03

1K 53 3
                                    

Wpatrywałem się intensywnie w ciemne, gwieździste niebo z ust co chwilę wypuszczając trochę dymu. W dłoni trzymałem nadal niedopalonego papierosa. Patrząc w dół widziałem pojedyncze osoby, kierujące się w przeróżne strony oraz samochody, których było znacznie więcej.

- Hej Mike - usłyszałem niespodziewanie dziewczęcy głos, więc odwróciłem się w tamtą stronę, skąd dochodził.

- Cześć Miley - odpowiedziałem z nutką niechęci w głosie.

- Znów palisz w samotności? - zapytała się, wyłaniając swoją osobę z mroku i stając w świetle księżyca.

- Na to wygląda - wzruszyłem ramionami, odwracając od dziewczyny wzrok.

Jeśli miałbym być szczery to niezbyt przepadałem za Miley. W sensie lubiłem ją, bo była spoko dziewczyną, a do tego pomocną sąsiadką, która często mi pomagała jeśli tylko ją o to poprosiłem, ale stawała się okropnie irytująca i męcząca, gdy wydawało jej się, że może mnie poderwać. Nie to, że Miley nie była ładna, bo była i to nawet bardzo, ale nie kręciły mnie dziewczyny. Jednak pomimo, że niemalże za każdym razem dawałem jej jasno do zrozumienia, że nie ma u mnie szans - brunetka i tak była nieugięta.

- Dlaczego nie śpisz? - zapytałem.

- Mogłabym cię o to samo zapytać, ale skoro już chcesz wiedzieć, to dlatego, że nie mogłam zasnąć. Męczy mnie pewna myśl, ale nieważne. Dlaczego ty nie śpisz? Z tego co wiem masz jutro szkołę, a jest prawie druga w nocy - oznajmiła.

- Dopadł mnie głód nikotynowy - parsknąłem. - Ale najgłówniejszym powodem mojego nie spania w nocy była wena do napisania piosenki - skwitowałem.

- Nadal je piszesz? - zainteresowała się.

- Jak najbardziej. Nie mógłbym porzucić tego, co kocham.

*

Gdy tylko otworzyłem powieki i niemalże od razu swój wzrok skierowałem wprost na zegarek, stojący na przeciwko na szafce, zacząłem przeklinać. Dzisiaj był jeden z tych dwóch najgorszych dni w tygodniu jakim był wtorek. Na zewnątrz było już jasno, ale za sprawą ciemnych rolet zasuniętych na sam dół okna w moim pokoju panował półmrok. Przez to też zakopanie się na nowo pod cieplutką pościel było jeszcze bardziej kuszące niż normalnie, ale mimo opadających przez niewyspanie powiek, usiadłem pośrodku łóżka i zacząłem przecierać dłońmi oczy, które mnie piekły i szczypały.

No cóż, wczorajsza rozmowa na balkonie z Miley przerodziła się w głośne śmianie się i robienie głupot. A wszystko za sprawą głupiego alkoholu. Całe jednak szczęście, że się nie upiłem i nie miałem teraz kaca. 

W końcu, po dobrych dziesięciu minutach bezsensownego wpatrywania się w jeden punkt, przeczesałem dłonią swoje czerwone włosy, a potem mozolnie wstałem z materaca. Oczywiście tuż po wygrzebaniu się z zagrzanego przeze mnie łóżka, moje ciało pokryła gęsia skórka, więc czym prędzej zarzuciłem na siebie pierwszą lepszą, czarną bluzę na zamek i dopiero wtedy opuściłem swój pokój, kompletnie zapominając o tym, by odsłonić okna i wpuścić trochę promieni słonecznych.

Oczywiście jak każdego dnia śniadanie zjadłem w biegu. Później umyłem zęby i wróciłem się do swojego pokoju, gdzie ubrałem się w pierwsze lepszy ciuchy, a jako, że byłem zmarźluchem, to standardowo włożyłem na siebie ciepłą bluzę z kapturem.

Około siódmej trzydzieści wkroczyłem dumnie do budynku szkoły i udałem się w stronę swojej szafki, po drodze oczywiście witając się z kilkoma osobami z mojej klasy, przybijając im żółwika.

Później standardowo po wzięciu kilku książek z szafki, udałem się na drugie piętro budynku i usiadłem na wolnej ławce pod odpowiednią klasą.

- Cześć Mikey! - podniosłem głowę znad książki od angielskiego i spojrzałem na rodzeństwo Irwin.

- Cześć Alex i Ashton. Miałaś mnie tak nie nazywać, kaczko - mruknąłem.

- Kaczko? Serio, Michael? - parsknął Ashton, na co wywróciłem jedynie oczami.

- Siadajcie i nie przeszkadzajcie mi teraz, bo mam do poprawienia ocenę z angielskiego - oznajmiłem, czytając podręcznik z owego przedmiotu.

- Uu nasz Michael zamienia się w pilnego ucznia! - zaśmiała się dziewczyna, na co zgromiłem ją wzrokiem.

- Wal się. Lepiej idź zarywaj do tego swojego Caluma - powiedziałam, uśmiechając się kpiąco.

Ashton niemalże od razu się wyprostował i zaczął patrzeć to na mnie, to na Alex, kompletnie nie rozumiejąc o co nam może chodzić.

- Że co? Alex? Chcesz mi może coś powiedzieć? - zapytał się loczek.

- O kurwa! Chyba dostałam okresu! Wybaczcie, ale muszę do łazienki - rzuciła jedynie, a potem uciekła do wspomnianego pomieszczenia.

- To może ty mi wyjaśnisz o co tu chodzi? - zwrócił się do mnie, przez co moje ciało ogarnął lekki stres. Chociaż sam nie wiem dlaczego tak zareagowałem na pytanie Irwina.

- Lepiej będzie jeśli jednak zrobi to Alex. Nie żeby coś, ale to sprawa między wami - wyjaśniłem, podnosząc ręce w geście obronnym.

- Teraz będzie się przede mną ukrywać! Ja ją znam! - oznajmił.

- No trudno żebyś nie znał. W końcu jest twoją siostrą - skwitowałem. - Swoją drogą wiadomo coś o tym nowym? - zapytałem.

- Z tego co mi wiadomo ma przyjść w poniedziałek. No i ma być to chłopak - wzruszył ramionami.

- Jeśli będzie to kolejny kujon do kolekcji, to się chyba zabiję - parsknąłem.


***


Kolejny rozdział uwu!
Mam nadzieję, że się podoba, a poza tym jesteśmy coraz bliżej rozdziału, w którym pojawi się Luke :)

Dziwak // muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz