17

465 34 4
                                    

Pogładziłem materiał swojej czarnej koszulki i ostatni raz przyjrzałem się swojemu odbiciu w lustrze i przełknąłem ślinę. Tak naprawdę nie byłem na nic gotowy, a właśnie już za kilkanaście minut miał rozpocząć się jeden z ważniejszych meczów w tym sezonie. Właściwie był to mój pierwszy taki mecz i być może ostatni. Jednakże byłem zmotywowany by tam pójść i to odbębnić, a wszystko za sprawą Luke'a, bo to właśnie on do wszystkiego mnie zmotywował. Później miałem zamiar porozmawiać z trenerem. A co miało być dalej, to właściwie się tego obawiałem.

- Dasz radę, Michael - powiedziałem sam do siebie aby dodać sobie jako tako otuchy, ale to nie działało. Znów stresowałem się jakbym co najmniej szedł właśnie na rozmowę kwalifikacyjną o pracę, a wiedziałbym, że nie mam żadnych szans, jednak mimo to wmawiał bym sobie co innego. Złudną prawdę.

- Kurwa, przecież ja tam nie dam rady - parsknąłem, choć do śmiechu wcale mi nie było. Zresztą wyglądałem pewnie jakbym uciekł z psychiatryka, mówiąc sam do siebie.

Chciało mi się płakać i z trudem nad tym panowałem, zaciskając dłonie w pięści przez co paznokcie wbijały mi się w skórę, tworząc księżyce na niej. Zacisnąłem mocno powieki i zazgrzytałem zębami. Czasu było coraz mniej, a ja z każdą chwilą coraz bardziej panikowałem.

- Gdzie jest Michael do cholery? - usłyszałem stłumione głosy, które dotarły do mnie niczym przez mgłę. Oczywiście należały one do trenera i jakiegoś chłopaka.

- Z tego co wiem, to powinien on być jeszcze w szatni.

Westchnąłem ciężko i przeczesałem dłonią swoje sianowate włosy w tym samym momencie, co do środka wszedł Jones.

- Ile można na ciebie czekać? - zapytał zirytowanym tonem. Wywróciłem oczami.

- Przecież już idę - mruknąłem. - A poza tym do meczu jeszcze trochę pozostało - dodałem.

- Siedem minut, Clifford. Siedem minut - skwitował nadal zły. - Wyłaź stąd - dodał, widząc jak podchodzę do swojej czarnej torby i rozsuwam jej zamek, a potem wyjmuję z niej butelkę krystalicznej wody i upijam z niej kilkanaście, sporych łyków.

Jednak około minuty później, opuściłem niewielką szatnię razem z mężczyzną, a później już wszystko działo się dość szybko. Nawet nie pamiętam, a którym dokładnie momencie dołączyłem do swojej drużyny, która już czekała na murawie. W momencie, gdy przemawiał jeden z komentatorów, rzuciłem szybko spojrzeniem w stronę zapełnionych trybun. Było trudno, ale udało mi się wzrokiem wyłapać siedzącego Ashton'a i tuż zaraz obok niego Alex, którzy żwawo dyskutowali ze sobą. Niedaleko nich siedział też Luke, który najwidoczniej nie był zadowolony z tego, że musiał siedzieć od nich tak daleko. Przyjrzałem się bardziej blondynowi. Nie patrzył w moim kierunku, a rozglądał się na boki, prawdopodobnie na innych ludzi. Dłonie miał założone na piersi, a wyraz jego twarzy przypominał ten jakby był obrażony na cały świat.

Znów straciłem poczucie czasu, ponieważ gdy oderwałem wzrok od niebieskookiego chłopaka, sędzia akurat zagwizdał w gwizdek, oznajmiając rozpoczynający się mecz.

Na początku co prawda gra była dość nudna i nic tak naprawdę ciekawego się nie działo, lecz po około piętnastu minutach gra zdecydowanie się zaostrzyła.
W około czterdziestej minucie, czyli przed samym końcem pierwszej połowy, ktoś podał mi piłkę. Od razu zacząłem z nią biec w stronę bramki przeciwnej drużyny, sprawnie wymijając kilku przeciwników. Radziłem sobie nieźle, jednak niecałe dziesięć metrów przed samą bramką rywali rzucił się na mnie jeden z przeciwników. Zachwiałem się niebezpiecznie i upadłem na trawę. Działo się to tak szybko, że nawet nie zdążyłem zareagować, wyciągając przed siebie dłoni i choć trochę chroniąc się tym przed upadkiem. Niestety zaryłem w trawę całym ciałem, wykrzywiając przy tym dziwnie stopę. Z moich ust wydobyło się głośne jęknięcie, a już po chwili, kiedy nadal nie podnosiłem się z ziemi i zwijałem się z bólu, wokół mnie zaczęli zbierać się inni zawodnicy, przez których przedarł się zdenerwowany sędzia. Mówił coś do mnie, ale niewiele zrozumiałem z tego krótkiego słowotoku. Za bardzo skupiałem się na paraliżującym bólu, który pulsował on wzdłuż mojej prawej stopy aż do kostki, która ucierpiała najbardziej z całego upadku, aby cokolwiek wyłapać sensownego z tych wrzasków. Jednakże ucieszyłem się, gdy na chwilę wróciłem na ziemię i zdołałem zrozumieć, że przeciwnik, który mnie sfaulował dostał od sędziego czerwoną kartkę i mógł się już pożegnać z drugą połową meczu, a jedynie patrzeć na to, co będzie działo się dalej.

Cały czas mocno zaciskałem zęby i powieki, bo ból był naprawdę nie do zniesienia. W pewnej jednak chwili zacząłem widzieć mroczki przed oczami. Starałem się jak mogłem byleby tylko je odgonić, ale przez ból ledwo dawałem radę, a ostatnie co zakodowałem było to, jak trener Jones z pomocą kilku innych chłopaków z mojej drużyny, podnoszą mnie w górę i wyprowadzają z boiska. Potem zemdlałem.



***

Tym razem rozdział to prawie sama opisówka, ale mam nadzieję, że będzie się Wam to przyjemnie czytało ♥

Dziwak // muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz