Luke często przesiadywał pośród swojego łóżka, będąc zagubionym. Przeważnie w jego pokoju panował półmrok, ale jemu to pasowało. Jednak przeważnie robił coś bardziej kreatywnego, aniżeli zwykłe siedzenie pośrodku pościeli i gapienie się w ścianę. Ale tym razem wiele rzeczy uległo zmianie, a najbardziej jego postawa. Od dwóch tygodni chodził do klubu. Wymykał się nocami z mieszkania jego i Liz (mamy Luke'a), a potem znikał na kilka godzin, aby schlać się w cztery dupy i przespać z jakimiś ledwo poznanymi dziewczynami. I chociaż ilekroć któryś z jego przyjaciół pytał się, czy aby na pewno wszystko z nim w porządku, Luke okłamywał ich twierdząc, że jest okej.
Ale Liz nie mógł okłamać. Blondwłosa kobieta w końcu spłodziła Luke'a i wiedziała, kiedy jej syn kłamie, bądź nie. Dlatego też, gdy chłopak po raz kolejny przez długie godziny nie wychodził ze swojego pokoju, kobieta w końcu straciła cierpliwość i najzwyczajniej w świecie, bez żadnego pukania wpadła do pokoju nastolatka.
- Luke do cholery! W tej chwili gadaj mi co się dzieje, albo dzisiejszą noc spędzisz u naszej sąsiadki, którą tak bardzo wielbisz - zagrzmiała, sarkastycznie się przy tym uśmiechając, gdy jej syn zaszczycił ją swoim spojrzeniem. - Luke?
Blondyn westchnął ciężko.
- Ja... Chyba się zakochałem, mamo - powiedział zawstydzony, spuszczając wzrok na pomarańczową plamę na pościeli. Poplamił ją jakiś czas temu keczupem.
- Oh Luke, serio? I tylko dlatego postanowiłeś zaszyć się w czterech ścianach i prawie z nich nie wychodzić? Przecież to normalna sprawa - oznajmiła Liz, wzdychając z ulgą.
- Ale to nie jest takie proste, jakby się wydawało - przymknął lekko powieki, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy.
- Jak ona się nazywa? - zapytała zaciekawiona.
- Um, w tym rzecz, że zakochałem się w chłopaku, mamo - powiedział to tak cicho i niezrozumiale, że blondynka ledwo go usłyszała.
- Nie mam nic przeciwko temu - uniosła dłonie w geście obronnym. - Więc jak on się nazywa? - zapytała, uśmiechając się.
- Nazywa się Michael i jest dość nietypową osobą. Właściwie to prawie nic o sobie nie wiemy, więc mam też wrażenie, że jeśli cokolwiek mu o sobie powiem to on się po prostu ode mnie odwróci - westchnął.
- Dlaczego tak myślisz? Dał ci ku temu jakikolwiek powód?
- Nie... na razie, nie.
- Więc porozmawiaj z nim na ten temat - zaczęła Liz.
- Czekaj, co? - zdziwił się.
- Powiedz mu, że ci się podoba, może też gdzieś go zaproś? - zapytała, na co zamrugał kilkakrotnie oczami.
- To nie będzie dobry pomysł - mruknął.
- Skąd wiesz? Próbowałeś?
- Nie, ale co jeśli...
- Oh, no tak, co jeśli - prychnęła, naśladując ton swojego syna. Po chwili jednak wyprostowała się i spojrzała na chłopaka. - Jutro idziesz normalnie do szkoły i rozmawiasz z nim - rozkazała.
Luke czasem miał wrażenie, że Liz zachowywała się bardziej, jak jego przyjaciółka, aniżeli mama, ale nie narzekał, ponieważ kochał swoją rodzicielkę. W końcu to ona była przy nim w najgorszych chwilach oraz, gdy jego tata umierał. Oboje to widzieli, ale to jego mama zachowała zimną krew i była przy Luke'u, kiedy sobie nie radził. Nie poddawał się dla niej i to dzięki niej odbił się od dna, na które spadł.
Kiedy kobieta opuściła jego pokój, blondyn niewiele myśląc, chwycił swój telefon. Wybrał numer do Michael'a z myślą, że może do niego zadzwoni, jednak zrezygnował z tego, wiedząc że jak tylko zacznie mówić, jego głos się załamie. Wybrał więc znacznie łatwiejszą formę "rozmowy" i napisał po prostu wiadomość do różowowłosego chłopaka.
Luke:
Wiem, że z twoją nogą już znacznie lepiej, więc co ty na to aby się spotkać?Na odpowiedź nie musiał czekać nie wiadomo jak długo. Jednak w ogóle nie spodziewał się tego, co chwilę później przeczytał.
Michael:
Luke nie obraź się, ale czego ty tak właściwie chcesz? Najpierw jesteś "nieśmiałym kumplem", potem się ze mną całujesz, a jeszcze później unikasz mnie jak ognia, a ja nie wiem czego tak naprawdę ode mnie oczekujesz.Luke:
To jest bardziej skomplikowane niż myślisz. Nie dam rady ci tego opisać w głupiej wiadomości. Chciałbym się spotkać i wszystko ci wytłumaczyć.Michael:
Zastanowię się.Zamrugał kilkakrotnie oczami, nie wierząc w to, co widzi. Michael nigdy taki nie był. Znaczy się, wiadomo, że Luke nie znał go od małego, ale poznał jego każdą cechę charakteru, a przynajmniej tak właśnie myślał do tego momentu.
Rzucił wkurzony telefonem o pościel, a potem zagrzebał się w niej tak, że prawie w ogóle nie było go widać i zacisnął mocno powieki. Wiedział, że zawalił - oh nie pierwszy raz! Ale jeszcze nigdy nie doprowadził do tego momentu, gdy ktoś nie miał ochoty na rozmowę z nim.
Przeczuwał to, że Mike w ogóle nie zdecyduje się z nim spotkać i tak właśnie stało się, kiedy po niespełna trzydziestu minutach od wysłania ostatniej wiadomości do chłopaka, dostał kolejną. "Wybacz, ale nie dam rady się z tobą spotkać" - tak brzmiała ta jedyna wiadomość, której tak bardzo się obawiał. Lecz mimo wszystko nie był zły na Clifforda, a jedynie na samego siebie.
*
W końcu siliłam się na rozdział! Brawa dla mnie xd
A tak na serio to miałam blokadę odnośnie pisania i nawet późna godzina nie pomagała. I wiem, że ten rozdział jest chujowy, ale serio nie dam rady nic lepszego z siebie wydusić.
I jak pewnie zauważyliście nadchodzi drama time!
CZYTASZ
Dziwak // muke
FanfictionRoztrzepane, kolorowe włosy - co miesiąc innego koloru - przenikliwe spojrzenie, lekko zaróżowione nieco spierzchnięte usta, dziarski krok i wyprostowana sylwetka - Michael Clifford. Niegdyś wyśmiany przez los, dziś polegający jedynie na sobie, lec...