Część 14

565 30 6
                                    

,,Nie możesz się poddawać,wstań i pokaż kto jest najlepszą siostrunią jaką miałem!"

,,Wiem,że sobie poradzisz ale jednak daj sobie pomóc"

,,Spokojnie maleńka nic się nie dzieje, to tylko burza"

W głowie cały czas miałam wizerunek mojego brata który mnie wspierał i jego słowa,które zapadły mi w pamięć.Nie wiele pamiętałam co mówił mi mój brat ale te słowa które zapamiętałam są moimi ulubionymi. Postanowiłam przejść się do kawiarni albo do parku, próbując nie myśleć o wczorajszym dniu.
Moja ulubiona kawiarenka była w centrum miasta była bardzo popularna i każdy uwielbiał ich specjał, duże ciasteczka z wiurkami kokosa i polewą czekoladową mleczną,lub z białą.Nie wytrzymałam jak zobaczyłam przez szybę Phantomhive'a ale i zdziwiłam się bo siedział sam. Nie chciało mi się z nim gadać,więc ominęłam lokal i poszłam w strone parku. Nie mając tyle szczęścia, Ciel zauważył mnie i gonił po całym parku krzycząc cały czas moje imie.
-Zostawisz mnie w końcu w spokoju?
-Proszę cię, nie omijaj mnie jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chce stracić cię, przez to, że musiałem się ożenić z Elizabeth i wybacz mi.-złapał mnie za ramiona a potem przytulił mnie mocno.
-Nie potrafie się z tym pogodzić Cielu, daj mi na razie odetchnąć i przemyśleć sprawę, żegnam Cię.
-Od tak sobie chcesz ode mnie się odciąć?Ja za niedługo lecę do domu,dam Ci wystarczająco dużo czasu aż zdążysz mi wybaczyć. A z Elizabeth nie mogę zerwać od tak, to nie dopuszczalne byłbym wydziedziczony z majątku i ze wszystkiego po rodzicach.
-Kasa dla ciebie jest ważniejsza niż miłość tak?! Wiesz co takiego pustaka nigdy na oczy nie widziałam, nie odzywaj się do mnie.-Wybiegłam na ulicę, pędząc przed siebie nie rozglądając się.
Przestałam biec gdy uznałam, że nie goni mnie ani już nie zobaczy.Z jednej strony miałam zamiar schować się w pokoju i nie wychodzić ale postępując jak mała dziewczynka niczego nie załatwę jak dorosła.
Wracając do domu zauważyłam jak w środku ciucholandu stały znajome mi postacie.
Jedną z nich najbardziej rzucającą się w oczy był Grell Sutcliff z Ronaldem.
Grell wydawał się przytłoczony, ale jednak nie dawał we znaki, że tak jest. A Ronald skakał entuzjastycznie w około Grella dając mu ubrania do przymierzania.Nie wiedziałam że jest taki wesoły jak go po raz pierwszy zobaczyłam. Wydawał się takim typowym kobieciarzem dla sławy. I śmieszkiem rzecz jasna.
Weszłam się przywitać, ale trochę zwątpiłam żeby mnie rozpoznali, bardzo dawno się nie spodkaliśmy. Wchodząc wpadłam na kogoś, kto posiadał mocny zapach damskich perfum.
-Uważaj jak chodzisz mały mazgaju! - postać na którą wpadłam oburzyła się odpychając mnie od siebie już wiem, że to był Sutcliff
-Ekhm...przepraszam Cię ale to ty na mnie wpadłeś.. Grellu.
-Jak to?! - jeszcze bardziej zaczął się bulwersować.-Ależ przepraszam Cię bardzo to ty na mnie wpadłaś, [Imie]! - zdziwiony tym co powiedział spojrzał na mnie okropnie zaskoczonym wzrokiem,patrząc a to na Ronalda a to na mnie z otwartą rekinią paszczą.
-Grell-senpai, popatrz kogo my tu mamy!
-J-jak tto?!
-Hejka Grell,jak tam u ciebie słychać? - pomachałam mu przed oczami ręką, ale zareagował tylko przeraźliwym krzykiem.
-Moja [Imie]!!!!!! Tęskniłem ty paszczurze wstrętny!-wskoczył na mnie ze łzami zapełnionymi pod oczami.
-Złaź ze mnie ty grubasie! Ile ty ważysz, hmm?Pewnie za dużo jadłeś haha.
-No wiesz ty co, ja tu płaczę a ty się ze mnie śmiejesz? Nie wstyd Ci? - zauważyłam, że wrócił mu ten błysk w oczach i na ten widok zaczęły mi spływać po policzku łzy.
-No dobra, przepraszam nie chciałem żebyś płakała uspokuj się kobito!
-Już się uspoiłyście drogie panie? Możemy wyjść już bo każdy patrzy na nas jak na chorych umysłowo.-Ronald pokazał głową na kilka kobiet z dziećmi przechodzących koło sklepu z dezaprobatą w oczach.
-Ykhmm, może rzeczywiście wyjdźmy stąd bo robimy siare..
-Bardzo chętnie..
-Chodźcie do mnie do domu napijemy się czegoś i porozmawiamy bez widowiska.
Pół godziny później
-Chcecie może herbatki się napić nie wiedziałam, że będę miała gości więc nie szykowałam żadnej uczty a posiadam kilka ciesteczek z czekoladą albo ciasto z wiórkami kokosa gdzie w środku jest dżem malinowy, powiem szczerze, że to pychotka jest. Mam cappuccino, kawusie, herbatkę,wodę i tyle niestety.
-Ja poproszę kawałeczek ciasta z wiórkami kokosa i herbatkę.
-Poproszę to samo ale z cappuccino.
Podałam chłopakom i widać po ich wyrazach twarzy, że są w ekstazie słodkości tego ciasta jak mrużyli oko na smak.Wiem co jest najlepsze w smaku po tym, że sama robiłam.
Przeszliśmy do tematu co takiego porabiałam jak wyjechałam z rodzicami i temat zszedł na Ciela i jaką miałam mine jak się dowiedziałam o ich ślubie.
-Możemy o tym nie mówić, proszę? - powiedziałam załamanym głosem nie wypuszczając ani jednej kropelki łzy.
-Dobra, ale nie przejmuj się tym, że kocha tą małą różową landryne co skacze na sam jego widok codziennie. -uśmiechnął się a raczej wyszczerzył i po chwili zrobił się cały czerwony i zaczął piszczeć jak mysz, sprawcą tego, że Grell ugryzł się mocno w język był Ronald Knox trzepiąc go w tył głowy na co ze śmiechu prawie się posikałam.
Wygłupiając się dalej musieliśmy się rozstać, ponieważ musieli się szykować do pracy. Odprowadziłam ich do drzwi i sama poszłam się wykąpać i pójść spać. Jednakże dostałam SMS'a od.. Sebastiana?!

Od:Sebastian
Panienko [Imie], możemy się spotkać jutro po południu pod barem? Bardzo pilna sprawa!
Z poważaniem, Michaelis Sebastian.Piekielnie (Seksowny) dobry lokaj.

Kuroshitsuji x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz