10

683 55 13
                                    

- Gaara? Jego obecność tu bardzo mnie skonfundowała.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Łapczywie wziął mnie w ramiona.
- Nie mieliśmy w ogóle czasu, żeby pogadać. Wszytko z tobą w porządku? Zapytał zauważając mój przygnębiony wzrok.
- N-nic mi nie jest. W myślach skarciłem się za zająkniecie.
- Jesteś pewny? Nie wyglądasz za dobrze. Chodź pójdziemy coś zjeść. Zaproponował czerwonoowłosy uśmiechając się pokrzepiająco. Odrazu się zgodziłem i razem ruszyliśmy do Ichiraku Ramen.

Nasze dania były przygotowywane już od parunastu minut, najwyraźniej mężczyzna wyczuł mój nastrój i postanowił zrobić najlepszy Ramen jaki potrafi, trochę mnie to pocieszyło uwielbiam tego faceta (mówiąc kolokfialnie). Cisza dudniła mi w uszach, dlatego zacząłem się przysłuchiwać dźwiękom w mieście. Na początku nie rozpoznałem żadnego z nich, ale po chwili odagadywałem poszczególne rzeczy takie jak sprzedawcę na dworze, który reklamował jakiś produkt do czyszczenia broni, lub inne takie. Moją melancholiie przerwał Subaku zaczynając temat, który ostatnimi czasy źle znoszę.
- Co się stało? Rozpoczął tą samą gadkę co wszyscy.
- Nic takiego, poprostu ostatnio mam gorsze dni. Tłumaczyłem się, chociaż i tak wiedziałem, że chłopak mi nie wierzy.
- Może zapytam inaczej. Jak się czujesz po jego pogrzebie? Nie musiał mi tłumaczyć o kogo chodzi, bo doskonale to wiedziałem. Poczułem ukłucie bólu w okolicach serca.
- Trzymam się jakoś. To wszystko co zdążyłem powiedzieć nim córka właściciela podała nam zupy. Jej smak był naprawdę wyśmienity. Najlepszy ramen jaki jadłem w życiu. Różne wspomnienia przeszły przez moją głowę. Pierwsze jakie się ukazało to ciągle przesiadywanie tu z trzecim, zawsze kupował mi przynajmniej dwie porcję. Twarz staruszka często mnie prześladowała. Po skończonym posiłku, podziękowałem i ruszyłem w stronę domu wraz z Gaarą.
- Musisz być ze mną szczery. Jestem twoim przyjacielem, komu innemu możesz się wygadać jak nie mi? Uśmiechnął się delikatnie. Kolejną dzisiejszą dawką bólu było to, że za trzy dni chłopak wróci do siebie, bo już jutro ostatni etap. Najpewniej nie będziemy się w ogóle widzieć aż do jakiejś misji poza wioską.
- Zrozum, że nie chcę o tym rozmawiać! Wykrzyknąłem przytłoczony nadmiarem uczuć. Chłopak po raz pierwszy usłyszał jak krzyczę co go ogromnie zdziwiło. Bóg piorunów kolejny raz przydał mi się i pomógł mi się przedostać pod dom. Kolejny raz zmęczony padłem na posłanie, nawet się nie przebierając.

Ranek zaczął się dość żałośnie, ale Sasuke machający do mnie za oknem dostatecznie rozjaśnił mi dzień. Przygotowany na walkę zszedłem na dół do przyjaciela.
- Gdzie jets panna wielkie czoło i Kakashi-Sensei? Zapytałem troszkę rozbawiony, od dawna nie miałem tak dobrego humoru. Tylko walka tak mnie podnosi na duchu.
- Pewnie się jeszcze guzdrają, w końcu przyszedłem ponad dwie godziny przed czasem.
- Naprawdę? Aż tak się stęskniłeś? Kpiłem z niego, choć jego zachowanie dało mi do myślenia.
- Nie specjalnie, ale sam rozumiesz to dość ważny dzień nie wypada przyjść późno. Mówił wkurzony.
- Wmawiaj sobie i tak wiem, że poprostu nie mogłeś bezemnie wytrzymać. Pyskowałem mu.
- Masz bujną wyobraźnie. Chodźmy czas nas goni. Odparł tylko.
Coś mi się wydaje, że Sasuś się stresuję
Oj i to jak
- No co ty Uchiha mamy czasu pod dostatkiem możemy się  jeszcze przejść. Zaśmiałem się.
- Nie ma mowy idziemy na stadion! Warknął zły, pewnie zauważył, że wiem już jak się boi.
- Nie daj się prosić. Uśmiechnąłem się szarmancko, żeby się zgodził.
- Nie ma mo-HMF. Nie wierzyłem w to co się stało. Po raz kolejny ktoś mocno mnie popchnął i poleciałem prosto na usta czarnowłosego ( tak też nie wiem jak to się dzieje, że zawsze trafiam na jego usta).
Dość długo to trwało, bo zastygliśmy bez ruchu. Jak oparzony oderwałem się od niego i odwróciłem. Nie wiem co było gorsze to, że znowu się to stało czy to, że mi się to podobało.
... HĘ?

