Gdy wyszliśmy z rezydencji skierowaliśmy się do pojazdu i zaczeliśmy jechać przez około mniej więcej pół godziny,bardzo szybko zleciało i byliśmy na miejscu.Wysiadłam kiedy otworzyły się drzwi.
-[Imie] zejdź a nie czekasz aż coś cie przejedzie-mama wzięła mnie za nadgarstek wyciągając z uliczki.
-Nie musiałaś mnie ciągnąć!
-Musiałam bo bałam się,że naprawde coś się stanie.-wchodzimy.
Pchnęłam dosyć mocne drzwi które ze skrzypem otworzyły się zostawiając po sobie cisze.
-Dzień dobry,czy jest tu pan Undertaker?
'Hmm,chyba przyszliśmy na próżno.'
Nagle jak z horroru o mumiach z trumny wyszedł przystojny męrzczyzna który miał długie szare włosy w których grzywka zasłaniała oczy.Ubrany był w długą czarną szate a na głowie miał wyjątkowo długi cylinder w tym samym kolorze co szata,nagle sie odezwał.
-Hihihi,witam w moim zakładzie w czym mogę pomóc?-szedł w moją i mamy strone i patrząc się to na mnie,to na moją mame szczerząc się.
-Chciałyśmy zamówić u pana trumne dla syna.-pierwsza odezwała się mama.
-Wymiary zaraz podam,proszę się nie martwić.-grzebałam w kieszeni szukając kartki z zapiskami.-znalazłam!-krzyknęłam wyciągając kartke z kieszeni kurtki.
-Bardzo dobrze [Imie] podaj panu wymiary-mama wypchnęła mnie do przodu.
-Tak,tak już podaje-zaczęłam czytać z kartki patrząc co chwile na Undertaker'a.
-Hmm..bardzo dobrze,już idę robić trumne hihi.
-Do widzenia-zaczęłam iść za mamą która zamierzała wychodzić.
-Do widzenia hihi-pomachał mi na porzegnanie.
-Dobra wracamy,chciałabym wreszcie wrócić do rezydencji i odpocząć.
-Najpierw chcę iść kupić trochę słodkości dla mnie i dla Ciela,to taki prezent.
-Bardzo dobry pomyśł,ja jadę już a ty za niedługo wróć.
-Okej,do zobaczenia później!
'Dobrze no to w drogę!'
Przy cukierni zauważyłam,że jest bardzo dużo ludzi,następnie weszłam.
-Dzień dobry!
-*Bonjour,s'il vous plaît attendez un peu!
-Przepraszam ale nie rozumiem-odpowiedziałam jej gestykulując rękoma.
-*J'ai une idée, allons à une conversation en anglais-młoda kobieta uśmiechnęła się do mnie zapraszając ręką.
-Bardzo dobry pomysł.
-So what do you want?
-Strawberry cake and some chocolate cakes, please.
-Good or something else you would like to buy?
-No,thank you.
-Ok it will be 8 pounds.
-Please,and goodbye!
-Goodbye!
Wyszłam zadowolona z zakupu,zauważyłam,że zdążyło się ściemnić więc zaczęłam iść.
-'Jakoś bardzo dziwnie cicho się zrobiło'
-Bardzo podejrzane nieprawdaż?
-Kto to powiedział?-odpowiedziałam podejrzanemu głosu.
-Pozwól,że się przedstawie.-dziwny głos a raczej męrzczyzna z długimi czerwonymi włosami wyszedł zza zakrętu szczerząc zęby jak u rekina,z wyglądu bardzo wygladał na kobiete.-Jestem Grell Sutcliff,shinigami moja droga.
-Cz-cześć jestem [Imie],mi-miło c-cię poznać-ze strachem zaczęłam się wycofywać.
-Hmm..co taka mała zabłąkana duszyczka jak ty robi tu sama bez nikogo?
-Chciałam pojechać po słodycze dla mojego przyjaciela i chciałam wrócić do jego domu,a ty?
-Ja chciałem pójść do mojego Sebcia na wizytę.
-A kto to taki?
-Aaa jest kamerdynerem w posiadłości Cielaka.
-Czy to nie Sebastian Michaelis?
-Tak a któżby inny?!
-Mogłam nie wiedzieć-spojrzałam na niego ostatni raz odwracając się i poszłam w swoją strone.
-Zaczekaj ty niewdzięcznico!
-Co się stało?
-Mogę z tobą pójść,bo zabieram się tam gdzie ty,lepiej pójść z kimś,bo nigdy nie wiadomo czy ktoś cię nie porwie i nie każe dać za ciebie okupu.
-Noo tak prawda,to choćmy.
-Sebuuuuuś idę do ciebie!!!
-Ała..nie krzycz mi do ucha.
-Nie bądź taka,chcę się wydrzeć po to by mój ukochany mnie usłyszał.
'Po tym jak się wydarł napewno każdy go usłyszał i tą osobą przede wszystkim byłam JA'
-Komu w drogę temu dobrze ( ͡° ͜ʖ ͡°).
-To się inaczej mówi panie Grellu.
-Mądra się znalazła hmpf…-zrobił naburmuszoną minę odwracając głowę a na dodatek skrzyżował ramiona.
-Powiem ci,że zachowujesz się jak baba w ciąży,która nie dostała czekolady.
-Ja?!!czy wyglądam jak kobieta?!a tak wogóle w ciąży to mogę być zawsze z Sebusiem.
-Jak się będą nazywać jak byś wogóle je miał ale nie będziesz bo jesteś chłopakiem.
-Dziewczynka będzie miała na imie Sophie a chłopczyk Gabriel.
-Wooow ale masz dobre pomysły,naprawdę mi się podobają.
-Nie pytałem się ciebie o zdanie.
-Wiem ale chciałam cię pochwalić,nie mogę czy za mało osób ciebie chwali,że jesteś takim samolubem??
-Nie nazywaj mnie tak,chodź!
-Idę,idę.
Gdy byliśmy blisko rezydencji Phantomhive Grell bez uprzedzenia wparował do posiadłości tak jak to każdy mówi czyli ,,Z buta" trzaskając dzwiami prawie je przewracając i mnie uderzając.
-Grell,zaczekaj!
-Przepraszam,ale miłość nie czeka!
-Co ja z tobą mam?-zapytałam samej siebie.
-Witaj [Imie] jakim cudem ten głupiec się z tobą tutaj pojawił?-przybiegł szybko Ciel w piżamie zwracając się do mnie.
-Napotkałam go na mieście mówił,że idzie do ,,Sebcia"…
-Nie no,ja go chyba zaraz rozszarpie i nic z niego nie zostanie.-złapał się za czoło marszcząc brwi.
-Ciel..wiesz co,mam coś dla ciebie…
-Tak?Co to takiego?
-Proszę,to są ciasteczka i ciasta nie wiedziałam jakis lubisz ale mam nadzieję,że ci posmakują.-podałam mu średnią paczuszkę.
-Bardzo miło z twojej strony [Imie] nie spodziewałem się,że będziesz taka miła i kupisz dla mnie podwieczorek.-uśmiechnął się do mnie przyjmując podarunek lekko stając na palcach całując mnie w policzek.
-Naprawdę nie ma za co,to ja powinnam ci dziękować-puściłam mu oczko czochrając go po jego pięknych gładkich i granatowych włosach.
-Naprawdę dziękuję,jesteś najsympatyczniejszą damą jaką kiedykolwiek spodkałem-zrobił słodką minę i przytulił mnie.
'Naprawdę jesteś słodki Cielu Phantomhive,mogłabym cię przytulać miliard razy'.
-Dobrze Ciel może sobię porozmawiamy w pokoju gościnnym?
-Bardzo chętnie [Imie].
-To się zabierzmy.
-Tak-Ciel złapał mnie za rękę i szybko zaczęliśmy iść do pokoju.
Gdy nagle..*Dzień dobry,proszę trochę poczekać!
*Mam pomysł,rozmawiajmy po angielsku.
CZYTASZ
Kuroshitsuji x reader
عشوائيOpowiadanie przedstawia główną bohaterkę która przeżywa różne śmieszne i przykre przygody w rezydencji Ciela Phantomhive'a z ,,Kuroshitsuji" gdzie mogą się pojawiać różne paringi i nie paringi. Nie przedłużając opisu zapraszam do czytania!😁