się sam hokage. Kaszlnąłem przy czym z moich ust poleciała krew. Sasuke patrząc na mnie miał łzy w oczach, złapał mnie za ramiona i mocno przytulił. Widziałem, że w każdym momencie mogę zostać uleczony przez pierwszego, ale wolałem jeszcze przez chwilę zostać w tej pozycji. Nie widziałem co się ze mną dzieję. Podniosłem zakrwawioną rękę i położyłem ją na jego karku. Czarnowłosy nie powstrzymał kilku łez, które rozpoczęły swoją wędrówkę po jego brodzie. Uśmiechnęłem się lekko i postanowiłem zapytać brązowowłosego o pomoc. Dostałem ją niezwłocznie, dziura znajdująca się w moim sercu zanikła w sekundzie.
- Spokojnie w-wszytko jest w porządku. Odezwałem się ochrypłym głosem.
- JAK MOŻE BYĆ W PORZĄDKU W TWOIM SERCU JEST DZIU- Jego krzyk ustał, gdy zauważył, że rana która teoretycznie powinna znajdować się na moim ciele zniknęła.
- Jak ty to? Nie ważne tak bardzo się cieszę, że nic ci nie jest. Przytulił mnie mocno i nie chciał puścić. Najwyraźniej natrafiłem na jeden z momentów słabości w życiu przyjaciela.
- Nie mamy czasu oni się już niecierpliwią. Powiedziałem i wstałem na własne nogi wystawiłem rękę, którą uchiha z wdzięcznością przyjął. Po jego niezwykłych oczach nie było już śladu, za to zastąpiły je równie piękne czarne. Oboje w tym samym momencie dostrzegliśmy barierę utworzoną wokół trzeciego i Orochimaru. Chodź staraliśmy się, nie udało nam się przez nią przebić. W głowie usłyszałem plany Kuramy, który ostro chciał się zabrać za naukę niszczenia ich. Westchnąłem i oczekiwałem końca tej jakże niecodziennej walki.Wszyscy rozeszli się do domów, ale ja nadal tkwiłem nad grobem Sarutobiego. Z oczu płynęły mi łzy, gdy przypomniałem sobie jak zginął mężczyzna. Niestety jego starania poszły na marne, bo Orochimaru zbiegł. Udało nam się złapać tylko czwartego Kazekage, który przyznał się do zdrady. Zatraciłem się w wspomnieniach.
Stałem tam jak słup, kiedy ciało trzeciego uderzyło o ziemię. Zginął z uśmiechem na ustach pieczętując ręce wroga. Uchiha niedowieżając złapał mnie za ramię i trzymał je kurczowo. Osłona opadła a po jednym z trójki sanninów, nie było śladu. Wszyscy zebrani shinobi z konohy podeszli do ciała i oddali mu chołd. Starzec uratował ich wszystkich przed ogromnymi wężami swojego byłego ucznia. Wydostałem się z uścisku chłopaka obok i podbiegłem do ciała. Upadłem na kolana i spojrzałem na jego spokojną twarz. Zamknąłem mu oczy i uznałem, że teraz wygląda jakby spał. Odwróciłem się i spojrzałem na przygnębionego czarnowłosego. Jeden z shinobi położył mi rękę na ramieniu, po czym zabrał ciało. Wraz z resztą grupy, związanymi geninami z dźwięku oraz Kazekage, którego trzymało trzech anbu, ruszyliśmy spowrotem do konohy zdać raport starszyźnie.
Wróciłem do rzeczywistości, która zapowiadała się na coraz ciemniejszą, kiedy zdałem sobie sprawę co stało by się z Sasuke, gdybym nic nie zrobił z kataną, która leciała na spodkanie z nim... Złapałem się za krwawiące serce, które zostało nie tak dawno rozerwane. Nie chcąc już patrzeć na napis na nagrobku odbiegłem, byle by najdalej od niego. Zapisane słowa wyryły mi się w pamięci.
"Dla tego, który do samego końca wierzył w wolę ognia. Dla naszego niesamowitego hokage". Hiruzen był jedynym, który znał prawdę o mnie nie licząc Kuramy i Gaary, wspierał mnie nawet, gdy go przy mnie nie było,chociaż nie musiał wiedzieć, że w każdej trudnej sytuacji myślałem, co on by zrobił. W drodze do domu wpadłem na kogoś. Przeprosiłem, ale gdy chciałem się oddalić ten ktoś złapał mnie mocno za rękę.
CZYTASZ
I Want To Protect You /NaruSasu /
FanfictionNie jest to do końca opisanie co będzie się działo mogę powiedzieć, że akcja rozgrywa się w konohagakure ( plus wątek Naruto w akatsuki) i zawód ninja oczywiście istnieje. Zmieniłam historie tak by Kurama i Naruto poznali się owiele wcześniej czyli...