Droga była niezręczna żaden z, nas nie miał ochoty rozmawiać z tym drugim, dlatego tkwiliśmy w grobowej ciszy. Na miejscu zebrało się już parę osób. Zadowolony z powodu rozdzielenia się z przyjacielem usiadłem na trybunach. Za swoimi plecami usłyszałem oddech. Odwróciłem się szybko, i ujrzałem Kakashiego.
- Pierwszy raz przed czasem? Zaśmiałem się.
- Tak się złożyło, że tym razem nie wchodzi to w grę. Uśmiechnął się lekko.
- Nadal nie widziałem twoich prawdziwych umiejętności. Mężczyzna wiedział ile jeszcze ukrywam. Zawsze uważałem, że jest mądry i prędzej czy później zobaczy jak się hamuje. Nic nie odpowiedziałem, ale rozmowa rozwijała się w najlepsze zanim zdążyłem opowiedzieć mu o walce z Gaara sędzia zwołał wszystkich na zbiórkę. Rozgrzaliśmy się i czekaliśmy na pierwszą walkę.

Lekkim krokiem wkroczyłem na stadion, Neji już na mnie czekał. Wysłałem mu wyzywający wzrok i przygotowałem się. Genma ( bo tak miał na imię sędzia.) dał nam znak i zaczęliśmy walkę. Na rozgrzewkę rzuciłem kilka kunaiów, jak się spodziewałem przeciwnik z łatwością je odbił używając "obrotu nieba".
Uśmiechnąłem się i czekałem na jego ruch. Nastąpił on natychmiastowo chłopak ruszył na mnie z aktywowanym byakuganem. Użył techniki delikatnej pięści, ale na szczęście nie udało mu się trafić ani razu. Bóg piorunów pomógł mi się przedostać za niego, choć mało brakowało a bym oberwał. Przyłożyłem kunai do jego szyi. Brązowowłosy po raz kolejny użył obrotu nieba i odepchnął mnie kilka metrów dalej. Poczułem adrenalinę, która dała mi tylko siły. Błyskawicznie ułożyłem pieczęcie do techniki kuli ognia. Przeciwnik odwdzięczył się wodnym pistoletem. Zwinnie uniknąłem wystrzałów i podbiegłem w jego stronę. Stworzyłem kilkanaście klonów. Każdy z nich rzucił rasenganem o ziemię tworząc ogromną dziurę.
- Czyli ty też urodziłeś się geniuszem? Neji pozwolił sobie zacząć ze mną rozmowę.
- I tu cię zaskoczę sam sobie na to zapracowałem! Odkrzyknąłem.
Napewno nie sam, gdyby nie ja był byś nikim
Oh przymknij się
- Geniuszem trzeba się urodzić nie da się nim stać. Nie można zmienić swojego losu! Zdziwił mnie jego ton wydawał się być o tym święcie przekonany.
- Neji jesteś prawdziwym geniuszem, ale nie masz w tej chwili racji. Odezwałem się przestając walczyć.
- Prześlę ci kilka moich wspomnień. Użyłem mojej nowej techniki, której nauczyłem się w bibliotece.

Biegłem przez las uciekając przed moimi oprawcami. Zawsze było tak samo nie mogłem nic zrobić byłem bezsilny. Pozwoliłem sobie na chwilkę odpoczynku, jednak po chwili usłyszałem kroki próbowałem wstać, lecz to wszytko było na nic dopadli mnie znowu. Trząsłem się na ziemi wszytko mnie bolało a mężczyźni nadal mnie kopali. Gdy starciłem przytomność zostawili mnie w spokoju. Na zajutrz obudziłem się caly ubrudzony i posiniaczony. Tak się przecież nie traktuje 3 latka co ja im takiego zrobiłem.

Znowu uciekałem, ale tym razem czułem się inaczej chciałem wkońcu oddać im za to wszytko. Zatrzymałem się i czekałem. Dobiegli do mnie i zaczęli się śmiać. Wyrwałem jednemu z nich pałkę i zamachnąłem się, trafiłem w tego który był najbliżej, przez co padł nie przytomny. Wściekli mężczyźni dali mi jeszcze gorszą nauczkę. Do domu wróciłem z paroma złamaniami usiadłem na łóżku i w momencie zasnąłem.
Przeciwnik otrząsnął się z transu i spojrzał na mnie. Jego oczy po raz pierwszy przy mnie wyrażały coś innego niż pogardę. Wyglądał na wstrząśnietęgo.
- Każdy jest kowalem swojego losu,ty też go możesz zmienić. Wiem wszytko co się dzieję w klanie Hyuuga. Jesteś z gałęzi prawda? Zapytałem na końcu.
- T-tak. Niemalże płaczliwy ton chłopaka poruszył mną. Białooki podniósł dłoń i ogłosił, że się poddaję.
- Wygrywa Naruto Uzumaki. Neji zszedł z pola i poszedł do wyjścia.
- Czekaj! Krzyknąłem za nim. Usiadł na jednym ze schodów.
- Dlaczego się poddałeś? Zapytałem smutno.
- Musze jeszcze dużo potrenować przed walką z tobą. Uśmiechnął się.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że byłeś tak traktowany. Ale teraz twoi rodzice pewnie są dumni.
- Nigdy nie miałem rodziców. Powiedziałem smętno.
- Ja miałem tylko tatę, ale umarł, gdy byłem jeszcze mały.

Polubiłem go.

I Want To Protect You /NaruSasu /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz